SABINA MIROWSKA

Dnia 16 sierpnia 1947 r. w Krakowie, p.o. sędziego asesor sądowy Franciszek Wesely, delegowany do pracy w Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Krakowie, na pisemny wniosek pierwszego prokuratora Najwyższego Trybunału Narodowego z dnia 25 kwietnia 1947 r. (L.dz. Prok. NTN 719/47), przesłuchał na zasadzie i w trybie dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 255, 106, 107 i 115 kpk, niżej wymienioną osobę, która zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Sabina Mirowska
Data i miejsce urodzenia 30 stycznia 1909 r. w Krakowie
Imiona rodziców Szymon i Anna
Wyznanie mojżeszowe
Zawód urzędniczka Wojewódzkiego Komitetu Żydowskiego w Krakowie, ul. Długa 38
Stosunek do stron obca
Miejsce zamieszkania Kraków, ul. Karmelicka 55
Karalność niekarana

Po likwidacji getta podgórskiego zostałam 14 marca 1943 r. przeniesiona do Zwangsarbeitslager w Płaszowie, później przemienionego na obóz koncentracyjny, i przebywałam tam aż do 21 października 1944 r., kiedy to zostałam po likwidacji obozu płaszowskiego przeniesiona do obozu w Oświęcimiu-Brzezince. Przez cały czas pobytu w Płaszowie pracowałam w firmie „Madritsch” przy wykonywaniu mundurów wojskowych.

Jakoś w lecie 1944 r., po likwidacji obozu w Majdanku, przyjechała do Płaszowa grupa SS-Aufseherek, poprzedzona famą niezwykle okrutnych i sadystycznych jednostek. Jak się później przekonałam, fama ta nie była przesadzona. Między innymi przyjechała Luise Danz, którą wyraźnie rozpoznaję na okazanych mi fotografiach, znajdujących się w aktach sprawy.

Wymieniona była aufseherką w obozie w Płaszowie oraz w Fabryce Emalii na Zabłociu. Chodziła ona w mundurze SS-manki, lecz czy nosiła pistolet, tego nie pamiętam. Była to wysoka i przystojna kobieta, zresztą podobna do starszej dozorczyni Elzy Erich tak, że uważano je za siostry. Danz była przyjaciółką Schutzhaftlagerführera, SS-Obersturmführera Grimma. Wymieniona bardzo często biła skórzanym pejczem więźniarki, bez słusznego powodu.

Jakoś we wrześniu 1944 r. byłam naocznym świadkiem, jak w czasie apelu ogłoszono, że jest potrzebna maszynistka do biura obozowego. Wówczas zgłosiła się moja koleżanka Adela Sterngastowa (obecnie przebywająca w Szwajcarii i nosi po mężu inne nazwisko, którego sobie nie przypominam). Luise Danz, która czuła do niej szczególną animozję, bez żadnego zresztą uzasadnienia, rzuciła się na nią i na oczach wszystkich więźniarek zaczęła ją niemiłosiernie okładać ręką po głowie i przezywać. Oczywiście Sterngastowa nie została przyjęta jako maszynistka. Przez kilka dni na skutek pobicia chodziła oszołomiona i posiniaczona. Wypadek ten zresztą Sterngastowa opisała w liście do Żydowskiej Komisji Historycznej w Krakowie.

Innych wypadków znęcania się Luise Danz nad więźniarkami z własnego doświadczenia nie znam. Po przewiezieniu mnie do Oświęcimia 21 października 1944 r. straciłam Luise Danz z oczu.

Na tym protokół zakończono i odczytano.