PIOTR ROSOŁOWSKI

Piotr Rosołowski
kl. VI
Szkoła Powszechna w Tarłowie
Starachowice, 11 listopada 1946 r.

Chwila dla mnie najbardziej pamiętna z czasów okupacji

Chwilą najbardziej pamiętną dla mnie z czasów okupacji jest ta, gdy front niemiecko-sowiecki doszedł do Wisły i oparł się na niej. Zobaczyłem wtedy na własne oczy, co to znaczy wojna. Koło naszego domu raz po raz z głuchym warkotem przejeżdżały czołgi, a w powietrzu krążyły prawie bezustannie samoloty. Gdy nadszedł wieczór, widziałem sznury taborów ciągnące do [linii] frontu i żołnierzy obstawiających z pośpiechem armaty. Nie wiadomo skąd, zaczęły się sypać wokoło nas pociski i wybuchać ze strasznym hukiem. Wśród huku słychać było ryk bydła, wycie psów i rozkazy niemieckiego oficera. W powietrzu unosił się dym. Niektóre kobiety modliły się głośno. Pochowani w schronach, drżeliśmy. Na wszystkich twarzach widać było strach i trwogę. Przytulony do ściany schronu, także drżałem, [a] myśli moje były wtedy bardzo smutne i ponure. Czas płynął powoli, a minuty wydawały się godzinami. W pewnej chwili wyjrzałem ze schronu i zobaczyłem wóz jadący od [strony] frontu. Na nim [leżało] kilku jęczących rannych żołnierzy. Byli oni owinięci w bandaże, a ubrania ich były pokrwawione. Kule padały coraz gęściej, a wojska coraz to więcej przybywało. Jednego dnia przyszli Niemcy i powiedzieli nam, że mamy się wynosić stąd natychmiast, więc zebraliśmy się prędko i odeszliśmy, nie wiedząc, że idziemy na półroczną tułaczkę.