KAMILA KANICKA

Dnia 14 sierpnia 1947 r. w Bydgoszczy, sędzia śledczy Sądu Okręgowego w Bydgoszczy z siedzibą w Bydgoszczy, w osobie sędziego K. Dobrzańskiego, z udziałem protokolanta, aplikanta sądowego Pacanowskiego, przesłuchał niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Kamila Kanicka
Wiek 42 lata
Imiona rodziców Bolesław i Bolesława
Miejsce zamieszkania Bydgoszcz, ul. Zamojskiego 4/3
Zajęcie przy rodzinie
Karalność sądownie niekarana
Stosunek do stron obca

Podaje do sprawy: Do obozu w Ravensbrück przybyłam 1 maja 1942 r. Zastałam tam już na oddziale, do którego należałam, podejrzaną Marię Mandl, kobietę dziś w wieku 30–40 lat. Podejrzana Mandl odznaczała się specjalnym okrucieństwem i sadyzmem, czego przykładem jest fakt, że zarządziła samowolnie w dniu 1 maja 1942 r. chodzenie boso po grubym obozowym żwirze, co prócz ujemnych wpływów, ze względu na stosunkowo niską temperaturę, przyczyniało dodatkowego cierpienia więźniarkom.

Przypominam sobie, że równocześnie ze mną, tym samym transportem z Pawiaka, przybyła 79-letnia staruszka Biedrzycka, żona znanego prokuratura lub działacza sanacyjnego. Musiała się również zastosować do tego zarządzenia podejrzanej Mandl. Niepamiętna mi z nazwiska więźniarka zmarła już po dwóch dniach pobytu w obozie.

Okrucieństwo Mandl przejawiało się w zarządzaniu częstych zbędnych apeli, w ordynarnych wyzwiskach oraz w biciu i kopaniu przy byle okazji podwładnych jej więźniarek.

Przypominam sobie wypadki, że w czasie zimowych apeli wywlekała chore więźniarki na zbiórkę i tam polewała je zimną wodą, tak że owe osoby po pewnym czasie zmieniały się w pewnego rodzaju sople lodu.

Zaznaczam, że Mandl specjalnie wrogo odnosiła się do Polek, szczególnie wobec nich stosując wyzwiska i bicie. Nienawiścią darzyła nawet Niemki, tzw. bibelki, jak popularnie nazwano członkinie pewnej sekty.

Gdy w październiku 1943 r. podejrzana Mandl została przeniesiona do Oświęcimia, my więźniarki odczułyśmy to jako ulgę, zwłaszcza, że jej funkcję objęła Oberaufseherin Joanna Langefeld, o której mogę powiedzieć, że w warunkach obozowych odnosiła się możliwie najbardziej po ludzku, a specjalnie dobrze do bloku polskiego, o którym podkreślała, że zasługuje na względy z uwagi na porządek i pracowitość więźniarek. Jeżeli stosowała kary, zresztą umiarkowane, to czyniła tak w wypadkach rażących wykroczeń, jak na przykład złodziejstwo.

To wszystko.

Przed podpisaniem przeczytano. Zakończono.