TERESA ADAMCZYK

Teresa Adamczyk
kl. VI
Publiczna Szkoła Powszechna w Lipsku
pow. Starachowice
Lipsko, 16 listopada 1946 r.

Chwila dla mnie najbardziej pamiętna z czasów okupacji

1 września 1939 r. Niemcy napadli na Polskę. Okupowali Polskę przez pięć lat. Dokonywali barbarzyńskich zbrodni i mordowali ludność cywilną w najokrutniejszy sposób. Jeden obraz takich męczarni widziałam na własne oczy. W mojej rodzinnej wiosce, Długowoli, mieszkała dość zamożna i bardzo uczciwa rodzina składająca się z ojca, matki, najstarszego syna mającego 23 lata i dwóch córek, które kształciły się prywatnie. W sąsiedztwie była druga rodzina składająca się z matki wdowy i trzech synów [przebywających] w domu [oraz] dwóch [będących] w niewoli niemieckiej jako oficerowie. Pewnego listopadowego dnia [w] 1942 r. żandarmeria z Lipska w pełnym uzbrojeniu podjechała do wsi samochodem, którym stanęła w środku wsi. [Funkcjonariusze] sami podeszli cichaczem do zabudowań obydwóch rodzin i obstawili je [wokół]. Na nieszczęście zastali obie rodziny w domu, z wyjątkiem ojca pierwszej rodziny. Zabrali całe rodziny [i zapakowali] na samochód. Mężczyzn skuli w kajdany i wywieźli samochodem, nie wiadomo dokąd. Gdy ojciec powrócił [do domu], ogarnęła go straszna rozpacz. W ogóle nie mógł sobie znaleźć miejsca, by wypocząć, bowiem nie wiedział, dokąd wywieźli jego rodzinę. Po wsi krążyły różne wieści i przypuszczenia. Mówili [niektórzy], że wywieźli ich wszystkich do lasu i wybili. Dopiero po dwóch dniach [mężczyzna] dowiedział się, że [jego bliscy] zostali wywiezieni do Starachowic. Zaraz spakował paczki z żywnością, bielizną i pojechał do nich. Wyjeżdżając z domu bardzo rano, nie wiedział, co czeka jego gospodarkę. Niedługo po jego wyjeździe przyjechała żandarmeria samochodami. [Funkcjonariusze] sprowadzili kilku chłopów, aby im pomogli pakować wszystko, co było w obejściu. Zabrali inwentarz żywy i martwy. Gdy powrócił nieszczęsny ojciec i dowiedział się o wszystkim, tak był zrozpaczony, że chciał zakończyć swoje życie. Dobrzy ludzie zaopiekowali się nim. Gdy oprzytomniał trochę, wyjechał do swojej rodziny za Wisłę, bo był ścigany przez żandarmerię. Po czterech tygodniach kobiety zostały zwolnione, a mężczyzn [Niemcy] wywieźli w doły wąchockie i [tam] w najokrutniejszy sposób zamordowali.