HALINA GÓRECKA

Warszawa, 5 listopada 1949 r. Mgr. Irena Skonieczna, działając jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, przesłuchała niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Halina Górecka
Data i miejsce urodzenia 4 września 1930 r., Warszawa
Imiona rodziców Stanisław i Antonina z d. Jaworska
Zawód ojca ekspedient
Przynależność państwowa i narodowość polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Wykształcenie dwie klasy gimnazjum handlowego
Zawód maszynistka
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Marszałkowska 113 m. 24a
Karalność niekarana

Wybuch powstania warszawskiego zastał mnie w domu przy ul. Marszałkowskiej 113. W pierwszych dniach, 3 czy 4 sierpnia 1944 powstańcy wraz z ludnością cywilną z naszego domu wyszli rano na barykadę róg Chmielnej i Marszałkowskiej. Razem z nimi poszedł mój ojciec. Po jakimś czasie, może po około pół godzinie, nadjechał od strony Al. Jerozolimskich czołg niemiecki. Wówczas ludność z barykady poczęła uciekać do domów nr 110, 109 i 111 przy ul. Marszałkowskiej. Wiele osób wtedy zginęło. Z czołgu wyszła grupa Ukraińców pod dowództwem kilku SS-manów. SS-mani stanęli tylko w bramie naszego domu, Ukraińcy zaś wpadli na podwórze domu nr 111. Po pewnym czasie usłyszeliśmy dobijanie się Ukraińców przez murek dzielący nasze podwórze z podwórzem domu 111. Nie zdołali się jednak do nas już dobić, gdyż powróciła w tym czasie część ludności cywilnej i powstańców z barykady.

Wśród nich nie było mojego ojca. Od jednej sanitariuszki dowiedziałam się, że na podwórzu sąsiedniego domu nr 111, leżą ciała pomordowanych przez Ukraińców. Poszłam więc tam przez schron i ukryłam się za śmietnikiem, gdyż w bramie byli jeszcze Niemcy. W pobliżu bramy widziałam pod ścianą domu poukładane jedne na drugich ciała pomordowanych. Leżeli tam mężczyźni i kobiety w liczbie około 37 do 40 osób, między innymi siostra mojego kolegi (nazwiska nie pamiętam) z niemowlęciem na ręce. O tym się jednak przekonałam dopiero po kilku dniach, gdy pozostali lokatorzy z domu nr 111 przy ul. Marszałkowskiej grzebali ofiary egzekucji. Z nich mogę podać jako świadka dozorcę domu nr 111 Stanisława Grzywacza, posiadającego sklepik owocarnię przy ul. Puławskiej w pobliżu Belgijskiej.

Do 2 października 1944 roku przebywaliśmy przy ul. Marszałkowskiej 113. Dnia tego ja z moimi rodzicami wyszliśmy w grupie wielu osób z innych domów i ulic Śródmieścia na Dworzec Zachodni, a stamtąd następnego dnia rano zostaliśmy przewiezieni do Pruszkowa.

Na tym protokół zakończono i odczytano.