ROZALIA JURASZEK

Dnia 21 czerwca 1947 r. w Poznaniu, członek Okręgowej Komicji Badania Zbrodni Niemieckich w Poznaniu, w osobie podprokuratora St. Lechmanna, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 106 kpk, zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Rozalia Juraszek z d. Jabłońska
Wiek 36 lat
Imiona rodziców Marian i Bronisława z Milewskich
Miejsce zamieszkania Poznań, ul. Chełmońskiego 8 m. 4
Zajęcie studentka
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana
Stosunek do stron obca

Krótko po aresztowaniu mojego śp. męża Mariana Karola w Rajcu pod Radomiem w dniu 24 stycznia 1941 r. zostałam i ja w Warszawie aresztowana i osadzona 29 maja tego samego roku w więzieniu w Radomiu. 3 sierpnia 1941 r. wywieziono mnie z grupą liczącą ok. 70 kobiet do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Przybyłyśmy tam 4 sierpnia. Umieszczono nas na krótki czas na bloku 16., a następnie osadzono w bloku 11., którego kierowniczką była Hermina Pacyna, skazana w Katowicach na dożywotnie więzienie. Na czele obozu kobiecego stała jako główna dozorczyni (Oberaufseherin) Langefeld. Jakkolwiek sama ona nie biła, to jednak była przy wszystkich znęcaniach się SS-manów nad więźniarkami; poza tym zajmowała się ona wysyłaniem transportów więźniarek na śmierć przez zagazowanie. Były to transporty tak zwanego Arbeitsunfähig, szły one od 3 do 20 marca 1942 r. włącznie, co drugi dzień.

Takich transportów było około ośmiu, liczących po ok. 120 osób, łącznie więc do tysiąca osób. Ponieważ na terenie obozu nie było wówczas jeszcze komory gazowej, przeto transportowano ofiary do innego obozu, prawdopodobnie w Buchenwaldzie.

Zastępczynią Langefeld była Zimmermann [Emma Zimmer], która odznaczała się szczególną nienawiścią do Polek. Biła je przy każdej sposobności, obrzucała wyzwiskami [nieczytelne], Verfluchte Polin, [nieczytelne] itp.

W czasie urzędowania dozorczyni Langefeld przeprowadzono egzekucje przez rozstrzelanie. Za czasów mojego pobytu w obozie Ravensbrück odbyła się taka egzekucja po raz pierwszy 5 października 1941 r. Stracono wówczas za murem obozu Irenę Kowalską z Piotrkowa. Inne więźniarki zostały z Ravensbrück wywiezione i stracone w więzieniach terenowo właściwych, na przykład trzy więźniarki Rozpędowskie z powiatu radomskiego zostały stracone w Kielcach. Los ten spotkał łącznie 18 osób. Za murem obozu stracono dalej Marię Maciejczak w marcu 1942 r., następnie Eugenię Iwańczak 2 kwietnia 1942 r., 13 kwietnia tego samego roku rozstrzelano 18 osób (same Polki), 18 kwietnia – 13 osób. Bliższe dane mam zapisane w notatkach, które przechowuję w domu. W notatkach tych są nazwiska ofiar i daty egzekucji.

Od 1943 r. tracono więźniarki przez powieszenie.

Komendantem obozu w Ravensbrück był SS-man Koegel (dawniejszy lekarz obozowy), jego następcą był Meyer, który w lutym 1942 r. przeszedł – jak słyszałam – do obozu w Oranienburgu.

W końcu kwietnia lub w początkach maja 1942 r. Langefeld przeszła do obozu w Oświęcimiu, a jej miejsce objęła dozorczyni z bunkra Maria Mandl. Była to inteligentka niemiecka, jedyna chyba dozorczyni posiadająca średnie wykształcenie. Ponieważ w bunkrze nie przebywałam, nie mam bezpośrednich informacji o jej zachowaniu się w tej części obozu. Po objęciu funkcji Oberaufseherin Mandl szalała po całym obozie kobiecym. Widziało się ją zawsze w rękawiczkach, zawsze bijącą, kopiącą i obrzucającą więźniarki ordynarnymi wyzwiskami. Pokrzywdzonych przez nią więźniarek było tak dużo, że trudno mi przytaczać nazwiska. Niektóre więźniarki zostały pobite okrutnie. O ile chodzi o dalsze nazwiska: Alfredy Kock, Emmy Boden i Luizy Danz, to nie są mi one znane. Przy ewentualnej konfrontacji mogłabym może rozpoznać je jako dozorczynie.

26 marca 1943 r. opuściłam obóz w Ravensbrück i przeniesiona zostałam do Neu Rohlau [Nová Role]. Obóz ten był karnym oddziałem obozu w Flossenbürgu. Był on położony w zachodnich Sudetach. W obozie tym byłam przez miesiąc, po czym udało mi się uciec i ukrywałam się aż do końca okupacji w Polsce.

W obozie w Oświęcimiu nie przebywałam.

W obozie w Ravensbrück przebywała ze mną pani Irena Piasecka (zam. w Poznaniu, Chełmońskiego 8 m. 4). Przebywała ona w tym obozie do końca wojny.

Wiele szczegółów z obozu Ravensbrück mogłaby podać p. Marta Baranowska z Bydgoszczy.

Dodaję w końcu, że w czasie urzędowania Langefeld i Mandl w Ravensbrück lekarz SS i profesor uniwersytetu Gebhardt wraz z [nieczytelne] Fischerem przeprowadzali doświadczalne operacje na więźniarkach. Langefeld zmuszała więźniarki do poddania się operacji groźbą rozstrzelania.

Za czasów powtórnego kierowania obozem kobiecym przez Langefeld, 25 marca 1943 r. gdy przygotowywano nas do opuszczenia obozu w Ravensbrück, natknęłyśmy się przed tak zwaną Schreibstubą (w której urzędowała Langefeld) na małe dziewczęta rosyjskie w wieku 8–14 lat ubrane w ich własne ubrania, każda z kartką i węzełkiem w ręce. Ponieważ zabierali te dziewczęta SS-mani, którzy przeprowadzali zwykle egzekucje, przeto i w tym wypadku dziewczęta te poszły z pewnością na stracenie. Langefeld niewątpliwie wie, jaki los spotkał te małe ofiary.

Przed podpisaniem przeczytano. Zakończono.