JULIA WIĄCEK

Dnia 30 listopada 1946 r. w Radomiu ja, Alot Jan, funkcjonariusz Referatu Śledczego III Komisariatu MO w Radomiu, na polecenie P. Prokuratora Sądu Okręgowego w Radomiu z dnia 4 listopada 1946 r. za N I Ds. 1342/46 w sprawie zamordowania przez gestapo niemieckie Wrony Michała i rodziny, protokolant Szczepanik Henryk, na mocy art. 20 przepisów wprowadzających KPK przesłuchałem niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 106 KPK zeznał on, co następuje:


Imię i nazwisko Julia Wiącek z Lipów
Data urodzenia 15 listopada 1902 r.
Imiona rodziców Józef i Anna Bykówna
Miejsce zamieszkania Radom, ul. Poznańska 14
Zajęcie mężatka przy mężu
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana
Stosunek do stron obcy

Po zapoznaniu mnie z treścią sprawy oświadczam, co następuje: 18 stycznia 1943 r., około godz. 20.00, ja, będąc w swoim mieszkaniu, zauważyłam przez okno stojących na ulicy Niemców ubranych w siwe mundury, jak również i po cywilnemu, którzy strzelali z automatów. Ja początkowo nie wiedziałam, dlaczego strzelają, i myślałam, że są to ćwiczenia. Na ulicę wyjść nie mogłam, ponieważ na podwórku moim stali również Niemcy i nie wypuszczali nikogo z domu.

O tym, czy Wrona Michał lub też Wrona Mieczysław należeli do organizacji, tego nie wiedziałam, a dowiedziałam się dopiero po ich śmierci od kuzynki Wronów, która zamieszkiwała u nich, lecz nazwiska jej nie znam. Wiadomo mi również, że Wronę Michała zabili w mieszkaniu, strzelając z ulicy w okna, gdzie mieszkał Wrona. Syn Mieczysław w czasie napadu Niemców uciekł z mieszkania i ostrzeliwując się do ostatniej chwili, został zabity na Borowca placu przy ulicy Kolejowej, gdzie również zabili matkę Franciszkę, którą zabrali z mieszkania. Franciszka Wrona po zabiciu męża przez Niemców wyszła do nich, mówiąc: „Panowie zabiliście mi męża”, na co Niemcy, śmiejąc się, powiedzieli: „Chodź, stara cholero, to ci pokażę, jakiegoś syna wychowała” i po zaprowadzeniu jej na plac Borowca, gdzie był zabity już syn Mieczysław, zabili również matkę.

O powyższym opowiedział mi Roze, imienia nie znam, zamieszkały pod nr. 10 przy tejże ulicy. Wiadomo mi również, że Wrona Michał został pochowany w ogródku, tam gdzie mieszkał, ponieważ widziałam, jak ciągnęli go z mieszkania za sznurek do wykopanego dołu. Co do Wrony Mieczysława nic powiedzieć nie mogę, ponieważ mało go widziałam, gdyż jeździłam za handlem, natomiast rodzice byli ludźmi uczciwymi, co może każdy powiedzieć z sąsiadów.

Tyle mi wiadomo w tej sprawie i odczytano mi.