ROMAN SZUSZKIEWICZ

Dnia 22 października 1947 r., sędzia śledczy Sądu Okręgowego w Tarnowie, w osobie sędziego dr. J. Pieca, z udziałem protokolanta A. Kucharczyka, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko dr Roman Szuszkiewicz
Wiek 40 lat
Imiona rodziców Franciszek i Pelagia
Miejsce zamieszkania Tarnów, ul. Katedralna 5
Zajęcie lekarz
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany

Z wyliczonych byłych członków załogi byłego obozu koncentracyjnego osobiście znam dobrze: Hansa Aumeiera, Maxa Grabnera, Karla Taubera.

Hans Aumeier był Lagerführerem. Zetknąłem się z nim bezpośrednio w 1942 r., kiedy po ciężkim tyfusie plamistym, już jako rekonwalescent, zostałem wezwany przez niego do raportu, na skutek intryg niemieckich kapo, jakobym ich nieodpowiednio przyjmował i nie leczył, a Polaków przyjmował inaczej i ich faworyzował, co było wtedy uważane za zbrodnię. Jak tylko zameldowałem się do Arbeitsdienstführera, którego nazwiska nie pamiętam, tenże, zwany przez więźniów „Gorylem”, zaraz z miejsca, bez jakichkolwiek wyjaśnień, uderzył mnie ponad sześć razy w twarz, tak że ledwie utrzymałem się na nogach. Potem kazał mi stanąć twarzą do ściany i czekać na Lagerführera. Po dwóch godzinach ciężkiego oczekiwania na z góry przewidziany wynik dochodzenia, zostałem wezwany przez Aumeiera do jego gabinetu. Tam zaraz na wstępie, począł mnie okładać pięściami po twarzy i klatce piersiowej. Jest on bardzo niskiego wzrostu, a głos ma, jak mówili więźniowie, „żaby skrzeczącej”. Kiedy się już zmęczył, a ja ledwie stałem na nogach, zaczął mnie okładać, wyzywając między pytaniami od polskich świń. Groził mi, że za nie usłuchanie jego rozkazu, każe mnie rozstrzelać i zarazem powiesić, a między pytaniami bił mnie. Ponieważ nie znałem dobrze niemieckiego i bałem się, abym jakimś niebacznym słowem się nie wyrwał, poprosiłem o tłumacza. Był nim w tym czasie Ślązak, z którym byłem w przyjaźni i który niejednego Polaka obronił. Nazwiska jego jednak nie pamiętam. Tenże tłumacz tak sprawę pokierował, że skończyło się na biciu i sponiewieraniu mej godności człowieka. Aumeier był postrachem w obozie i bezgranicznym sadystą. Nie tylko podpisywał wyroki śmierci, ale sam je wykonywał, wspólnie z Palitzschem. Tak słyszało się w obozie. Nawet w czasie pracy, czym tylko miał, bił i znęcał się nad więźniami. Był jedną z głównych osób, które przyczyniły się do masowych morderstw, nie tylko przez wydanie odpowiednich rozkazów i „szczególnych” poleceń swoim podwładnym, ale często sam był wykonawcą tych zbrodni. Twierdził, że więzień w warunkach przez niego stworzonych, nie może żyć dłużej niż trzy miesiące.

Max Grabner, był zupełnie podobny do Aumeiera, z którym zresztą razem pracował. Wybierał codziennie więźniów na rozstrzelanie, z czyjego pozwolenia, nie wiem. Był postrachem wszystkich. Kogo wezwał do Oddziału Politycznego, ten więcej między żywych nie wracał. Miał swoje metody badań, których się nie widziało, a które słychać było z daleka. Były to głosy różne: kobiece, męskie, a nawet dziecięce. Nie pamiętam, czy z nim się zetknąłem osobiście. Wszyscy więźniowie, jak tylko mogli, omijali go z daleka. Należy on do bezpośrednich, głównych sprawców, którzy są winni pomordowania setek tysięcy więźniów w Oświęcimiu.

Karl Tauber, lekarz-dentysta, był moim bezpośrednim zwierzchnikiem, pracowałem bowiem w przychodni lekarsko-dentystycznej dla więźniów, jako lekarz ordynujący. Osobiście nie byłem przez niego szykanowany. Jakkolwiek mógł jako lekarz, kierując się przynajmniej międzynarodową etyką tegoż zawodu, przyczynić się do ulżenia doli i poprawienia bytu więźniów, [to] niestety tego nie robił.

Po odczytaniu podpisano.