JAN BRACH

Dnia 12 lutego 1948 r. w Radomiu Sędzia Śledczy I rejonu Sądu Okręgowego w Radomiu w osobie Sędziego B. Ogniewskiego [?] przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania oraz o znaczeniu przysięgi, Sędzia odebrał od niego przysięgę na zasadzie art. 254 KPK, po czym świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Jan Brach
Wiek 28 lat
Imiona rodziców Jan i Marianna z Prusów
Miejsce zamieszkania ul. Słowackiego 13, Radom
Zajęcie bez pracy
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

W czasach okupacji niemieckiej byłem dozorcą domu przy ul. Ogrodowej 13 w Radomiu, który był własnością Kazimierza Myszkowskiego. Wraz z żoną obsługiwałem również jego willę przy ul. Sienkiewicza 24. W roku 1942, bliższej daty nie pamiętam, zamieszkał w niej ze swoją żoną dr Böttcher, Polizeiführer na dystrykt radomski, dowódca SS i policji. W jego mieszkaniu, poza innymi pracami, paliłem też w piecach. Böttcher miał służącą, Polkę, która nie chciała mówić po polsku, lecz po niemiecku. Pochodziła z Suchy pod Białobrzegami.

Bywając w mieszkaniu Böttchera, widziałem wiszące tam portrety Hitlera, Göringa i innych dygnitarzy hitlerowskich.

Ceny stopniowo wzrastały, a my z żoną mieliśmy razem 120 zł pensji miesięcznie, którą po wyrzuceniu Myszkowskiego płacił nam Böttcher. Dlatego pewnego razu posłałem do niego swoją żonę, aby poprosiła o podwyżkę, ponieważ trudno było wyżyć za tych parę złotych.

Böttcher za pośrednictwem swojej służącej, której nazwiska nie znam, powiedział żonie, że istotnie dla robotników na dwie osoby 120 zł miesięcznie to za mało, ale dla Polaków – to stanowczo za dużo. Wobec tego żona wróciła z niczym.

Pewnego dnia lokatorzy domu przy Ogrodowej 13, Polacy, dostali rozkaz, który wyszedł od Böttchera, aby w ciągu 24 godzin opuścić dom. Spędzono tam później Żydów, którzy musieli rozebrać budynek do fundamentów, zostawiając mi moje mieszkanie. Następnie pobudowano tam garaże dla samochodów z dystryktu. Pojazd Böttchera garażował przy ul. Sienkiewicza 24.

Pewnej zimowej nocy, daty nie pamiętam, był wtedy mróz, zajechały przed dom cztery ciężarowe auta, w których było około 30 ludzi, prawdopodobnie Żydów. Przywieziono wtedy części składanych baraków, które ci ludzie składali w jedno miejsce na podwórku.

Widziałem przez okno przywiezionych, jak pracowali boso, z gołymi głowami, w samych koszulach, a na zewnątrz było zimno. Następnie z wymienionych części zbudowano baraki, które służyły za garaże.

Mimo, że z Böttcherem stykałem się codziennie, kiedy paliłem w piecach, nie rozmawiałem z nim. On nawet nie umiał mówić po polsku. Nie byłem świadkiem zbrodniczej działalności Böttchera.

Przed willą, gdzie mieszkał, strona ulicy była zagrodzona i niedostępna dla Polaków, w dzień stała jednoosobowa straż, nocą było to trzech ludzi.

Więcej w sprawie nie wiem.

Odczytano.

Dodam, że na ścianie w mieszkaniu Böttchera wisiał duży portret, na którym było zdjęcie Hitlera, Göringa, Böttchera i jeszcze czwartego – wszyscy razem. Böttcher miał na wyłogach kołnierza trupie główki i dwie gwiazdki.

Odczytano.