JANINA ZAJKOWSKA

Warszawa, 19 stycznia 1950 r. Aplikantka sądowa Irena Skonieczna, działając jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, przesłuchała niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Janina Zajkowska
Data i miejsce urodzenia 23 listopada 1910 r., Białystok
Imiona rodziców Aleksander i Albina z d. Szastko
Zawód ojca rolnik
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie szkoła powszechna
Zajęcie przy mężu
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Grzybowska 90 m. 14a
Karalność niekarana

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Grzybowskiej 90. Dnia 5 sierpnia 1944 roku do domu naszego wpadły dwie kobiety z ulicy Krochmalnej, róg Karolkowej i Wolskiej 3 i zaczęły z płaczem opowiadać, że Niemcy wrzucają granaty do piwnic, w których znajdują się ludzie, palą domy, mordują. Wszyscy mieszkańcy naszego domu i domu 90a przy Grzybowskiej uciekli na drugą stronę Towarowej, dokąd przechodzili także powstańcy z naszego terenu, z fabryki Philipsa. Do 7 sierpnia przebywałam na ulicy Waliców przy Krochmalnej. Jednak z powodu silnych walk na tym terenie wróciliśmy do swego domu. Domy okoliczne, elektrownia, magazyny na rogu, fabryka Philipsa, były już popalone i zburzone. Nasz dom jeszcze stał. 8 sierpnia rano, około godz. dziewiątej, wszedł do naszego domu oddział Ukraińców pod dowództwem jednego Niemca. Kazali mieszkańcom opuszczać dom. Od razu odebrali nam wszystkie kosztowności, jakie mieliśmy. Poprowadzili nas Przyokopową, na rogu Wolskiej widziałam duży stos ciał pomordowanych i człowieka powieszonego na latarni. Przy Karolkowej oddzielili mężczyzn od kobiet. Znaleźli wśród nas Żyda i Żydówkę, których na naszych oczach wprowadzili do bramy i rozstrzelali. Poprowadzili nas dalej na Dworzec Zachodni, a stąd wywieźli do Pruszkowa. Mężczyźni zostali poprowadzeni do kościoła na Woli, skąd wieczorem zostali także odtransportowani do Pruszkowa.

6 sierpnia 1944 roku parę osób z naszego domu, które wyszły na teren powstańczy poprzedniego dnia, wróciło do domu. Niemcy zabrali ich, jak się później dowiedziałam. Kobiety dostały się do Pruszkowa, a mężczyźni, z których dwóch znałam (Moczulski i Jędrzejewski) zaginęli gdzieś bez śladu.

Na tym protokół zakończono i odczytano.