ZDZISŁAW MAŁYCHA

Dnia 1 czerwca 1946 r. w Opatowie Sąd Grodzki w Opatowie w osobie sędziego Al. Zalewskiego, z udziałem protokolanta R. Cybulskiego, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrał od niego przysięgę na zasadzie art. 108 i następnych kpk, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Zdzisław Małycha
Wiek 41 lat
Imiona rodziców Jan i Bronisława
Miejsce zamieszkania Opatów, ul. Ćmielowska 3
Zajęcie komendant Powiatowej Straży Pożarnej
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Od roku 1942, daty dokładnie nie pamiętam, zostałem z ramienia magistratu przydzielony do miejscowego aresztu w charakterze kierownika, którą to funkcję pełniłem do czasu wkroczenia Armii Czerwonej. Przez cały czas mego pobytu zazwyczaj cele były przepełnione tak dalece, że więźniowie, stojąc niemal w negliżu, mdleli. Większość zatrzymanych składała się z przestępców podejrzanych o działalność polityczną, zbiegłych lub schwytanych na pracę przymusową do Rzeszy, za nielegalny ubój, niedostarczanie kontyngentów itp.

Początkowo niemal codziennie przesłuchiwano aresztowanych w tzw. dyżurce, w czasie którego [to przesłuchania] bito i katowano niemiłosiernie więźniów – Polaków, kładąc ich na stół i bijąc przygotowanymi i przechowywanymi na ten cel bykowcami. Szczególnym okrucieństwem w tego rodzaju „badaniach” odznaczali się: 1. Ryszard Hospodar, cyniczny kat ludności polskiej i żydowskiej, oraz [2.] b. funkcjonariusze policji kryminalnej przy miejscowym SD Stanisław Słonka i Tadeusz Teodorczyk, który katował zatrzymanych na to przechowywaną grubą laską. Czynności te wykonywano, „ze zmęczenia”, na przemian, w czasie zadawania tego rodzaju katuszy ofiara tarzała się we własnym kale, a ślady krwi, widoczne na ścianach, świadczyły o ich okrucieństwie.

Przez okres mego pobytu dwaj wspomniani: Hospodar i Słonka wyprowadzili wspólnie na miejscowe cmentarze, obrane na miejsce straceń, łącznie około 50–60 ludzi. Hospodar, między wieloma innymi, brał udział w zamordowaniu Pronobisa, członka Batalionów Chłopskich, schwytanego z bronią w ręku w okolicach Iwanisk. W zbiorowym mordzie na 21 osobach, dokonanym w pobliskim [...] lesie, w rocznicę której został zastrzelony jej pośredni twórca, szef miejscowego SD Schulz. Nie mniej okrutnymi byli dwaj inni żandarmi niemieccy, obywatel polski Alfred Biller i Wiktor Berger, którzy również brali udział w znęcaniu się nad zatrzymanymi ludźmi i wyprowadzili na miejsce straceń około 50 ludzi. Znanym z wrogiego nastawienia w stosunku do Polaków był kierownik miejscowego Arbeitsamtu Georg Hoffman. On właśnie był twórcą i kierownikiem formalnych poleceń i obław, w szczególności na młodzież polską, którą tysiącami wysyłał w krzyżacką niewolę. Niejednokrotnie sam chwytał ludzi na ulicy, skutkiem czego omijano go powszechnie. Schwytanych bezpośrednio czy też w czasie obław osadzano z jego polecenia w miejscowym areszcie, gdzie bił ich, kopał i wyzywał w obelżywy sposób.

Spośród funkcjonariuszy b. pol. granatowej szczególną służalczością wobec Niemców i szkodliwą działalnością dla narodu odznaczali się: Andrzej Szymczak, Witold Ślęzak, Stefan Grys, Andrzej Pisarkiewicz i inni. Wszyscy oni przyprowadzali schwytanych na roboty do Rzeszy, jeździli w teren celem schwytania ukrywających się od służby w junakach oraz brali udział z bronią w ręku w walkach przeciwko oddziałom polskich partyzantów. Witold Ślęzak „wsławił się” zamordowaniem człowieka, który będąc skazany wyrokiem sądu niemieckiego za potajemny ubój, próbował ucieczki. Dogorywającego na ziemi bił i kopał w sposób nielicujący z godnością człowieka funkcjonariusz policji kryminalnej Tadeusz Teodorczyk. Andrzej Szymczak przyprowadził do aresztu człowieka, u którego w czasie rewizji znaleziono nielegalne papiery, w następstwie czego aresztowane zostało na terenie Ostrowca i okolicy około 70 osób, z których część to opłaciła życiem. Stefan Grys znanym był z brutalnego ustosunkowania się do ludności oczekującej w ogonkach na głodowe przydziały, bił ich przy tym i uprzykrzał im wyczekiwanie w każdy możliwy sposób, i wymuszał od ludności różnego rodzaju świadczenia. Dla przykładu podam fakt, że niejaki Przysiwek, zam. w Karwowie, gminy i powiatu opatowskiego, musiał mu wypłacić w naturze formalny haracz za to, że tolerował dokonywany przez niego tzw. potajemny ubój. W uzupełnieniu swych zeznań pragnę podać, że Stanisław Słonka wraz z drugim funkcjonariuszem policji, Taszyckim, schwytali i oddali w ręce w SD syna Goldmana i drugiego jego kolegę Żyda, których przypadkowo spotkano już po wysiedleniu ogółu ludności żydowskiej. Mimo że w zamian za obietnicę darowania życia wskazali im skarb ukryty w młynie rodziców jednego z nich, w ilości ¾ kg monet złotych. Większą część z tego zrabował Słonka, zaś resztę oddał do miejscowego SD.

Razu pewnego byłem świadkiem, jak Słonka oświadczył Zygmuntowi, Aleksandrowi. braciom Kapsa z Kobylan, którzy wraz z czterema innymi zatrzymani zostali: „Wyście mnie chcieli zastrzelić, teraz ja was zastrzelę”, przy czym uderzył jednego z nich ręką w twarz, drugiego zaś w czasie przesłuchiwania tak skatowano, że się nie mógł poruszać. Obaj oni wraz z wieloma innymi zostali przewiezieni do Oświęcimia. Transporty były eskortowane również przez członków policji kryminalnej Stanisława Słonkę i Nowaczyka, którzy uprzednio krępowali więźniom ręce sznurami. Słonka, Teodorczyk, Nowaczyk, Grys, Szymczak, Ślęzak znani byli, że schwytali wielu ludzi zbiegłych z Rzeszy, których odtransportowano do Niemiec, gdzie ich umieszczano najczęściej w obozach zniszczeń. Wspomniany Hospodar wśród niezliczonych swych zbrodni wywiózł do Ostrowca na miejsce stracenia adw. Jana Kazańskiego z Opatowa.