WOJCIECH HUDZIK

Strz. Wojciech Hudzik, 40 lat, szewc, żonaty.

18 września 1939 r. dostałem się do niewoli sowieckiej w Stanisławowie. Po dwóch dniach wywieziono mnie do Wołoczysk, po tygodniu do Nowogrodu Wołyńskiego. Tam dostałem przydział do miejscowości Oreżykika [Ordżonikidze], Merganiec [Marganiec] dniepropietrowska obłast, gdzie pracowałem w kopalni rudy. Ogólnie warunki – jak długo pracowaliśmy – były znośne. Ale gdyśmy pracę przerwali, to się wszystko zmieniło. Zyskaliśmy tylko to, że nie byliśmy bici, bo jak pracowaliśmy, to gdy szliśmy do pracy i w razie najmniejszego uchybienia bito nas kolbami.

Pracę przerwaliśmy 20 grudnia 1939 r. i nie pracowaliśmy do 20 maja 1940 r. Chcąc nas zmusić do pracy, używali najrozmaitszych sztuczek, jak straszenie nas: „Jesteście naszymi obywatelami, pojedziecie na białe niedźwiedzie, nie zobaczycie nigdy swoich rodzin” itp. Ale nic nie skorzystali, bo mimo tych gróźb do pracy nie poszliśmy. Warunki mieszkaniowe i wyżywienie były dobre. Stosunki towarzyskie bardzo dobre, czego dowodem było, że gdyśmy ogłosili strajk, to nie znalazł się ani jeden, który by się wyłamał spod tego zarządzenia. Widząc, że groźby żadne nie pomogły, obniżyli nam porcje żywności do 400 g chleba i jednego talerza zupy dziennie, a kąpaliśmy się raz jeden przez całą zimę.

Gdy to wszystko nie pomogło, 20 maja 1940 r. przysłano silną eskortę i po zrobieniu ścisłej rewizji załadowali nas do wagonów towarowych i wywieźli do tajg północnych, 180 km za Kotłas, obłast [rejon] Kniaź-Pochosk [Kniażpogost]. Pracowaliśmy tam przy budowie linii kolejowych. Warunki samej pracy bardzo ciężkie. Obóz: baraki z desek, oparkanione bardzo wysoko deskami. Warunki mieszkaniowe i higieniczne straszne. Normy pracy w miarę wyrabiania co dzień większe i mimo wyrabiania norm nakazanych wyżywienie dostawaliśmy 500 g chleba i trzy razy dziennie woda, która w pojęciu NKWD była zupą. Praca trwała 12 godzin dziennie. Jeżeli chodzi o ubranie, to mógł otrzymać ten, kto wyrobił nakazaną normę. Ale wskutek podwyższania tych norm codziennie trudno było dostać to ubranie.

Stosunek NKWD wrogi.

Pomoc lekarska – na wszystkie choroby jodyna.

Łączność z krajem – nawet jak przyszedł do kogoś list, to otrzymanie go było zależne od humoru NKWD.

Życie koleżeńskie było nienadzwyczajne, mimo że byli w całym tym obozie sami jeńcy.

W tym obozie pracowałem do zwolnienia mnie, tj. do 15 lipca 1941 r. W tym dniu wyjechałem do Jaźnik, gdzie stanąłem do komisji. Po przyjęciu odesłany zostałem do Tockoje i przydzielony do 7 Dywizji Piechoty 19 Pułku Piechoty.