WIKTORIA ZOMOCIŃSKA

Warszawa, 1 kwietnia 1949 r. Członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, mgr Norbert Szuman przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Wiktoria Zomocińska z d. Purzycka
Data i miejsce urodzenia 23 listopada 1890 r. w Ciechanowie
Imiona rodziców Józef i Julianna z Gronczewskich
Zawód ojca mozaikarz
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie szkoła powszechna
Zajęcie przy mężu
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Konduktorska 20 m. 9
Karalność przed wojną grzywna za obrazę

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w moim mieszkaniu przy ul. Olesińskiej 7. Powstańców na Olesińskiej nie widziałam, nie wychodziłam zresztą z domu, wiem jednak na pewno, że z naszego domu żadna akcja nie była prowadzona.

4 sierpnia 1944 roku, daty nie jestem pewna, koło południa do zamkniętej bramy naszego domu zaczęli dobijać się żołnierze niemieccy, wśród których byli Niemcy i Ukraińcy. Słyszałam, jak żołnierze ci pytali się po otworzeniu bramy, czy i gdzie mamy schrony w naszym domu? Po wyjaśnieniu, że mamy piwnice, usłyszałam wydany po polsku rozkaz „ – Ładować się do piwnic”.

Piwnice w naszym domu były duże; mieściły się pod całą oficyną. Lokatorów naszego domu było w każdym razie ponad stu.

Wiem zresztą, że w piwnicach naszego domu, tak jak i sąsiedniego przy Olesińskiej 5, zgromadzono nie tylko mieszkańców tych właśnie domów, ale z całej ulicy.

W każdym razie w piwnicach naszego domu było ciasno po zgromadzeniu tam ludzi. Ludzie byli zgromadzeni w piwnicach domu frontowego i w suterenach jednej z oficyn. Ja byłam w jednym z mieszkań w suterenie oficyny, w pokoju; w kuchni tego samego mieszkania było dużo osób. W pewnym momencie usłyszałam z kuchni i klatki schodowej głośny huk, krzyki i jęki ludzkie, widać było kurz i dym.

Chcąc wydostać się na podwórze, musiałam przejść przez kuchnię – leżało tam dużo ludzi, widziałam krew, ciężko rannych. Schody z sutereny na parter były zarwane, widziałam tam rannych. Z 14-letnią Józefą Tulówną (zamieszkałą obecnie w Warszawie, przy ul. Konduktorskiej 20), przeszłam schodami na trzecie piętro naszego domu. Na parterze widziałam zwłoki dwóch mężczyzn, na schodach napotkałam rannych, z których zdolni do poruszania się uciekali.

Słysząc na podwórzu domu jakieś okrzyki niemieckie, uciekłam dalej. Przez otwór na trzecim piętrze przedostałam się do domu wychodzącego na ul. Grażyny, skąd dalej przeszłam na ul. Asfaltową. Stamtąd po trzech dniach wróciłam (korzystając z możności poruszania się w godz. 12.00 – 14.00) na ul. Olesińską.

Do swego domu nie poszłam. Przy pomocy powstańców przedostałam się na ul. Krasickiego, tam spotkałam swoją rodzinę. Na Krasickiego mówił mi nieżyjący dziś powstaniec Władysław Gawleta (po wojnie mieszkał podobno w Zamościu, gdzie jakoby zmarł), że w bramie domu przy Olesińskiej 7 znalazł dwie miny talerzowe, niewypały. Ludzie mówili, m.in. dozorca nasz Józef Ciołek (zam. obecnie przy Konduktorskiej 20 m. 8) i jego syn Ryszard, że Niemcy zgromadzoną w piwnicach ludność obrzucili przez okna granatami, a bramę domu Olesińska 7 zabili gwoździami, po czym podłożyli minę.

Ile osób zginęło 4 sierpnia przy Olesińskiej 7, nie umiem podać.

Wiem, że właściciel tego domu Jan Buchalski (zamieszkały obecnie przy ul. Olesińskiej 7 w Warszawie), remontując go, natrafił na pewną ilość zwłok i szczątków ludzkich. Szczątki te widziałam sama latem 1948 roku w czasie remontu domu.

Ze świadków, którzy przeżyli egzekucję przy Olesińskiej 7 w dniu 4 sierpnia 1944 roku mogę wymienić:

Piekarską z córką Stanisławą Przeszkadzińską, zam. obecnie w domkach fińskich przy ul. Wawelskiej,

Sylwestra Orłowskiego, lat ok. 50, zam. gdzieś w rejonie al. Niepodległości,

Nietrzepkową, zam. obecnie w Warszawie, ul. Szustra 8.

Na tym protokół zakończono i odczytano.