ANIELA JAGIELNICKA

Aresztowano mnie 12 lutego 1940 roku razem z mężem (Michałem Jagielnickim, lat 30) i bratem (Piotrem Białowąsem, lat 28) jako podejrzanych kontrrewolucjonistów. Przebywaliśmy w więzieniu w Kałuszu przez cztery miesiące. Z Kałusza wysłano nas do Stanisławowa i tam siedziałam kilka tygodni. Następnie wywieźli nas z powrotem do Kałusza, gdzie odbył się sąd i zapadły wyroki po 20 lat. Po wyroku wysyłano nas po różnych więzieniach. Z Tarnopola 9 lipca 1940 roku wywieziono nas do Rosji. W Rosji również wysyłano nas z jednego do drugiego więzienia. Najdłużej siedziałam w Sizere [?], stamtąd odesłano mnie do lagru na południe, do miejscowości Lingota, tam przydzielono nas do pracy. Ja przydzielona zostałam na stanki, na których robiłam koce, norma była 7,5 koca. Pracowało się 12 godzin, za niewyrobienie normy dawano nam najgorsze jedzenie. Wynagrodzenie za pracę było bardzo małe. Gdy człowiek był chory i przyszedłszy do lekarza nie miał gorączki 38 stopni, nie uznawano go za chorego. Za niestawienie się do pracy karano nas karcerem. W barakach, w których mieszkaliśmy, pełno było różnego robactwa, jak wszy, komary, pluskwy i inne moskity. Tam pracowałam 11 miesięcy.

Z koleżankami żyłyśmy w wielkiej zgodzie, podtrzymywałyśmy jedna drugą na duchu, mimo że nie pozwalano nam mówić po polsku. Wmawiano w nas, że Polska już przepadła, że już nigdy nie powstanie, że Polacy sprzedali swój kraj i że szkoda nawet, abyśmy się modliły, bo i tak już nigdy nie wrócimy.

Gdy wyczytano nam amnestię, jeszcze bardziej pędzono nas do pracy i w dalszym ciągu mówiono nam, że rząd polski nie przyjmie już nas. Dopiero po dwu miesiącach, to jest 28 października 1941, wypuszczono nas z łagru i odesłano do Kattakurganu, tam pracowałam w kołchozie na roli. Tu również praca była ciężka, a wynagrodzenie bardzo małe. Przebywałam tam do 10 lipca 1942 roku. Stamtąd wyjechałam do Wrewska [Olmazor], skąd później jako osoba cywilna wyjechałam za granicę i tam wstąpiłam do Pomocniczej Służby Kobiet. Obecnie znajduję się w Iraku.