STANISŁAW HYS

Dnia 10 września 1947 r. w Warszawie, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia apelacyjny śledczy Jan Sehn, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z 25 kwietnia 1947 r. (L.dz. Prok. NTN 719/47), przesłuchał na zasadzie i w trybie dekretu z 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107, 115 kpk, w charakterze świadka niżej wymienionego byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Stanisław Hys
Wiek 38 lat
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zawód mistrz krawiecki
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Miedziana 3
W oświęcimskim obozie koncentracyjnym przebywałem od maja 1941 r. do jesieni 1944 r.
jako polski więzień polityczny nr 16667. W czasie mego pobytu pracowałem m.in. w tzw.
Effektenkammer w Oświęcimiu I i w głównym magazynie żywnościowym dla więźniów,

tzw. kanadzie.

Z czasu mego pobytu w obozie pamiętam dobrze Schutzhaftlagerführera SS- Hauptsturmführera Hansa Aumeiera. Zajmował on to stanowisko od lata 1942 r. do lata 1943 r. Był to człowiek okrutny, znęcał się nad więźniami, bił ich z najbłahszego, a najczęściej bez żadnego powodu.

W czasie mej pracy w magazynie żywnościowym kanady zetknąłem się z pełniącym tam funkcje SS-Unterscharführerem Schumacherem. Nasza drużyna robocza zatrudniona była m.in. także przy odbieraniu na rampie kolejowej i zwożeniu do magazynów kanady żywnościowej produktów spożywczych, które przywozili ze sobą Żydzi zwożeni masowymi transportami do Oświęcimia na wyniszczenie. Często konwojował nas tam Schumacher. Na rampie, gdzie przeprowadzano selekcje tych, którzy pójść mieli do obozu i tych, których wprost z rampy wysyłano do komór gazowych, Schumacher brał udział w takich selekcjach, zachowywał się przy tym brutalnie. Laską zakładaną na szyje dzieci wyciągał je z gromady i kierował do grupy przeznaczonej na zagazowanie. Tak samo postępował ze starszymi. Chorych wyrzucanych z wagonów bił i znęcał się nad nimi. Robił to, mimo iż jego zadaniem na rampie było pilnowanie naszej pracy, tzn. zabezpieczenie produktów żywnościowych.

Na przełomie lat 1942 [i] 1943 osobiście przeżyłem sprawę prowadzoną przez Oddział Polityczny, w szczególności szefa tego oddziału Grabnera, przeciwko więźniom zatrudnionym w Effektenkammer i Bekleidungskammer. Sprawa ta powstała na skutek doniesienia konfidenta Malornego. W toku dochodzeń spośród 39 Polaków zatrudnionych w Effekten- i Bekleidungskammer pozostało nas przy życiu czterech. Reszta więźniów Polaków została rozstrzelana na bloku 11., z tym że niektórych, np. Jerzego Janickiego z Tarnowa, torturowano w Oddziale Politycznym przez kilka miesięcy i, o ile pamiętam, dopiero w lutym – zdaje się, 18 lutego 1943 r. – rozstrzelano. Sprawa ta załatwiona została bez jakiegokolwiek sądu, wyłącznie przez Oddział Polityczny, ofiarą jej padło wielu zupełnie niewinnych ludzi, niemających nic wspólnego z konspiracją, np. brat dr. Grabowieckiego, który zaledwie na kilka dni przed wybuchem sprawy przydzielony został do Bekleidungskammer.

Wybiórkę przeznaczonych na rozstrzelanie, których kierowano na blok 11. przeprowadzał Grabner osobiście. SS-Unterscharführera – awansowanego, zdaje się, później na Oberscharführera – Plaggego, nazywanego powszechnie „Fajeczką”, pamiętam z 1941 r., z czasu jego służby w obozie macierzystym. Był on postrachem obozu, bił więźniów w sposób niemiłosierny, szczuł ich psem, z którym nigdy się nie rozstawał. SS- Rottenführera Lissnera pamiętam jako Blockführera z obozu macierzystego w 1943 r. Był on SS-manem brutalnym, bił więźniów.

Odczytano. Na tym przesłuchanie i protokół niniejszy zakończono.