ALEKSANDER KOŁODZIEJCZYK

Dnia 30 sierpnia 1947 r. w Krakowie, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia grodzki dr Stanisław Żmuda, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 r. (L.dz. Prok. NTN 719/47), na zasadzie i w trybie art. dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107, 115 kpk, przesłuchał w charakterze świadka niżej wymienionego byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Aleksander Kołodziejczyk
Data i miejsce urodzenia 21 stycznia 1914 r. w Krakowie
Wyznanie rzymskokatolickie
Imiona rodziców Feliks i Stanisława z d. Woźniakowska
Stan cywilny wolny
Narodowości i przynależności państwowa polska
Zawód urzędnik skarbowy
Miejsce zamieszkania Kraków, ul. Rakowicka 8 m. 8
Karalność niekarany

Aresztowany przez gestapo zostałem w Krakowie 4 maja 1940 r. i osadzony w więzieniu na ul. Montelupich, a po dwóch dniach odstawiony do więzienia w Tarnowie, skąd po sześciu tygodniach przewieziony zostałem do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. W Oświęcimiu znalazłem się 14 czerwca 1940 r. i otrzymałem nr 112, a przebywałem w tym obozie do 29 października 1944 r. Z Oświęcimia przetransportowano mnie do obozu Sachsenhausen, gdzie pracowałem w fabryce Heinkla, a następnie przeniesiono mnie do Porta Westfalica, podobozu Neuengamme. 2 maja 1945 r. uwolniony zostałem przez wojska amerykańskie.

W obozie oświęcimskim do października 1941 r. przydzielony byłem do różnych komand, względnie grup roboczych, przeważnie do prac ziemnych lub transportowych, a następnie – już do końca mego pobytu w obozie – przydzielony byłem do Bauleitung-Malerei jako malarz.

Prawie że na początku mego pobytu w obozie oświęcimskim, bo jakoś w pierwszych dniach lipca 1940 r. zetknąłem się z Plaggem – SS-manem, którego poznałem tak z widzenia, jak i z nazwiska, a znanym wśród więźniów jako „Fajeczka”. Nie pamiętam, jaki stopień służbowy miał wówczas Plagge, lecz w każdym razie był on podoficerem. Był to typ sadysty, który spokojnie, z uśmiechem na ustach bił ręką czy kijem i kopał więźniów gdzie popadło, bez powodu. Pamiętam jedną z kąpieli więźniów, którą przeprowadzał Plagge, a w której również i ja brałem udział. Kąpiel odbywała się w korycie przy studni, naprzeciw bloku nr 11. Każdy więzień musiał się zanurzać w tym korycie, po czym Plagge kazał mu się tarzać po ziemi wysypanej żwirem, następnie znowu zanurzać się w korycie, a niektórych kazał polewać całymi wiadrami wody. Nadmieniam, że wtedy był dzień zimny.

Plagge był jednym ze Sportführerów, znanym z okrucieństwa i z tego, że bił od lewej ręki tak silnie, że ofiara musiała upaść na ziemię.

Pamiętam przyjęcie pierwszego bezpośredniego transportu więźniów z Krakowa, zgotowane więźniom przez śmietankę załogi SS-manów oświęcimskich. Każdy z więźniów, zupełnie bez powodu, otrzymał 25 kijów, po czym ich polewano jodyną po pośladkach. Plagge był jednym z SS-manów bijących wówczas więźniów i dał się tym biciem we znaki więcej niż inni bijący.

Później bezpośrednio nie stykałem się już z Plaggem, a wiadomo mi jedynie, że następnie awansował i należał do bardzo zasłużonych SS-manów oświęcimskich, pełnił przez jakiś czas funkcję na bloku nr 11, a w końcu był Rapportführerem w obozie cygańskim oraz musiał brać udział przy gazowaniu więźniów, gdyż sam widziałem go z okna bloku nr 22 w rejonie starego krematorium w czasie akcji gazowania.

Plagge – o ile sobie przypominam – zna język polski, lecz ukrywał się z tym, słyszałem bowiem, jak w czasie prowadzonych między więźniami rozmów Plagge orientował się, o czym oni rozmawiają i czasem rzucił jakieś słowo po polsku.

Poza tym bezpośrednich wiadomości o działalności Plaggego w obozie oświęcimskim nie posiadam.

Na tym czynność i protokół zakończono i po odczytaniu podpisano.