MAKSYMILIAN SCHAUNER

Dnia 13 sierpnia 1946 r. Sąd Grodzki w Wałbrzychu w osobie Sędziego Józefa Soroko, z udziałem protokolanta C. Kuchnickiego, aplikanta sądowego, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Maksymilian Schauner
Imiona rodziców Abraham i Regina
Wiek 36 lat
Miejsce zamieszkania Wałbrzych, ul. Psie Pole 16
Zajęcie introligator
Wyznanie mojżeszowe
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Byłem w obozie koncentracyjnym w Płaszowie. Amon Göth był likwidatorem getta w Bochni, w Tarnowie i w Krakowie, a zarazem szefem obozu w Płaszowie. Z getta w Krakowie przyszedłem 13 marca 1943 r. do obozu koncentracyjnego w Płaszowie i byłem tam do sierpnia 1944 r., tj. do likwidacji obozu. Przez cały czas mojego pobytu szefem obozu był sadysta i zdecydowany zbrodniarz Amon Göth.

Miałem możność, a nawet siłą rzeczy musiałem, co dzień patrzeć na jego zbrodnie, których dokonywał na oczach całego obozu. Ulubionym jego sposobem odbierania ludziom życia był strzał w tył głowy. Nawet zmarłych przez powieszenie rozstrzeliwał już po śmierci z rewolweru w ten sposób. Mordował nawet bez powodu, bo ludzi zgiętych przy pracy kilofem zabijał, strzelając w tył głowy do nic niewinnych i niespodziewających się śmierci. Nie było dnia, żeby przechodząc po obozie, nie zabił kogoś. Ponadto regularnie ludzi okradał, zabierając im żywność.

Robił to w ten sposób, że przydziały dla więźniów sprzedawał, gdy tylko nadeszły z rozkazu wyższych władz, a więźniom wydawał tak małe racje żywności, że musieli pomagać sobie żywnością przysyłaną nielegalnie jego zdaniem spoza obozu, za który to występek, gdy doszło to do jego wiadomości, rozstrzeliwał osobiście chociażby i większe grupy ludzi. W pierwszych dniach 1944 r. kazał zamordować 59 osób za to, że pomagały swoim towarzyszom w zdobyciu żywności. Wykonali to przy wszystkich Ukraińcy obozowi na jego rozkaz, a jeśli ktoś żył jeszcze z tych osób, on sam dokończył zbrodni. Trupy na jego rozkaz palono w obozie na stosie, polewając materiałami palnymi.

Nigdy nikomu nie podarował życia i niczyja prośba nikomu nie pomogła. Widziałem, jak zastrzelił 13-letniego chłopaka, który prosił o darowanie życia, prośba nic nie pomogła; kazał chłopca powiesić i nie dość na tym, sam go jeszcze – co tylko powieszonego – poprawił strzałem z rewolweru, strzelając do niego w tył głowy.

Göth utrzymywał także w Krakowie dom rozpusty, z którego czerpał zyski obracane na wódkę, gdyż zawsze pił duże ilości, zbierając na tą wódkę nawet pieniądze od więźniów. W domu rozpusty umieszczał dziewczęta nawet z dobrych rodzin pochwycone na ulicach Krakowa.