STEFANIA NIEDŹWIATOWSKA


Stefania Niedźwiatowska, przełożona sióstr Pomocniczej Służby Kobiet i komendantka kompanii sanitarnej PSK Szpitala Wojennego nr 3, żona śp. kapitana, doktora medycyny Kamila Niedźwiatowskiego, oficera służby stałej, który zmarł jako ofiara swego zawodu przy organizacji armii polskiej 29 marca 1942 r. w Czokpaku.


Wywieziona 13 kwietnia 1940 r. do siewierokazachstańskiej [?] obłasti, krasnoarmiejskiego rejonu, kołchozu Liniejewka.

Kołchoz zamieszkały przez Niemców, katolików przybyłych z Chersonia przed 40 laty jako koloniści subwencjonowani przez były rząd carski. Warunki mieszkaniowe na tamtejsze warunki średnie. Z braku opału zimą mieszkańcy przetrzymują zwierzęta w pomieszczeniach mieszkalnych. Jedynym środkiem opałowym jest suszony gnój bydlęcy i słoma, dzielona jak i inne ziemiopłody według trudodni, zależnie od urodzaju, po odprowadzeniu należnych państwu podatków w naturze, które nie są zależne od urodzaju.

W kołchozie tym ulokowano kilka rodzin wojskowych, policyjnych, ziemiańskich – bez mężczyzn i kilka ukraińskich z mężczyznami. Praca w kołchozach na roli, przy bydle i trzodzie, obowiązywała wszystkich zesłańców przydzielonych do brygad. Ani wyżywienia, ani kwater, ani opału zesłańcy Polacy nie otrzymywali w 1940 r. Natomiast mieli prawo mielenia zboża według liczby wypracowanych trudodni, nabywania nie wszystkich produktów w sklepie i mleka centryfugowanego w mleczarni za własne pieniądze. W 1941 r. rodziny ukraińskie otrzymały po kawałku ziemi pod kartofle.

Pomoc lekarska niedostateczna, osiem kilometrów od kołchozu. Lekarstw brak. Małe dzieci, pozostawiane przez pracujące matki w tzw. jasłach [jasli] nie wytrzymywały nowych warunków i przeważnie wyginęły, jak również ginęły z powodu bardzo ostrego przebiegu odry. Dzieci zmuszone uczęszczać do szkoły wiodły prym w klasach, lecz po roku nauki wstydziły się uzewnętrzniać przynależność religijną.

Stan moralny matek i młodych kobiet zależny od zdrowia, warunków pracy i poziomu umysłowego. Życie koleżeńskie w swej skali bardzo serdeczne. Stosunek wzajemny zesłańców przychylny.

NKWD – po przeprowadzonych próbach – propagandy zaniechało, ograniczyło się do dopilnowywania stałego zatrudnienia zesłańców i brania [przez nas] udziału w mityngach, uroczystościach itp.

Łączność z krajem okupowanym przez Sowietów bardzo ścisła, jak i z rodzinami, pozostawionymi na zesłaniu. Pomoc materialna nadchodziła z kraju, a do wojny z Niemcami z Szanghaju. Kontakt nawiązany z Polakami – obywatelami sowieckimi pracującymi na kolejach umożliwił wysłanie do Polski (Tarnopol, Brody, Czortków) kilkunastu słabych fizycznie matek z dziećmi tzw. szlakiem Michalewiczowej, która wyjechała pierwszą kolejką jako chora na płuca i opisała swą podróż przez Pietropawłowsk, Moskwę, Koziatyn, Romanowo, Szepietówkę i pieszo Krzysin, Mohylany. Opis wysłałam do Kowla (dr Grekk lub p. Maria Gutowska) celem przechowania. Z p. Michalewiczową wyjechały: pięcioletnia Bożenka, siedmioletni Wiesio i 12-letni Kazio Wojciechowski, syn żony policjanta – gruźliczki. Próby wysyłania trwały od 1 listopada 1940 r. Pani Michalewicz wyjechała i do dni dzisięciu dojechała 19 marca 1941 r. Po rozpoczęciu wojny z Niemcami wszystkie będące w drodze rodziny wyłapano i wysłano do Ałtajskiego Kraju, skąd miałam wiadomości.

Po otrzymaniu wiadomości od męża uciekłam z kołchozu, gdyż nie dawano zezwoleń na wyjazd i 13 października 1941 r. przyjechałam do Tockoje. Po przebyciu tyfusu brzusznego 5 grudnia 1941 r. rozpoczęłam pracę w Izbie Chorych O. Org. A. [?].

Miejsce postoju, 1 marca 1943 r.