ROMAN GÓRECKI

Warszawa, 23 lutego 1950 r. Sędzia [brak nazwiska], działając jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, przesłuchał niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Roman Górecki
Data i miejsce urodzenia 31 sierpnia 1891 r., Sokule, pow. Błonie
Imiona rodziców Bonifacy i Łucja z d. Kowalczyk
Zawód ojca robotnik
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie 2 klasy szkoły powszechnej
Zawód woźny
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Krakowskie Przedmieście 6 m. 10
Karalność niekarany

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Krakowskie Przedmieście 6, gdzie mieszkałem. Do 5 sierpnia 1944 roku brama naszego domu była zamknięta. Dnia tego Niemcy około południa, nie pamiętam już dziś dokładnie, zaczęli dobijać się do naszej bramy. Ponieważ im nie otwierano, rozwalili ją, kazali wszystkim wychodzić na ulicę. Mężczyzn i młode kobiety Niemcy kierowali pod pomnik Kopernika, matki z dziećmi i staruszkowie dostali się do domu przy ul. Królewskiej 7. Po wyprowadzeniu ludności Niemcy wszystkie domy podpalali. Ja byłem skierowany pod pomnik Kopernika, jednak udało mi się uciec po przeciwnej stronie Krakowskiego Przedmieścia na ulicę Królewską, w chwili, kiedy Niemcy (w hełmach, nie wiem jakiej formacji) wyprowadzali ludność z domu nr 4 przy Krakowskim Przedmieściu, kiedy powstało jakieś zamieszanie.

W domu przy Królewskiej 7 przebywaliśmy dwie doby, w grupie osób z domów Krakowskiego Przedmieścia i Królewskiej. Trzeciego dnia pod wieczór Niemcy podpalili ten dom, a nas wszystkich wyprowadzili do Ogrodu Saskiego, gdzie musieliśmy leżeć całą noc pod ciągłą groźbą śmierci, jako zakładnicy. Nie wolno nam było się podnieść.

Rano 9 sierpnia (daty nie jestem pewien) poprowadzili nas Niemcy do Hal Mirowskich. Tutaj dostaliśmy się w ręce Ukraińców (poznałem po szalikach na szyjach, które nosili Ukraińcy). Kobiety wraz z dziećmi zostały poprowadzone w stronę Woli, a nam, wszystkim mężczyznom, tak młodym, jak starszym, kazali poklękać między halami na wolnym placyku, z rękami wzniesionymi do góry. Zaczęli się znęcać nad nami. Kto opuścił ręce ze zmęczenia, u kogo znaleźli jakieś kosztowne rzeczy, ten zostawał z miejsca zabity. Zauważyłem, że Ukraińcy szczególnie pastwili się nad porządniej ubranymi mężczyznami.

Egzekucja ta trwała prawie cały dzień. Co pewien czas napływały nowe grupy mężczyzn, z którymi się w ten sam sposób obchodzono. Dwa razy zmieniały się też grupy pastwiących się Ukraińców. Po południu tego dnia Niemcy kazali kilku mężczyznom wziąć zwłoki zamordowanych i powrzucać do przebitego sklepienia w drugiej hali przy pl. Mirowskim, w którym ciała te płonęły.

W ten sposób 9 sierpnia 1944 roku na placu między halami zginęło ponad 50 osób, mężczyzn ludności cywilnej.

Wieczorem Niemcy poprowadzili nas na Wolę do kościoła św. Stanisława, skąd ludność była odtransportowana do obozu przejściowego w Pruszkowie.

Na tym protokół zakończono i odczytano.