ALOJZY GAŁEK

Dnia 18 maja 1946 r. w Opatowie Sąd Grodzki w Opatowie, z siedzibą w Opatowie, w osobie sędziego Al. Zalewskiego, z udziałem protokolanta R. Cybulskiego, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Alojzy Józef Gałek
Wiek 43 lata
Imiona rodziców Józef i Jadwiga
Miejsce zamieszkania Opatów, ul. Sienkiewicza 13
Zajęcie woźny sądowy
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

W czasie okupacji niemieckiej, daty dokładnie nie pamiętam, obserwowałem wraz z żoną przez okno, jak żandarm Wiktor Berger zamordował dwu młodych ludzi z Włostowa, strzelając do nich z karabinu w pobliżu muru budynków pomonopolowych. Ze słyszenia wiadomo mi, że znany zbrodniarz niemiecki Hospodar i jego pomocnik Stanisław Słonka byli sprawcami zastrzelenia mieszkańca miasta Opatowa Michała Świderskiego. Inny nie mniej okrutny b. funkcjonariusz policji kryminalnej Tadeusz Teodorczyk chwalił się przede mną, że zastrzelił jakiegoś człowieka z Czyżowa Szlacheckiego czy też Lasocina, okazując mi przy tym jeszcze skaleczona rękę od bicia ofiary.

Również dwaj inni policjanci granatowi: Andrzej Szymczak i Klinger, obecnie nieżyjący, zwierzyli się przede mną, że zastrzelili niejakiego Barańskiego z Karwowa i Sabata z Mydłowa za to, że ci uciekali, będąc podejrzani o jakieś drobne przestępstwa pospolite, przy czym pierwszy z wymienionych, Szymczak, odznaczał się służalczością do władz niemieckich, a wrogim nastawieniem do ludności polskiej. Niejednokrotnie widziałem, jak bił on pałą ludzi za to, że ci nie przestrzegali drobnych zarządzeń porządkowych. Wymuszał od nich przeróżne świadczenia, zabierał produkty żywnościowe, pobierał łapówki w zamian za udostępnienie wejścia do niektórych urzędników – Niemców – miejscowego starostwa, którego był przez cały czas gorliwym opiekunem i stróżem. Niezależnie od powyższego sam zostałem pobity pięścią po głowie i kolbą karabinu przez Szymczaka, podobnie jak żona moja Zuzanna i syn Kazimierz, za wszczęcie jakiejś drobnej sąsiedzkiej sprzeczki. Szymczak mógł sobie na to pozwolić, ponieważ jak wspomniałem, odznaczał się on nadmierną gorliwością w wykonywaniu zarządzeń władz niemieckich, brał udział razem z żandarmami w walkach przeciwko partyzantom, uczestniczył w łapankach na roboty przymusowe do Niemiec itp.

Razu pewnego widziałem, jak b. policjant granatowy Witold Ślęzak odprowadzał na posterunek jakiegoś młodego człowieka, prawdopodobnie z okolic Julianowa, skazanego wyrokiem sądu niemieckiego na 4 lata więzienia. Przy wejściu na posterunek człowiek ów usiłował zbiec, skutkiem czego obaj oni poczęli się szarpać, a następnie Ślęzak wydobył rewolwer i oddał dwa śmiertelne strzały do wymienionego, w następstwie których upadł on martwy na ziemię, skąd został uprzątnięty na skutek polecenia prokuratora niemieckiego z Radomia Bluma.

Stanisław Słonka, funkcjonariusz b. pol. krym., prócz żandarmów miejscowego SD brał udział w rewizji dokonanej u mieszkańca miasta Opatowa, urzędnika pocztowego Borowskiego, w wyniku której znaleziono u niego aparat radiowy, w następstwie czego Borowski, znany w całym mieście z tego, że rozpowszechnianiem wiadomości z radia londyńskiego podtrzymywał ducha narodowego – został przez Niemców w krótkim czasie rozstrzelany. Szkodliwym dla narodu w czasie okupacji był również inny b. policjant granatowy Władysław Jakubowski, zam obecnie we wsi Kornacicach czy też Marcinkowicach, gminy i pow. opatowskiego, który będąc służbowo we wsi Zochcin, gm. Sadowne, pow. Opatów, strzelał do mieszkańców tejże wsi: Władysława, Stanisława i Bronisława, braci Rębiszów, gdy ci, mając przygotowany towar „z nielegalnego” handlu pochodzący, poczęli uciekać, a gdy wymienieni rozbroili go, ten sprowadził żandarmerię niemiecką, która ich matkę, tudzież żonę Władysławę okrutnie skatowała, rabując całkowicie posiadane przez nich mienie. Bracia Rębisze uciekli, a matka i żona jednego z wymienionych, z obawy przez dalszymi represjami, zmuszona była pod fałszywym nazwiskiem wyjechać na roboty przymusowe do Niemiec. W tenże sam sposób ratowali się Władysław i Stanisław, bracia Rębisze, podczas gdy Bronisław został w jakiś czas później zastrzelony przez Niemców na terenie powiatu sandomierskiego. Z całej rodziny Rębiszów, jak mi wiadomo, nikt nie dał o sobie znaku życia.

Szkodliwym dla ludności był również b. policjant granatowy Jan Krowiński, który konfiskował ludności artykuły żywnościowe, brał łapówki i wymuszał innego rodzaju świadczenia, przy czym schwytał i oddał w ręce sądowych władz niemieckich wraz z Andrzejem Pisarczykiem mieszkańca m. Opatowa Zygmunta Wiśniewskiego, który wyrokiem sądu niemieckiego został skazany za jakieś drobne przestępstwo pospolite na dwa lata więzienia, przy czym w czasie ewakuacji więźniów został przez Niemców zamordowany.