JAKUB GUTMAN

Dnia 19 stycznia 1948 r. w Częstochowie Sędzia Śledczy rejonu Sądu Okręgowego w Częstochowie w osobie Sędziego M. Domagały [?] przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 KPK oraz o znaczeniu przysięgi, Sędzia odebrał od niego przysięgę na zasadzie art. 109 KPK po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Jakub Gutman
Wiek 37 lat
Imiona rodziców Nadma i Taja z d. Lubkowska
Miejsce zamieszkania ul. Krótka 38, Częstochowa
Zajęcie krawiec
Wyznanie mojżeszowe
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Pierwszy raz spotkałem się z Böttcherem we wrześniu 1942 roku w czasie akcji urządzonej przez Niemców w częstochowskim getcie. 25 września roku byłem przeznaczony wraz z innymi Żydami do wywiezienia. W czasie dzielenia ludności na pewne grupy, Niemcy przydzielili mnie do fabryki „Metalurgia” przy ul. Krótkiej 1 w Częstochowie. Böttchera zobaczyłem ponownie 25 września 1944 roku na Nowym Rynku w Częstochowie, gdzie właśnie odbywała się segregacja Żydów. Böttcher stał w towarzystwie Segenharta, Heinricha Trembuwskiego i innych. Dokonywali podziału ludności żydowskiej, a Böttcher wraz z grupą gestapowców dopilnowywał wszystkiego. 28 września 1942 roku odbyła się trzecia akcja. Ja w tym czasie pracowałem w aprowizacji [?] w fabryce „Metalurgia”. Kiedy pobieraliśmy chleb z piekarni Soldbaga przy ul. Nadrzecznej, przybiegł granatowy policjant Piasecki i oświadczył, że platforma, którą mieliśmy zabrać pieczywo do fabryki, potrzebna jest na stacji kolejowej, gdzie odbywało się załadowywanie ludności żydowskiej. Zgodnie z poleceniem ja, Winer Abe, Dąbrowicz Suleh, Zębek [?] Moszek pojechaliśmy na bocznicę kolejową przy fabryce „Warta”. Tutaj zauważyłem Böttchera wraz z całą grupą wyższych oficerów niemieckich. Widziałem, że wszystkim Żydom zabierano obuwie, które ładowaliśmy na platformę. Nadmieniam, że w czasie pierwszej i drugiej akcji nie zdejmowano obuwia. Gdy Böttcher przyjechał na punkt załadunku, wówczas on sam musiał wydać takie polecenie. Obuwie zabrane od Żydów zawiozłem na ul. 1 Maja.

Wiosną 1943 roku, dokładnej daty nie pamiętam, już po utworzeniu małego getta w Częstochowie, Böttcher przyjechał na inspekcję. Obchodził wszystkie placówki pracy, także szpital przy ul. Garncarskiej 65. Widziałem sam, jak Böttcher wszedł na teren szpitala. Musiał wydać jakieś specjalne rozkazy, ponieważ nazajutrz po jego wyjeździe wyprowadzono ciężko chorych Żydów i rozstrzelano ich na Rynku Warszawskim. Böttcher, jak mi wiadomo, rozkazał swoim podwładnym, aby skontrolowali placówki pracy i sprawdzili, czy są w nich zatrudnione dzieci. Odbyło się to dzień po wyjeździe Böttchera. W czasie kontroli znana mi osobiście Cymermanowa i jej córka zostały rozstrzelane na rynku za to, że nie były przy pracy.

W styczniu 1944 roku Böttcher był na inspekcji w Hasagu w Częstochowie. Przed tym jednak widziałem Böttchera przy ul. Garibaldiego, gdzie również dokonywał przeglądu placówek pracy. Jeden z Polaków opowiadał mi, że wieczorem tego dnia, kiedy była kontrola w Hasagu i na ul. Garibaldiego, Böttcher dostał u Hessa [nieczytelne] terenu barakowych [?] jednego z Żydów, a mianowicie Teigla Tajenteina, który miał przy sobie blaszane puszki na jedzenie. Na pytanie, skąd otrzymał te puszki, Tajentein odpowiedział, że sam zrobił je z blachy. Został zabrany na wartownię i od tej chwili ślad po nim zaginął, do dzisiaj nie wrócił.

W lipcu 1944 roku, po ewakuacji Radomia i Skarżyska, pracowałem w warsztacie krawieckim (ul. 3 Maja 77) i tutaj znowu zobaczyłem Böttchera, który wysyłał Niemców na Powstanie Warszawskie, jak mi opowiadali niektórzy z nich. Wszyscy Niemcy bali się go jak ognia. Zauważyłem, jak jeden z żandarmów ukrył się przez Böttcherem do śmietnika. Ponieważ wkrótce zostałem przeniesiony do Hasagu, gdzie warunki od chwili pobytu Böttchera w Częstochowie ogromnie się pogorszyły. Więcej w sprawie Böttchera nie wiem.