B.[...] G.[...]

Warszawa, 16 maja 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce mgr Norbert Szuman, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko B.[...] G.[...] z d. M.[...]
Data i miejsce urodzenia 6 listopada 19[...] r., R[...], pow. K[...]
Imiona rodziców W.[...] i A.[...] G.[...]
Zawód ojca robotnik
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie 4 klasy rosyjskiej szkoły powszechnej
Zawód przy mężu stolarzu
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Karłowicza [...]
Karalność niekarana

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie na ul. Łowickiej, skąd 2 sierpnia 1944 roku rano przedostałam się do swego domu przy ul. Karłowicza [...]. Powstańców w naszym rejonie nie było. O ile się orientuję, ich najbliższe pozycje mieściły się w rejonie ul. Szustra – al. Niepodległości i w okolicy ul. Racławickiej. Pozycje Niemców mieściły się natomiast w pierwszym okresie powstania w forcie mokotowskim i w rejonie ul. Rakowieckiej.

Do 7 sierpnia w najbliższym otoczeniu mego domu żołnierzy niemieckich nie widziałam.

Widać było natomiast, że idą w kierunku mego domu od strony fortu i podpalają domy, mieszkańców wypędzając na pole. Nie słyszałam ani w czasie powstania, ani po nim, aby w czasie tej akcji żołnierze niemieccy dokonywali na wypędzanej ludności egzekucji. Wiem natomiast, że strzelali do ludzi wychodzących na ulice czy na pole.

2 sierpnia zauważyłam, że z sutereny domu o.o. jezuitów na rogu Rakowieckiej i Andrzeja Boboli wydobywa się dym. Później dowiedziałam się, że Niemcy dokonali tam egzekucji na księżach i ludności cywilnej, po czym miejsce zbrodni podpalili.

3 czy 4 sierpnia na teren mego domu przyszło około dziesięciu więźniów z więzienia przy ul. Rakowieckiej. Opowiadali oni, że 2 sierpnia (o ile pamiętam) Niemcy większość więźniów wymordowali na podwórzu więziennym. Część zdołała jednak ujść śmierci, między innymi ci, którzy przeszli przez nasz dom. Z ich grupy trzech zatrzymało się u nas w domu. Nazwisk ich w tej chwili nie pamiętam, ale podam je komisji w najszybszym możliwym terminie.

7 sierpnia po południu od strony fortu mokotowskiego weszło na ul. Karłowicza kilku SS-manów (poznałam, że to SS-mani po trupich czaszkach na czapkach). Podpalili nasze domy, zaś ich mieszkańców, między innymi mnie z rodziną, ulokowali w domu na rogu ul. Madalińskiego i Andrzeja Boboli i w domu sąsiednim. Przebywaliśmy tam dwa dni i dwie noce. Żadnych zbrodni w stosunku do nas Niemcy wtedy nie popełnili, zostaliśmy jednakże ograbieni z posiadanych kosztowności. Po dwóch dniach wszyscy mieszkańcy ul. Karłowicza wrócili do swych spalonych domów, lokując się w ocalałych suterenach.

W okresie między 10 a 15 sierpnia teren nasz był penetrowany przez „Ukraińców” – przychodzili oni z kierunku fortu, jak i opanowanej już całkowicie ul. Rakowieckiej. Byli przeważnie pijani, dokonali w okolicy szeregu gwałtów, ofiarą gwałtu padłam także i ja. W okresie tym, z obawy przed napastniczymi „Ukraińcami” wielu mieszkańców naszego rejonu uciekało – bądź na stronę powstańczą, bądź próbując ucieczki poza miasto, bądź też udając się dobrowolnie do niemieckich Stauferkaserne przy ul. Rakowieckiej. Po 15 sierpnia rejon mego domu był wyludniony. Ja jednak wraz z rodziną i wspomnianymi wyżej trzema więźniami z Rakowieckiej pozostałam w ukryciu na terenie domu aż do 26 września 1944. Przez cały ten czas przez ulicę Karłowicza przechodzili „Ukraińcy”, którzy dokonywali grabieży na własną rękę. W przededniu kapitulacji Mokotowa, 26 września, przekradłam się razem z rodziną i owymi trzema więźniami poza granice miasta.

Mniej więcej w miesiąc po upadku powstania, gdzieś w początkach listopada 1944 roku, przekradłam się na ul. Karłowicza, chcąc wynieść część swych rzeczy. Nic jednakże, mimo ukrycia swych rzeczy w gruzach, nie znalazłam. Ślady pojazdów samochodowych i końskich kopyt przed naszym domem mówiły o zorganizowanym rabunku.

Na tym protokół zakończono i odczytano.