ROZALIA SABAT

Dnia 2 czerwca 1947 r. w Krakowie, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, sędzia okręgowy śledczy Jan Sehn, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 r. (L.dz. Prok. NTN 719/47), na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107, 115 kpk, przesłuchał w charakterze świadka niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Rozalia Sabat
Data i miejsce urodzenia 27 stycznia 1920 r. w Kielcach
Wyznanie mojżeszowe
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zajęcie żona kupca
Miejsce zamieszkania Kielce, ul. Focha 18 m. 8

1 sierpnia 1944 r. wywieziona zostałam przez Niemców ostatnim żydowskim transportem ewakuacyjnym z Kielc do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu-Brzezince. W Brzezince umieszczona zostałam na odcinku BIIb, który w tym czasie zajęty był dla pomieszczenia więźniarek kobiet. Otatuowana zostałam numerem A-16407. Na odcinku tym pomieszczonych było w tym czasie przeszło 20 tys. kobiet wszelkich narodowości.

Z czasu mego pobytu w tym obozie pamiętam SS-mankę Marię Mandl, która przyjeżdżała do nas na rowerze, najczęściej na apele wieczorne. Była ona postrachem obozu, wszystkie obawiałyśmy się jej. Gdy przybyła do nas, panowała cisza jak makiem zasiał. Po trzech miesiącach, mianowicie w listopadzie 1944 r., wywieziona zostałam transportem, liczącym około tysiąc kobiet, do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, gdzie przebywałam kwarantannę około trzy tygodnie. Po upływie tego okresu przeniesiona zostałam w grupie 1500 kobiet do obozu pobocznego w Malchow.

Więźniarki tego obozu pracowały w fabryce prochu, odległej od obozu około cztery kilometry. Na miejsce pracy chodziłyśmy codziennie pieszo poganiane przez SS-manów i SS-manki. Fabryka znajdowała się pod ziemią, więźniowie pracowali w zmianach dziennej i nocnej, zmiana dzienna od godz. 5.00 rano do 6.00 wieczorem i zmiana nocna od 6.00 wieczorem do 6.00 rano.

Lagerführerką była najpierw SS-Frau Daniel, która odkomenderowana została następnie do Ravensbrück, a na jej miejsce przyszła w drugiej połowie stycznia 1945 r. Oberaufseherin Danz. Jest to ta, którą rozpoznałam na wystawionych na widok publiczny fotografiach i na fotografii obecnie mi okazanej (okazano fotografię Luisy Danz).

Starsze więźniarki, które przeszły przez Majdanek i Oświęcim opowiadały, że Danz w Majdanku dzieci dusiła. Obawiałyśmy się jej bardzo, gdyż była w obejściu z więźniarkami bardzo brutalna i surowa, nie biła ich ręką tylko kopała. Byłam naocznym świadkiem, jak przewróciła ona więźniarkę Balę Opperową, pochodzącą z Radomia (obecnie przebywa w Danii), a następnie skopała ją po krzyżu. Danz ubrana była wówczas w buty z cholewami, przy których miała ostrogi. W obozie Malchow żywiono więźniów bardzo źle, stale byłyśmy głodne. Operowa usiłowała ukraść chleb przy wyładowywaniu z wozu do magazynu. Danz przyłapała ją na tym i ukarała w sposób przeze mnie opisany.

Przypominam sobie również fakt, jak Danz postawiła jedną z więźniarek (nazwiska nie pamiętam) przed kuchnią i kazała jej trzymać w ustach marchew. Więźniarka ta stała z marchwią w ustach cały dzień. Było to w zimie, panował silny mróz. Bardzo często za błahe przewinienia, np. za to, że więźniarka w czasie pracy w fabryce prochu załatwiła potrzebę naturalną obok bunkra, Danz karała nas stójką. Przypominam sobie, że właśnie za takie przewinienie stały wszystkie kobiety, które powróciły z nocnej szychty, od godz. 7.00 rano do 4.00 po południu, bez jakiegokolwiek pożywienia przy bardzo silnym mrozie.

Danz chodziła w mundurze z odznakami SS, nosiła rewolwer i stale chodziła po obozie z pejczem. Na trzy dni przed likwidacją obozu, tzn. przed wywiezieniem nas przez Czerwony Krzyż do Szwecji, Danz wraz z dozorczynią Prebeck zbiegła z obozu. Było to w dniu 22 kwietnia 1945 r.

Odczytano. Na tym czynność i protokół niniejszy zakończono.