JÓZEFINA WĘGLARSKA

Dnia 20 czerwca 1947 r. w Piotrkowie, sędzia śledczy Sądu Okręgowego w Piotrkowie z siedzibą w Piotrkowie, w osobie sędziego P. Królikowskiego, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Józefina Węglarska (Ziuta)
Wiek 43 lata
Miejsce zamieszkania Piotrków Trybunalski, ul. [nieczytelne] 34
Zajęcie przy mężu
Wyznanie katoliczka
Karalność niekarana
Stosunek do stron obca

Byłam w obozie Ravensbrück od 1940 do 1944 r. W obozie poznałam Marię Mandel [Mandl], która była główną dozorczynią. Początkowo, w 1940 r., Mandel była dozorczynią w bunkrze (areszcie). W 1941 r. na jesieni była mianowana główną dozorczynią obozu (Oberaufseherin). Mandel postępowała z więźniarkami w sposób nieludzki. W czasie jej urzędowania apele trwały po kilka godzin. Musiałyśmy stać boso na podwórku obozowym, nie bacząc na pogodę, a były dni, kiedy było bardzo zimno i padał śnieg. Mandel biła i kopała więźniarki za najdrobniejsze z jej punktu widzenia przewinienia. Tak na przykład stojąc podczas apelu, bezwiednie wysunęłam jedną nogę na parę centymetrów naprzód. Mandel podleciała do mnie i kopnęła mnie z całych sił w tę nogę. Po tym zdarzeniu noga bolała mnie przez dwa tygodnie.

Wiosną 1942 r. zaczęły się egzekucje, tylko Polek. Mandel przed wyprowadzeniem ofiar na stracenie biła je i kopała bez żadnych powodów. Zaznaczam, że Mandel przy każdym spotkaniu z więźniarkami biła je, kopała, przy tym zadawała ciosy fachowo, w najboleśniejsze miejsca. Biła do utraty przytomności, ofiary miały zmasakrowane twarze, zalane krwią, posiniaczone. Miała zwyczaj bić przeważnie w dolną część brzucha. Mnie osobiście Mandel nigdy nie uderzyła. Był raz wypadek, że doszła do mnie i powiedziała: „Masz spojrzenie, jak gdybyś chciała mnie zabić”. Jednak mnie nie uderzyła.

W obozie razem ze mną siedziały piotrkowianki: Eugenia Kluska (ul. Sieradzka 1); Maria Konsy (ul. Piastowska 3); Bronisława Kaciużanka (Huta „Kara”); Stanisława Parol (elektrownia); Janina Kacperska (ul. Legionów 16); Sabina Albrecht (sklep Łączyńskiej przy ul. Słowackiego).

Nie mogę przytoczyć nazwisk pobitych przez Mandel, gdyż w obozie było dużo więźniarek, w pierwszym roku 4 tys., a pod koniec ok. 60 tys. osób. Mandel biła codziennie po kilkadziesiąt osób. Sama to widziałam, lecz nazwisk nie znałam. Pamiętam wypadek, że w 1941 r., gdy byłam na bloku 9. (ok. 800 osób), Mandel pobiła jedną więźniarkę tak silnie, że ta po paru dniach zmarła w rewirze (szpitalu). Trzymając ją lewą ręką za włosy, drugą ręką biła ją pięścią w twarz, która zalała się krwią, a gdy więźniarka upadła, to jeszcze kopnęła ją kilkanaście razy w brzuch. Codziennie było kilka takich wypadków ciężkiego pobicia, lecz nie wiem o losie pobitych, gdyż stan personalny bloku stale się powiększał.

W 1942 r. Mandel została przeniesiona do Oświęcimia. Alfrede Kock, Erny Baden i Luizy Danz nie znałam, gdyż ich w naszym obozie nie było.

Zeznałam wszystko. Odczytano.