BRONISŁAW STASZKIEWICZ

Dnia 23 czerwca 1947 r. w Krakowie, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia okręgowy śledczy Jan Sehn, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 r. (L.dz. Prok. NTN 719/47), przesłuchał na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107, 115 kpk, w charakterze świadka niżej wymienionego byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Bronisław Staszkiewicz
Data i miejsce urodzenia 18 lipca 1921 r. w Żywcu
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowości i przynależności państwowa polska
Zawód rzeźnik wędliniarz
Miejsce zamieszkania Kraków, ul. Straszewskiego 5 m. 14

W oświęcimskim obozie koncentracyjnym przebywałem w czasie od 25 czerwca 1940 r. do 27 lutego 1943 r. jako więzień polityczny nr 1225. Od czerwca do sierpnia 1940 r. zatrudniony byłem w różnych komandach, a od tego czasu do końca mego pobytu w obozie pracowałem w kuchni SS-mańskiej (SS-Küche). Kuchnia ta mieściła się początkowo w budynku komendantury, skąd przeniesiona została do suteren budynku sztabowego (Stabsgebäude), a następnie do specjalnie wybudowanego i oznaczonego jako Wirtschaftsbaracke budynku drewnianego na terenie monopolu tytoniowego. Na czele kuchni stali SS-mani w rangach podoficerskich. Pamiętam spośród nich Oberscharführera Blaufussa, Unterscharführera Stenzla, Oberscharführera Bautza i Unterscharführera Wernera Paschke. Ponadto pracowali w kuchni następujący SS-mani: Schefler (Uscha), Franciok (Rottenführer), Geppel (Rotten), Leszcz (Rottenführer), Kraus (Rottenführer), Stampe (Rottenführer), Schebeck (Sturmmann), Schaffenberg (Sturmmann), Schulz (Uscha) i inni, których nazwisk nie pamiętam. Przypominam sobie jeszcze Neumanna.

Szefowi kuchni SS podlegała oddzielnie dla SS-manów urządzona kartoflarnia, tak zwane SS-Kartoffelschellerei. W obu instytucjach zatrudnieni byli prócz kapów niemieckich prawie wyłącznie więźniowie Polacy. W kuchni pracowało 25 więźniów, a w kartoflarni ok. 70. Spośród zatrudnionych wraz ze mną w kuchni przypominam sobie następujących kolegów: Bohdan Wnęczak (Radymno), August Franczyk (Łęcko koło Nowego Sącza), Adam i Tadeusz Kluz (Łańcut), Włodzimierz Turczyniak (Bierutowice, willa Perełka), Jan Springer (Częstochowa), Kazimierz Albin (Kraków), Antoni Olejowski (Hocznia koło Wadowic), Artur Rablin (Kraków), Stanisław Witek (Jelenia Góra) i inni, których nazwisk nie pamiętam, względnie którzy obozu nie przeżyli.

W początkowym okresie, gdy kuchnia mieściła się w budynku komendantury, SS-mani otrzymywali pożywienie do menażek. Po przeniesieniu kuchni do budynku sztabowego, a następnie po urządzeniu stołówki w Wirtschaftsbaracke, jadali na miejscu. Otrzymywali oni pożywienie trzy razy dziennie, bardzo sute i obfite, składające się z kawy słodzonej (śniadanie), obiadu najczęściej z dwóch dań, często z kompotem jako trzecim daniem oraz suchej kolacji, na którą składały się wędliny, ser, marmolada, masło lub inne tłuszcze, chleb i herbata. Ponadto bardzo często wydawano SS-manom cukierki, pomarańcze, winogrona, cytryny. Do herbaty na kolację dostawali często rum. Bardzo często odbywały się w stołówce libacje, najczęściej kompaniami, tak zwane Kameradschaftsabendy. Na zebraniach takich pili SS-mani wódkę, pieczono dla nich specjalnie ciasta i pieczywo.

SS-mani zatrudnieni w Sonderkommando otrzymywali za funkcje w komandzie tym pełnione bony na tzw. Sonderverpflegung, którą na podstawie tych bonów wydawano im z SS-Küche. Na bon taki otrzymywał SS-man, o ile sobie przypominam, 10 dkg kiełbasy, 1/5 litra rumu i pięć lub dziesięć papierosów. Były to bony na okaziciela, SS-mani zgłaszali się najczęściej z pięcioma bonami, chodziło bowiem o to, by otrzymać mogli pełny litr wódki. Z bonami takimi zgłaszali się SS-mani, którzy brali udział w egzekucjach przez rozstrzelanie, w gazowaniu i innych akcjach specjalnych. Spośród powszechnie znanych zgłaszali się z bonami na Soderverpflegung Rapportführer Palitsch, Kaduk, Plagge, Wosnitza, Lachmann, a ponadto spośród tych, których obecnie rozpoznałem na fotografiach: Paul Szczurek, Kurt Müller, Werner Blaufuss, Andree Heinz Joachim, Artur Breitwieser, August Bogusch, Böhm i Pisdulla. Pamiętam ponadto, że z bonami na Sonderverpflegung zgłaszali się Schope i Paschke, a nadto wszyscy Blockführerzy, gdyż wszyscy oni brali udział w akcjach specjalnych.

Kurta Müllera rozpoznałem z całą stanowczością, zarówno na fotografii, jak i następnie podczas okazania mi go w więzieniu przy ul. Montelupich. Co do osoby jego nie mylę się. Jest to ten SS-man, który w czasie mego pobytu w obozie pełnił funkcję Blockführera na bloku 11., gdzie mieściła się karna kompania i bunkier. Z bloku tego przychodzili do kuchni SS więźniowie, pełniący funkcje kalifaktorów na bloku 11., po pożywienie dla SS-manów odsiadujących karę w bunkrze. Koledzy ci (nazwisk obecnie nie pamiętam, jeden z nich pracuje w Gliwicach i wskazać go może tamtejszy Związek Więźniów) opowiadali mi, że Kurt Müller jako Blockführer znęcał się w sposób nieludzki nad więźniami osadzonymi na bloku 11., bił ich, szykanował i bez jakiegokolwiek powodu maltretował. Ponadto – czego byłem naocznym świadkiem – Müller w czasie przeprowadzania rewizji komand powracających po pracy do obozu bił więźniów aż do utraty sił, a gdy więzień się przewrócił, to kopał go nogami. Fakty takie obserwowałem osobiście bardzo często, ponieważ siedziałem wówczas na bloku 24., a więc tuż przy bramie wejściowej do obozu.

Z całą stanowczością rozpoznałem również osadzonego w więzieniu SS-mana Plagge. Zetknąłem się z nim bezpośrednio po moim przybyciu do obozu oświęcimskiego. Pełnił on wówczas funkcję Blockführera w kwarantannie, która mieściła się w tym czasie w Stabsgebäude. Na kwarantannie przebywałem przez cztery tygodnie. Przez cały czas Plagge męczył odbywających kwarantannę więźniów dokuczliwym, a w wielu wypadkach morderczym, „sportem” z wszystkimi szykanami, stosowanymi przez SS przy tej udręce. Gdy więźniowie z wyczerpania i zupełnej utraty sił upadali na ziemię, Plagge bił ich i kopał. Na skutek takiego właśnie pobicia przez niego zmarł już w czasie kwarantanny jeden Żyd w starszym wieku. Gdy z wyczerpania przewrócił się, Plagge podszedł do niego, pobił go i skopał do utraty przytomności tak, że pobity Żyd pozostał na placu, skąd przeniesiono go do szpitala, gdzie następnego dnia zmarł. Następnie Plagge pełnił funkcje Blockführera w obozie macierzystym i tutaj szykanował on więźniów „sportem”, bił ich i maltretował. Jednym z ćwiczeń sportowych stosowanym przez Plaggego były przysiady wykonywane na stołku z drugim stołkiem w ręku, przy czym dla zmuszenia więźnia do wykonywania tego ćwiczenia w pozycji na palcach podkładano pod pięty utrącone butelki. Z opowiadania SS-manów zatrudnionych w kuchni wiem, że Plagge brał udział w pierwszym gazowaniu więźniów i jeńców rosyjskich w bunkrach bloku 11., a następnie należał do obsługi komór gazowych w Brzezince. Z tytułu tych funkcji pobierał on stale specjalne wyżywienie na bony Sonderverpflegung.

Odczytano. Na tym przesłuchanie i protokół niniejszy zakończono.