MARTIN SZTERN

Martin Sztern, kupiec z Čakovca, 50 lat, Żyd, składa przed Komisją do Badania Zbrodni Wojennych w mieście i powiecie Čakovec następujące zeznania o swoim pobycie w niemieckim obozie koncentracyjnym oraz o postępowaniu Niemców w stosunku do więźniów:

Byłem w obozie Manovic [Monowice] w Oświęcimiu od 2 maja 1944 r. do 31 stycznia 1945 r., kiedy to wyzwolili nas Rosjanie. W tym czasie w wymienionym obozie było nas ok. 12 tys., z tego ok. 30 Żydów z Čakovca, pozostali zaś byli różnych narodowości.

Pracowaliśmy w zakładach IG Farbenindustrie. Postepowanie wobec więźniów było nieludzkie. Dokonywano na nas różnych zbrodni. W czasie mego pobytu w obozie dwa razy dokonano selekcji. W ich wyniku 30 osób przeznaczonych do gazowania wywieziono do Birkenau, gdzie zostali spaleni. Z czakowczan w czasie selekcji zginął Elewer Hofman, Żyd, fabrykant z Čakovca.

W czasie mego pobytu powieszono osiem osób, wszyscy zaś musieli być obecni i patrzeć na egzekucję. Karano na różne sposoby, m.in. musieliśmy stać po cztery godziny w czasie najgorszej niepogody. Bito nas pałkami gumowymi na specjalnych przyrządach, na których ofiara musiała się położyć. W nocy wyganiali ludzi na zimno i niepogodę do kąpieli i z powrotem tak, że dużo ludzi na skutek tego chorowało. W ogóle obóz ten był przeznaczony do bezpośredniego wyniszczenia ludzi. W czasie pracy maltretowano ludzi policzkowaniem i kopaniem. Za mego pobytu w obozie najmniej osób, bo ok. 30, zginęło z głodu i osłabienia, gdyż nie było innego jedzenia jak gotowana woda i chleb, wody zaś do picia nie mieliśmy w ogóle. W szpitalu umierał codziennie dziesiątki ludzi, bo nie otrzymywali ani jedzenia, ani lekarstw. Do szpitala przychodzili ludzie z powodu osłabienia, chłosty lub torturowania. Obóz nasz był okolony drutem kolczastym jak również drutami wysokiego napięcia. Największych zbrodni dokonywali tzw. kapo i kapoi, którzy sami będąc więźniami byli komendantami więźniów.

Spośród funkcjonariuszy obozu, którzy wydawali rozkazy takiego postępowania, nie znam nikogo, gdyż oni albo nie przychodzili do nas w ogóle, albo przychodzili bardzo rzadko, więc nie mogę żadnego z nich opisać.