MARIAN ŁOPUSZYŃSKI

16 listopada 1945 r. w Treblince sędzia Z. Łukaszkiewicz przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Marian Łopuszyński
Wiek 56 lat
Imiona rodziców Klemens
Miejsce zamieszkania Mrozy
Zajęcie rolnik
Wyznanie katolickie
Karalność sądem niekarany

Od lipca 1940 roku wydzierżawiłem kopalnię żwiru mieszczącą się w pobliżu obozów w Treblince. Wiosną 1942 władze niemieckie zajęły kopalnię żwiru, usuwając mnie jako dzierżawcę. Mimo to bywałem często w żwirowni jako przedstawiciel firm budowlanych warszawskich, dla których dostarczałem żwir. Obecnie, od czasu wejścia Armii Czerwonej, prowadzę znowu żwirownię na własną rękę.

Z obserwacji poczynionych przeze mnie co do obozów założonych przez Niemców w Treblince mogę podać następujące fakty.

W końcu września 1941 roku uruchomiony został obóz pracy nazywany polską Treblinką. Pobudowano tam szereg baraków, ogrodzono teren drutem i zaczęto zwozić więźniów. W pierwszym okresie funkcjonowania obozu przeważającą większość więźniów stanowili Żydzi. Przypuszczam że było ich około 90 proc. Następnie liczba Polaków umieszczanych w obozie stale wzrastała, tak że przy końcu było ich na pewno więcej niż połowa.

Obchodzenie się z więźniami początkowo było względnie ludzkie, następnie od 1942 zaczęto w bestialski sposób znęcać się nad nimi. W tym okresie sprowadzono do obozu jako obsługę Ukraińców, którzy dopuszczali się największych okrucieństw. Komendantem obozu był SS-man, poza tym w obozie była pewna liczba SS-manów, którzy również katowali więźniów. Więźniowie byli używani do pracy w kopalni żwiru oraz wożeni transportami do roboty na stacji Małkinia.

Wiadomo mi, że przy pracy zabijano bardzo wiele osób. Poza tym w lesie położonym w pobliżu obozu odbywały się stale egzekucje Polaków i Żydów.

Obóz czynny był aż do samego prawie wejścia Armii Czerwonej. W ostatniej chwili większość więźniów Polaków rozpuszczono, zaś Żydów wystrzelano w lesie.

Co do obozu śmierci dla Żydów, to – o ile się nie mylę – zaczęto go budować wiosną 1942 roku. W okresie żniw tegoż roku zaczęły przychodzić masowo transporty kolejowe Żydów. Największe nasilenie transportów trwało przez kilka miesięcy, później liczba ich się zmniejszyła.

Dokładnych danych co do liczby transportów nie mogę podać, gdyż nie będąc stale w żwirowni, nie miałem możności dokonywać systematycznie obserwacji. Pociągi z Żydami przychodziły na stację Treblinka, skąd następnie po 20 wagonów wpychano na rampę obozu. Na stacji zabijano bardzo wiele osób z transportu, które bądź to usiłowały uciekać, bądź prosiły o podanie wody. Obsługa pociągu złożona z Ukraińców, Łotyszów i Litwinów strzelała z karabinów w wagony (przez drewniane ściany), zabijając wielu ludzi. W wagonach było przeważnie od 100 do 120 osób.

Pewnego razu na stacji Treblinka byłem świadkiem nadejścia takiego transportu. Ponieważ dużo osób z transportu usiłowało zbiec, obsługa otworzyła ogień tak silny, że po pewnym czasie zabrakło im amunicji i rannych dobijano kolbami.

Idąc do żwirowni, musiałem przechodzić wzdłuż obozu zniszczenia. Droga ta robiła niesamowite wrażenie, gdyż z obozu dolatywał stale jęk i histeryczne krzyki kobiet. Wrażenie to było tak silne, że do dzisiaj jestem wstrząśnięty.

Jak słyszałem, zabijanie w obozie odbywało się w komorach. Po zagazowaniu trupy podobno wagonikami wożono do dołów. Początkowo trupy ofiar były grzebane w dołach kopanych przez bagry. Później zaczęto palić zwłoki i palenie to trwało cały 1943 rok.

Wiosną 1944 teren obozu został zaorany i obsiany. Gospodarował na tym terenie Ukrainiec osadzony przez Niemców.

Protokół odczytano, po czym został przez świadka podpisany na każdej stronie.