TADEUSZ KWIATKOWSKI

Szer. Tadeusz Kwiatkowski, 20 lat, 2 OSKM [?].

Z dniem wkroczenia władz sowieckich na terytoria polskie zaszły następujące zmiany. Zaczęły się śledztwa, wypytywania i niepokoje, tak dzienne, jak i nocne. Następnie w kolejności podstępne wywożenie obywateli polskich, a na miejsce wywiezionych przywożono swoich obywateli z Rosji.

14 grudnia 1939 r. w sposób oszukańczy aresztowano i mego ojca. Powiedziano mu, że wróci za pół godziny, żeby nawet się ciepło nie ubierał. Od tej chwili ojciec znikł bez śladu.

Po trzech miesiącach, w nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r., z przymusem, pod karabinami wywieziono i nas, całą rodzinę, pocieszając, że ojciec żyje, a my jedziemy do niego i tylko o 300 km. I znów bestialski podstęp, bo załadowano nas w towarowe pociągi, zanieczyszczone, i wieziono we wprost nigdy nieprzypuszczalną przez nas dal, karmiąc pszonką raz na dobę. Wreszcie dowieziono w Sybir, akmolińska obłast, wieś Otradnoje [?]. To jest pięć tysięcy kilometrów od zamieszkałego przez nas Brześcia n. Bugiem. Ojca nie było i do dnia dzisiejszego nie ma o nim znaku.

W wiosce, gdzie zamieszkaliśmy, życie prowadzone było obłudnie przez zamieszkałą ludność, skargi wciąż na brak chleba, naganianie do robót kołchoźnych i pisanie pałek, tak zwane trudodni. Z wypłatą niby chlebem czekano rok, mimo to wszystkiego nigdy nie wypłacono.

Zainteresowania się tą ludnością wyższych władz nie było, a kto składał zażalenie, często nie dochodziło, względnie rozpatrzenie pod psem. Tak i jeszcze gorzej postępowano z nami. Często, goniąc nas do prac, wyrażali się w ten sposób, że będziem was karmić, a wy dalej hulać. Jednak nieprawda, bo nasze rodziny podtrzymywały się tym, że przepłacali trzykrotnie więcej pieniędzmi, które jeszcze mieli za sprzedane rzeczy w miejscu poprzednio zamieszkałym na terytorium Polski. Jednak ducha dodawano nam w listach od rodaków, które zostały gdziekolwiek jeszcze nieruszane przez kropkowane domyślanie się, że przyjdzie chwila, gdy będziemy wolni [sic!].

Fakt jest, doczekaliśmy się chwili, że mogliśmy usłyszeć słowo amnestia i kto zdrów, młody czy stary, ruszyliśmy w szeregi naszej armii, m.in. i ja. 21 października 1941 r. już w mundurze. Pozostali na terytorium Rosji czekają spotkania się z nami w wolnej ojczyźnie.