WINCENTY KACZMAREK

Dnia 13 marca 1947 r. w Środzie [Wielkopolskiej] sędzia śledczy Posuwski przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Wincenty Kaczmarek
Wiek 42 lata
Imiona rodziców Tomasz i Katarzyna z d. Lis
Miejsce zamieszkania Środa, ul. Sokoła 4
Zajęcie starosta
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

W roku 1939 zostałem wysiedlony ze Środy do Parysowa, pow. Garwolin, gdzie do marca 1943 pracowałem w charakterze rachmistrza w zarządzie gminnym Parysów. W marcu 1943 przybył do Parysowa dokonać rewizji zarządu gminnego podejrzany Dauner, który wówczas był zastępcą Kreishauptmanna w Garwolinie. Wówczas pierwszy raz zetknąłem się z nim. Dauner, dowiedziawszy się wówczas, że znam się na buchalterii, przeniósł mnie do Garwolina na stanowisko sekretarza wydziału powiatowego. Stanowisko to zajmowałem od kwietnia 1943 do ucieczki Niemców w lipcu 1944 roku. W tym czasie jednak stosunkowo rzadko kontaktowałem się z Daunerem, gdyż on raczej mniej interesował się tym wydziałem i dawał [nam] dość dużo swobody.

Ja osobiście miałem tylko bodaj dwa razy zajście. Pierwszy raz na samym początku mego urzędowania w Garwolinie, gdy zagroził mi obozem pracy, ponieważ nie mogłem mu przedłożyć akt, które – jak później się okazało – znajdowały się u niego w biurze.

Drugi raz – podejrzewając, iż ja, jak również i inni pracownicy wydziału powiatowego, podjęliśmy z książeczek oszczędnościowych KKO bezprawnie wkłady – zrobił nam wszystkim awanturę, wymyślając w najordynarniejszy sposób. Groził również obozem pracy i aresztowaniem.

Było to mniej więcej w styczniu 1944 roku. Wówczas jednak ani mnie, ani nikogo w mojej obecności nie pobił i w ogóle osobiście nigdy nie widziałem, żeby Dauner kogoś z Polaków bił, ale słyszałem, że czasami miało to jednak miejsce. I tak na przykład miał kopnąć na dworcu kolejowym w Garwolinie lub Pilawie w czasie przyjmowania wysiedleńców Pawła Michalika, ówczesnego inspektora samorządu gminnego w Garwolinie, a po wojnie starostę w Dzierżanowie. Ogólnie mówiąc, Dauner miał w Garwolinie opinię polakożercy, który do Polaków stale odnosił się w sposób brutalny.

Bodaj w czerwcu 1944 roku zabity został przez polskich partyzantów Kreishauptmann Garwolina i wówczas przez kilka tygodni zastępował go podejrzany Dauner. W czasie tego zastępstwa, w odwet za zabicie Kreishauptmanna, Niemcy sprowadzili 30 aresztantów polskich i rozstrzelali ich w Garwolinie. Niewątpliwie inicjatorem tego był podejrzany Dauner.

Ja z osobistych spostrzeżeń o Daunerze nic nie wiem. Poniżej podaję osoby, które były specjalnie szykanowane przez niego i wobec tego mogą zeznać bliższe okoliczności o jego działalności:
1) Bierkenfeld, bodaj Alfons, lecz czy obecnie żyje, nie wiem i jego adresu nie znam; 2) Góralewiczowa, imienia nie pamiętam, adresu nie znam, żona byłego prokuratora w Poznaniu, a która była maszynistką u Daunera; 3) Franciszek Barski, naczelnik wydziału ogólnego Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy, który pracował w czasie wojny w starostwie Garwolin jako urzędnik; 4) Mieczysław Zajdler, zamieszkały gdzieś w powiecie warszawskim, a który był w Garwolinie urzędnikiem wydziału powiatowego;
5) Mieczysław Lindelski, obecnie instruktor straży pożarnej w Garwolinie.

Po przeczytaniu podpisałem.