JÓZEF POGORZELSKI

18 października 1945 r. w Sokołowie sędzia Z. Łukaszkiewicz przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Józef Pogorzelski
Wiek 34 lata
Imiona rodziców Kazimierz
Miejsce zamieszkania stacja kolejowa Kostki
Zajęcie dyżurny ruchu PKP
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

O ile pamiętam, od czerwca 1942 roku zostałem przeniesiony na stację Treblinka, gdzie miałem pracować jako dyżurny ruchu. W charakterze tym pracowałem aż do czasu wejścia Armii Czerwonej.

Już w czasie mego przybycia czynny był obok stacji Treblinka obóz pracy dla ludności polskiej i słyszało się o tym, że jest przygotowywany drugi obóz, którego cel na razie był niewiadomy.

W jakiś czas po moim przybyciu do Treblinki przyszedł pierwszy transport Żydów. Z dyrekcji kolejowej w Warszawie przyszła równolegle instrukcja, że przez stację Treblinka przechodzić będą pociągi z przesiedleńcami (Umsiedlungszuge).

W jakiś czas po pierwszych transportach (przypominam sobie, że pierwsze transporty przyszły w drugiej połowie lipca 1942) zaczął dolatywać do stacji okropny zapach trupi i wtedy wszyscy nabraliśmy przekonania, że w Treblince obok obozu pracy znajduje się drugi obóz – śmierci.

Co do postępowania z transportami na stacji Treblinka, to było ono następujące. Transport po przyjściu obejmowany był przez dwóch kolejarzy niemieckich specjalnie w tym celu zatrudnionych na stacji, którzy dzielili transport przeważnie na trzy części i części te stopniowo były wpychane przez parowóz przetokowy na bocznicę, która prowadziła do obozu.

Nikt z polskiej obsługi stacyjnej nie miał prawa wkraczać na teren obozu i dlatego nie jest mi wiadomo, co działo się z transportami po wprowadzeniu ich na teren obozu, oraz jaki był sposób unicestwiania ludzi.

Transporty składały się przeważnie z 50 – 60 wagonów, w każdym zaś wagonie mieściły się duże ilości ludzi. Pamiętam napisy kredą, z których wynikało, że w niektórych wagonach było 180 – 200 osób. Obsługa pociągów składała się z Niemców i Ukraińców, którzy zabijali bardzo wiele osób za wszelkie usiłowania wydostania się z wagonu.

Po odejściu transportu na stacji leżało wiele trupów.

Pamiętam pewien transport z Międzyrzeca, w którym – jak mówił żandarm z obsługi – jechało 10 tys. ludzi. Podobno w wagonach było bardzo dużo trupów. Z rozmów ze wspomnianymi wyżej pracownikami niemieckimi na stacji Treblinka wiem, że poszczególne transporty zawierały cztery, pięć, sześć i więcej tysięcy ludzi.

O ile chodzi o nasilenie transportów, to wobec upływu czasu nie jestem dzisiaj w stanie dokładnie sprawy tej naświetlić. Wiem w każdym razie, że był dłuższy czas, w którym przychodziły transporty bez przerwy, codziennie. Przypuszczam, że najwłaściwiej określam okres tych częstych transportów między początkiem sierpnia 1942 a Nowym Rokiem 1943. Potem przychodziły jeszcze transporty, ale już rzadziej.

W okresie największego nasilenia przychodziły, jak przypuszczam, przeciętnie co najmniej dwa transporty. Były dnie, gdy przychodziły trzy, a pamiętam również i cztery transporty dziennie.

Początkowo, jak słyszałem, trupy ofiar chowane były w dołach, później zaczęto je spalać (nie potrafię ustalić daty, od kiedy). Palenie odbywało się bez przerwy i trwało jeszcze przez pewien czas po powstaniu w obozie (o ile się nie mylę sierpień 1943), w czasie którego część obozu została zniszczona.

Bardzo często przechodziły przez stację Treblinka pociągi po czterdzieści – pięćdziesiąt wagonów, zapełnione ubraniami i przeznaczone do Niemiec. Przypuszczam, że pociągów takich przeszło kilkadziesiąt.

Wiadomo mi również, że przywożono do Treblinki Żydów z zagranicy. W szczególności pamiętam transporty z Bułgarii i Grecji.

W czasie pracy na stacji Treblinka, w przekonaniu, że dane dotyczące obozu śmierci będą potrzebne na przyszłość, starałem się ustalić ogólną liczbę ofiar. Nie prowadziłem w tym celu żadnych zapisków, gdyż znalezienie takich notatek przez Niemców groziłoby śmiercią, pamięciowo jednak uświadomiłem sobie liczbę transportów. Według tych moich obliczeń przypuszczam, że w Treblince zginęły co najmniej dwa miliony osób.

Podaję jeszcze nazwiska Niemców pracujących na stacji Treblinka. Pierwszy nazywał się Rudolf Emerich, a drugi Willy Klinzmann. Wszelkie dokumenty dotyczące ruchu pociągów uległy w czasie działań wojennych zniszczeniu na stacji Treblinka, zresztą pociągi z Żydami chodziły poza rozkładem i nie były notowane w księgach stacyjnych.

Protokół odczytano, po czym został przez świadka podpisany na każdej stronie.

Dodatkowo podaję, że wiosną 1943 przez stację Treblinka przeszło kilka transportów Żydów z kierunku północnego (od stacji Małkinia). Transporty te przechodziły bez zatrzymania się
i były przeznaczone do stacji Sobibór.