BARBARA WIŚNIEWSKA

Barbara Wiśniewska
kl. IV
Szkoła Powszechna w Brodach

Chwila dla mnie najbardziej pamiętna z czasów okupacji

Gdy wybuchła wojna, miałam prawie trzy lata. Dzień 31 października najbardziej pamiętam z czasów okupacji. Pogoda w tym dniu była bardzo brzydka. Deszcz padał przez cały dzień. Już raniutko przyjechali żandarmi. Na ich widok wszyscy ludzie odkładali swoje zajęcia na później, a każdy tylko pytał drugiego, po co przyjechali i gdzie są. Ze stacji kolejowej udali się w stronę Krynek, do domu Lipskiej [i] Kanclerzowej. Gdy weszli, pytali się o męża Lipskiej i Kanclerzowej, gdyż oni od dawna się ukrywali. W domu ich nie zastali, więc kazali Lipskiej z dziećmi wyjść, a było ich dwoje: dziesięcioletni Ludwiś i ośmioletnia Alusia.

Kazali im iść do stodoły. Inni żandarmi przyprowadzili sąsiadkę Lipskiej Kanclerzową i w czworo ich zamknęli, i spalili w stodole. W domu Kanclerzowej zostały same dzieci, które okropnie płakały za matką, chciały iść z nią, ale Niemiec wepchnął je do domu, zamknął i podpalił [zabudowanie]. Dzieci na widok ognia pochowały się pod łóżko, a inne skupiły się w gromadkę i tak się żywcem spaliły. Słychać było straszny pisk i płacz. Gdy dowiedziałam się o tym strasznym czynie, było mi bardzo żal dzieci, bo je znałam. Najstarsza była Krysia, ona zawsze mi przynosiła jodełkę na święta Bożego Narodzenia.