KAZIMIERZ SZCZERBIŃSKI

Dnia 26 listopada 1947 r. w Radomiu Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Niemieckich z siedzibą w Radomiu w osobie członka komisji adwokata Zygmunta Glogera przesłuchała niżej wymienionego w charakterze świadka bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Kazimierz Szczerbiński
Wiek 52 lata
Imiona rodziców Władysław i Wanda z d. Furgo
Miejsce zamieszkania Radom, ul. Bydgoska 5 m. 1
Zajęcie urzędnik kolejowy
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Od roku 1937 do 1945 mieszkałem stale w Garbatce. W lecie roku 1942 – miesiąca ani dnia dokładnie podać nie mogę – Garbatka okrążona została kordonem żołnierzy z formacji: żandarmeria, oddziały ruskie, ukraińskie i gestapo. Co kilka kroków stał żołnierz tak, że wymknąć się nie można było. Do uciekających zaś strzelano i bez przerwy te strzały było słychać. Same aresztowania, które odbyły się w nocy, trwały do późnego popołudnia dnia następnego.

Wszystkich aresztowanych zgrupowano w dwóch budynkach szkolnych, położonych obok stacji kolejowej – gdzie również urzędowało dowództwo stacji. Tam również przeprowadzono badania, w czasie których stosowano bicie, tak przynajmniej podawali ci z informatorów, którzy z daleka obserwowali budynki. Mówili oni, że po badaniach wynoszono ludzi, przeprowadzając ich do drugiego budynku. Aresztowano wtedy około kilkuset osób, całą miejscową inteligencję, nauczycieli, lekarzy, aptekarza, księdza, prawie wszystkich właścicieli sklepików i trochę elementu przestępczego. Z przychodzących pociągów zabierano wszystkich wysiadających na stacji Garbatka.

Zdaje się na drugi albo na trzeci dzień – załadowano aresztowanych na samochody i powieziono ich skutych i powiązanych pod dwóch w kierunku Kielc. W tym czasie, zdaje się, było zlikwidowane getto w Garbatce, przy czym wszystkich starszych Żydów, kobiety i dzieci wystrzelano. Już po 2 tygodniach zaczęły przychodzić z obozu Oświęcim depesze z zawiadomieniem o śmierci. Takich depesz przyszło bardzo dużo. W ogóle z tej partii wróciło b. mało ludzi.

O spowodowanie tych aresztowań w Garbatce ogólnie podejrzewano sołtysa Bernacika z synem, malarza Rutkę, urzędnika z Dyrekcji Kolejowej, pracownika za czasów niemieckich gminy Policzna Gajka, również z synem, i jeszcze jednego, osobnika nazwiska którego sobie nie przypominam. Wyżej wymienionych w roku 1943 lub 1944 partyzanci powiesili w miejscowym lesie. Większych tego rodzaju aresztowań na terenie Garbatki nie było – natomiast były stałe łapanki na roboty i na wywóz do Niemiec. Jedna z takich większych łapanek na roboty miała miejsce w 1944 roku – wzięto wtedy około tysiąca ludzi. Ludzie tak ciągle byli niepokojeni tymi łapankami, że w końcu budowali sobie schroniska poza domem i w lesie, jak również w studniach, by tylko uchronić się przed wzięciem do roboty. Największe nasilenie tych bran[ek] było w roku 1943 i w 1944.