MIKOŁAJ BODNAR

Przebieg przymusowego wysiedlenia następował bez poprzedniego zawiadomienia. 13 kwietnia 1940 r. o godz. 4.00 do naszego domu przyszło NKWD. Postawiwszy wszystkich obecnych na nogi przeprowadzili w całym domu rewizję za bronią. Robiąc ją, zabrali medale zasługi i kontrakty gruntowe. Po skończonej rewizji kazali zebrać się do wyjazdu w 30 min, nie wskazując miejsca ani czasu podróży. Pozostałe rzeczy za zgodą NKWD przekazano krewnym, a po odwiezieniu [nas] na stację domem zaopiekował się kołchoz. Wynagrodzenie za dom i pozostałe w nim rzeczy w kwocie 500 rubli, co przedstawiało wartość 0,01 zapłaty za tamtejsze rzeczy.

W wagonach towarowych 15-tonowych jechało po 30 osób. W podróży było brak dostatecznej ilości wody, jak i ciepłego pożywienia. Podróż trwała 18 dni w stale zamkniętych wagonach. Brak było urządzeń higienicznych.

Miejsce przeznaczone dla nas nie było uprzednio przygotowane. W jednej chałupie po 20 osób, przypadało po metrze kwadratowym na osobę. Brak paliwa i prowiantu, nie było rynku zakupu.

Praca ośmiogodzinna na zmiany, w dzień i nocy, z rzadko wolną niedzielą. Karanie sądowne za niewyjście na robotę lub spóźnienie 20 min. Zwolnienie od pracy mógł dać tylko lekarz. Nie wolno było zmienić miejsca pracy lub miejsca pobytu. Zwoływano na wiece, gdzie obecność była obowiązkowa, gdzie siano propagandę antypolską. Tym samym robiono nienawiść ludzi tamtejszych do Polaków. Brak rynku zakupu żywności, tyle co prywatnie, dziesięciokrotnie drożej. Wyróżniano w sklepie narodowość, bo ty Polak, to dla ciebie nie ma. Wynagrodzenie za pracę nie było równe, jak tamtejszych wolnych ludzi.

Likwidując paczki żywnościowe przesyłane od krewnych, a zwracając się do NKWD nie reagowały na to [sic!]. Zejście się młodzieży polskiej uważano za zebranie i szerzenie propagandy antysowieckiej. Gdzie w późniejszych czasach aresztowano, bez przyczyny.

Pomieszczenia zimą nie były odpowiednie i nie było możności kupić opału, z powodu braku pieniędzy i miejsca. Brak było opieki nad ludźmi starszymi, niemogącymi pracować i niemającymi utrzymania. Tak samo nad kobietami z kilkorgiem małych dzieci, niemogących zapracować na nie z powodu choroby czy też braku sił.

W tak ciężkich warunkach pozostawiłem rodziców w wieku ok. 55 lat i siostrę 12 lat. Nie mam żadnej wiadomości od nich i nie mam możności nadesłania im pomocy.