WŁADYSŁAW SIWEK

Dnia 1 sierpnia 1947 r. w Krakowie, wiceprokurator Sądu Apelacyjnego w Krakowie Edward Pęchalski, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, działając na zasadzie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), z udziałem protokolantki, aplikantki Krystyny Turowiczówny, przesłuchał w trybie art. 20 przepisów wprowadzających kpk, w związku z art. 107 i 115 kpk, niżej wymienionego świadka, który zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Władysław Siwek
Data i miejsce urodzenia 14 kwietnia 1907 r. w Niepołomicach
Imiona rodziców Antoniego i Marii Zięba
Narodowość i przynależność państwowa polska
Wyznanie rzymskokatolickie
Zawód urzędnik kolejowy
Stan cywilny żonaty
Karalność niekarany
Miejsce zamieszkania Niepołomice 802

Do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu dostałem się 8 października 1940 r., wysłany tam przez tarnowską placówkę gestapo jako podejrzany o przynależność do tajnej organizacji polskiej. W Oświęcimiu otrzymałem nr 5826 i odznakę więźnia politycznego w postaci czerwonego trójkąta. Przebywałem tam do 25 października 1944 r., w którym to dniu wraz z większym transportem przeniesiono mnie do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen.

Po odbyciu kwarantanny obozowej w Oświęcimiu zatrudniony byłem początkowo przy różnych komandach, a od kwietnia 1941 r. do końca mego pobytu w tym obozie pracowałem

w Bauleitung w malarni. W tym okresie zdołałem się zapoznać z najrozmaitszymi przejawami stosowanych wobec więźniów tortur i różnych form prześladowań. Zapamiętałem też wielu spośród SS-mańskiej załogi obozowej, którzy dopuszczali się tych czynów. Obecnie, po przyjrzeniu się fotografiom członków byłej załogi obozu oświęcimskiego wywieszonym na publiczny widok w Rynku Krakowskim, rozpoznałem dwóch SS-manów, a mianowicie Kurta Müllera i Ericha Dingesa. Kurt Müller był najpierw Blockführerem na kilku blokach, a następnie gdzieś od jesieni 1943 r. zatrudniony był w Arbeitseinsatz. Zetknąłem się z nim bliżej wtedy właśnie, gdy tam pracował. Przychodził on bowiem wówczas często do Bauleitung i ukradkiem obserwował zatrudnionych przy pracy więźniów. Za byle jakie przewinienie – jak chwilowe wyprostowanie się przy pracy lub zapalenie papierosa – składał meldunki, powodując osadzenie danego więźnia w bunkrze. Ponadto bardzo często zarządzał osobiste rewizje więźniów w Bauleitung oraz rewizje w warsztatach w poszukiwaniu tytoniu lub jedzenia i w przypadku ujawnienia jakichkolwiek niedozwolonych przedmiotów kierował meldunki do komendy obozu. Był on wówczas znany wśród więźniów jako jeden z najbardziej niebezpiecznych SS-manów, który po prostu czyhał na jakąkolwiek sposobność, by móc kogoś wykończyć meldunkiem. O jego usposobieniu i nastawieniu wobec więźniów świadczy fakt, iż kiedy w lecie 1944 r. podczas apelu wieczornego wieszano publicznie jednego z więźniów, Żyda, i kiedy podczas tego więzień ów zerwał się z szubienicy, Müller natychmiast postarał się o nowy, gruby sznur, z którym biegł, by go dostarczyć katowi. Po drodze jednak przed blokiem 24. zatrzymał go niespodzianie jakiś inny SS-man, który mu zwrócił uwagę, iż niepotrzebnie miesza się do egzekucji, skoro w niej nie bierze udziału. Pod wpływem tego Müller wstrzymał się i sznura katowi nie podał.

Erich Dinges znany mi jest również z okresu mego pobytu w Bauleitung. Przychodził on tam często i zawsze był w stosunku do więźniów źle nastawiony. Kilkakrotnie musiałem mu na zamówienie zrobić obrazy, gdyż dowiedział się, że jestem malarzem amatorem. Gdy raz z powodu nawału pracy nie namalowałem mu zamówionego przezeń obrazu, zwymyślał mnie od „polskich świń”. Z sadystycznym zadowoleniem przyglądał się nędzy więźniów i złemu ich traktowaniu. Raz w Bauleitung w malarni wybrał sobie dwóch więźniów Żydów i kazał im się wzajemnie boksować. Ponieważ nie byli oni bokserami z zawodu ani też z powodu wycieńczenia fizycznego nie mogli uprawiać tego sportu ku zadowoleniu Dingesa, ten pod pozorem pokazania im, jak się należy boksować, zaczął boksować jednego i drugiego tak silnie, iż obaj upadli nieprzytomni na podłogę. Był on równie niebezpieczny jak Kurt Müller i gdy wchodził do malarni w Bauleitung, wszyscy więźniowie starali się w miarę możności zejść mu z oczu, gdyż w zwyczaju jego było bicie więźnia bez powodu. Jakie funkcje Dinges spełniał w obozie, tego nie wiem.

Na tym protokół zakończono i przed podpisaniem odczytano.