OTTO WOLKEN

Kraków, dnia 24 kwietnia 1945 r., sędzia okręgowy śledczy w Krakowie Jan Sehn, członek Komisji dla Badania Zbrodni Niemiecko-Hitlerowskich w Oświęcimiu, dokonał na wniosek w obecności i przy udziale członka tej Komisji, wiceprokuratora Sądu Okręgowego w Krakowie Edwarda Pęchalskiego, w trybie art. 254 w związku z art. 107, 115, 138, 230 i nast. kpk, następującej czynności: o godz. 9.00 dnia dzisiejszego zgłosił się w Biurze Komisji więzień obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu nr 138 828 i oświadczył, co następuje:


Imię i nazwisko Otto Wolken
Data i miejsce urodzenia 29 kwietnia 1903 r. w Wiedniu
Imiona rodziców Joachim i Teodora z d. Beck
Zawód lekarz
Wyznanie mojżeszowe
Narodowość i przynależność państwowa austriacka
Miejsce zamieszkania przed aresztowaniem Spiegelgasse 2, Wiedeń
Obecne miejsce zamieszkania i zatrudnienia szpital dawnego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu

Jak już w toku mych obszernych wyjaśnień przed Komisją zeznałem, zostałem aresztowany przez gestapo 21 marca 1938 r. w Traisen. Kolejno przebywałem w następujących więzieniach i obozach: Sankt Pölten, Wiedeń, ponownie Sankt Pölten, Stein nad Dunajem, Mauthausen, ponownie Stein, Papenburg, Stein po raz trzeci, Zweibrücken. Wyjechałem z Zweibrücken transportem 21 maja 1943 r., podróż trwała 23 dni, tak że po 20 czerwca 1943 r. przybyłem do obozu w Oświęcimiu. Tu umieszczony zostałem w bloku nr 8 w izbie 2. Był to blok kwarantanny. Starszym bloku był Freiseisen, pisarzem blokowym jednoręki Polak, którego nazwiska nie pamiętam, izbowym Reichsdeutsch Hans, którego nazwiska sobie nie przypominam. Ów jednoręki Polak był homoseksualistą, a Hans bestią w ludzkim ciele. Obaj znęcali się nad więźniami. W kwarantannie przebywałem pięć tygodni i po upływie tego czasu zostałem przeniesiony do bloku nr 17 a, na izbę 3. Nazwiska blokowego nie pamiętam, pisarzem blokowym był Helmut Krüger z Poznania. Był to ten, który skierował mnie do gazu. W tym bloku przebywałem tylko około dziesięciu dni, pracując w komandzie zaopatrywania w wodę (Wasserversorgungskommando) i przy budowie baraków dla Włochów.

Z końcem lipca 1943 r. zostałem przeniesiony do obozu w Brzezince (Birkenau). Tu zostałem najpierw umieszczony na odcinku BIId, bloku nr 18. Starszym bloku był polski Cygan Józef Żółty, pisarzem blokowym – polski Żyd z Krakowa, którego nazwiska nie pamiętam, Rapportführerem SS-man Polaczek, Unterscharführerem (Uscha), Blockführerami Barecki, Wolf, pochodzący z miasta Łodzi, i Pawlik, wszystko SS-mani, starszym obozu Damisch – volksdeutsch ze Śląska oznaczony zielonym trójkątem jako zawodowy przestępca. Na bloku tym przebywałem do 2 października 1943 r., pracując najpierw w kopalni żwiru, następnie jako służba blokowa, a wreszcie jako strażnik nocny. Na bloku tym w szczególnie brutalny sposób znęcali się nad więźniami zarówno Żółty, jak i Damisch. Widziałem na własne oczy, jak Żółty dwóch ludzi własnoręcznie zamordował.

2 października 1943 r. przeniesiono mnie na odcinek obozu BIIa, gdzie byłem zatrudniony na bloku nr 16, który był ambulansem tego odcinka. Był to obóz kwarantanny. Starszymi obozu byli tu kolejno Reichsdeutsch Tinn, Polak Leo Schiwe i Reichsdeutsch Herman (nazwiska nie pamiętam). Ci dwaj ostatni byli bardzo porządnymi ludźmi i traktowali więźniów po ludzku. Lekarzem naczelnym był więzień Kleinberg z Łodzi (nr 64 293), Rapportführerem Johann Kurpanik (SS-Uscha), a Blockführerami kolejno: SS-mani Dargelis, Weiss, Buer i Barocki. Na bloku tym byłem zatrudniony jako lekarz w ambulansie, a następnie jako główny pisarz ambulansowy. Pod koniec mego pobytu w tym bloku pracowałem w charakterze zastępcy naczelnego lekarza. Starszym blokowym był Żyd francuski pochodzenia rosyjskiego Gorin Awrum (nr 28 247). Był to stary więzień, który m.in. opowiadał mi o stosunkach, jakie w okresie epidemii tyfusu plamistego panowały w dawnym szpitalu BIa, a w szczególności na bloku nr 17. Starszym blokowym był tam podówczas Józef Garbaczyk z Poznania, a jego pomocnikami Polak Wiktor Mordarski, Żyd francuski Gotzel i więzień rosyjski (jeniec) imieniem Andrej (nazwiska nie pamiętam). Chorych trzymano tam na posadzce betonowej, stłoczonych jeden na drugim, na skutek czego śmiertelność była bardzo duża. Ponadto Garbarczyk wraz ze swymi pomocnikami mordowali każdej nocy po kilkadziesiąt chorych więźniów. Ofiarą ich padali przeważnie więźniowie, którzy posiadali złote zęby lub którzy zwracali się do Garbarczyka z prośbą, by traktował ich po ludzku, to mu za to zapłacą, gdyż mają pieniądze. Garbarczyk był bardzo chciwy, mordował takich tej samej jeszcze nocy, wyrywał złote zęby i zabierał kosztowności. W obozie uchodził za najbogatszego więźnia, mówiono, że ma zakopane w ziemi duże sumy pieniężne i zapasy złota. Garbarczyk, Mordarski i Gotzel zostali w czasie ewakuacji wywiezieni do Niemiec, gdyż nie chcieli bez opieki Niemców pozostać na terenie obozu, natomiast Andrej został w styczniu 1945 r. zastrzelony przez Niemców. Garbarczyk przed opuszczeniem obozu pełnił funkcję kapo w obozie BIIf, a Mordarski – starszego blokowego w obozie BIId blok nr 31.

10 listopada 1944 r. zostałem przeniesiony z obozu BIIa do obozu BIIf, gdzie przebywałem aż do oswobodzenia przez Armię Czerwoną. Początkowo pracowałem tam jako zwykły lekarz, a ostatnio jako naczelny lekarz więzienny na bloku nr 12. W bloku tym leżało 280 chorych.

Przyjazd do Oświęcimia i całą procedurę przyjmowania więźniów, dalej posiłki, odwszenie, selekcję i los Żydów węgierskich w Oświęcimiu opisałem szczegółowo w języku niemieckim na ośmiu stronach pisma maszynowego. Pismo to przedkładam jako załącznik do protokołu. Poprawki atramentowe pochodzą z mojej ręki, pismo i każdą kartę podpisałem własnoręcznie (załącznik nr 1).

Wyjaśniam, że liczby podane przeze mnie w ustępie przedłożonego pisma zatytułowanego „Lager – Bilder” odnoszą się jedynie do obozu kwarantanny BIIa. Liczbę pierwszą, tzn. 462, otrzymałem po moim przybyciu do kancelarii szpitalnej tego obozu. Wszystkie następne, a więc począwszy od 3 października 1943 r. aż do ostatniej selekcji w dniu 29 października 1944 r. pochodzą z moich notatek prowadzonych przeze mnie osobiście z racji składania sprawozdań dziennych. Z podanej przeze mnie statystyki wynika, że w czasie od 29 sierpnia 1943 r. do 29 września 1944 r. przeprowadzono w obozie kwarantanny BIIa 15 selekcji. W notatkach odzwierciedla się to w ten sposób, że w dniach, w których przeprowadzono selekcje, zmniejszał się nagle stan więźniów, aczkolwiek brak jest wzmianki o przypadkach śmierci lub odtransportowania więźniów. Notatki te mieszczą się w małym zeszyciku w niebieskiej okładce i w zeszycie zatytułowanym Tägliche Meldungen Notatki te przedkładam Komisji. (Świadek przedkłada: notatnik w miękkiej okładce, pierwsza koloru liliowego, tylna koloru szarego, zawierający dziewięć nieponumerowanych perforowanych kart, zapisanych ręcznie ołówkiem, na dalszych kartach atramentem, z datami i cyframi pod rubrykami: data, stan liczebny, leczenie ambulatoryjne, kontrola zawszenia, przeniesienie do szpitala, ochrona, pisemne skierowanie do szpitala, kontrola tyfusu, skierowanie do odwszalni i uwagi – Dat. Belegatarke, Ambul. Behandl. Lausekontr. Zur Kotlassung, Bemerk. Począwszy od odwrotu karty piątej notatnika znajdują się dalsze rubryki, a więc: Zur Sauna, Zugang, Abgang. Te same rubryki, a ponadto rubryki: Skabies i Todesfulle zawiera drugi zeszyt, przedłożony przez świadka, zaczynający się datą 1 maja 1944 r. i zakończony na stronie 18 pod datą 3 listopada 1944 r. Strony 19 i 20 tegoż zeszytu są czyste, niezapisane, a strony następne aż do końca zapisane wpisami rozpoczynającymi się od końca zeszytu pod datą 13 maja 1944 r., a zakończone datą 17 października 1944 r.)

Liczbę 468 więźniów wyselekcjonowanych w dniu 29 sierpnia 1943 r. otrzymałem w kancelarii obozu BIIa, pozostałe liczby wyselekcjonowanych zestawione przeze mnie w ustępie 4 przedłożonego przeze mnie pisma (załącznik nr 1) wynikają z zestawienia liczb i dat zawartych w zeszytach meldunków dziennych (Tägliche Meldungen). W szczególności:

2 października 1943 r. stan więźniów

w odcinku obozowym BIIa wynosił 5971 osób

8 października 1943 r. stan więźniów zmniejszył się do 8532 osoby

różnica 129 osób

Ponieważ od stanu więźniów z dnia 2 października 1943 odciągnięto już zarówno chorych, odesłanych do szpitala, jak i zmarłych w tym dniu, a 3 października 1943 r. żadnego z więźniów nigdzie nie odtransportowano, stąd liczba 139 jest liczbą tych więźniów, których wyselekcjonowano i posłano do gazu.

Stan więźniów w dniu 9 października 1943 r. wynosił 7356 osób

10 października 1943 r. rano przybył
transport Rosjan z Witebska w liczbie 270 osób

wobec tego stan liczebny 10 października 1943 r. wynosił 7626 osób

wieczorem tego dnia znajdowało się w obozie tylko 7298 osób

co przy jednym zmarłym w tym dniu daje liczbę 327 osób wyselekcjonowanych i posłanych w tym dniu do gazu.

Dla selekcji z 20 października 1943 r. liczba ofiar wynika z następujących liczb:

stan liczebny 19 października 1943 r. 6205 osób

stan liczebny 20 października 1943 r. 5909 osób

co przy uwzględnieniu trzech zmarłych więźniów daje liczbę 293 osób wyselekcjonowanych i zagazowanych.

Liczba wyselekcjonowanych i posłanych do gazu 14 listopada 1943 r. wynika z następujących liczb:

stan więźniów w dniu 14 listopada 1943 r. wynosił 4707 osób

przybyło: rosyjskich jeńców wojennych 75 osób

przybyło Polaków z Radomia (transport) 364 osoby

razem 5146 osób

Ze stanu tego odliczyć należy:
wysłanych do innych obozów 200 osób

przesłane do szpitala 34 osoby

i zmarłe 3 osoby

razem 237 osób

Różnica wynosi zatem 4909 osób znajdujących się faktycznie 14 listopada w obozie.

Ponieważ stan liczebny na dzień 15 listopada 1943 r. wynosił 4690 osób

przeto różnica w liczbie 219 osób została wyselekcjonowana i poszła do gazu.

14 grudnia 1943 r. stan liczebny obozu wynosił 5071 osób

16 grudnia 1943 r. zmniejszył się do 4685 osób

co po uwzględnieniu 48 więźniów wysłanych transportem daje liczbę 338 osób wyselekcjonowanych i zagazowanych.

W notatniku oznaczyłem krzyżykiem nad datą 15 grudnia, iż w tym dniu odbyła się selekcja.

Stan liczebny 1 stycznia 1944 r. wynosił 3924 osoby

3 stycznia 1944 r. 3759 osób

co przy uwzględnieniu 12 więźniów skierowanych do szpitala (HKB [Häftlingskrankenbau])

i 12 do bloku Schonung daje różnicę 141 osób wyselekcjonowanych i zagazowanych.

W notatniku podałem w rubryce Abgang 144 osoby, zaznaczając w uwadze, że chodzi o wyselekcjonowanych. Do gazu poszło jednak tylko 141 osób, ponieważ trzech więźniów wycofano z grupy przeznaczonej do gazu na żądanie Oddziału Politycznego.

14 stycznia 1944 r. stan liczebny wynosił 2975 osób

ponadto przybyło:

rosyjskich jeńców wojennych 77 osób

polskich Żydów z Będzina, Sosnowca i Stutthofu 343 osoby

razem 3395 osób.

Stan liczebny więźniów 15 stycznia 1944 r. wynosił 2995 osób

Co przy uwzględnieniu ubytku w liczbie 37 osób
(22 osoby HKB, 13 odcinek BIId, 2 zmarłych) daje 363 osoby wyselekcjonowane i zagazowane.

Zaznaczyłem tę liczbę w notatniku w rubryce „Uwagi”, podkreślając ją kopiowym ołówkiem.

21 stycznia 1944 r. stan więźniów wynosił 2880 osób

22 stycznia 1944 r. tylko 2221 osób

wobec tego, iż w dniu tym odeszło z obozu 117 więźniów
(100 w transporcie, 15 do HKB i 2 zmarło), pozostała reszta w liczbie 542 osób została wyselekcjonowana i zagazowana.

W rubryce „Uwagi” zaznaczyłem, iż ludzie ci zostali skierowani do sauny i notatkę tę podkreśliłem.

14 kwietnia 1944 r. stan więźniów wynosił 2842 osoby

15 kwietnia 1944 r. zmniejszył się do liczby 2658 osób ponieważ w dniu tym nie było żadnych ubytków,
padły ofiarą selekcji i zagazowania 184 osoby

16 kwietnia 1944 r. nadszedł do naszego obozu transport z Lublina, składający się z 299 kobiet i dwóch niemowląt żydowskich, razem 301 osób. Umieszczono je w bloku nr 2 obozu BIIa. Ludzie z tego transportu zostali zarejestrowani przez Oddział Polityczny, zaopatrzeni w numery tatuowane, zbadani przez lekarza, uznani przez niego za zdrowych i zdolnych do pracy, i mieli być przeniesieni do obozu kobiecego. 18 kwietnia 1944 r. o godz. 7.00 wieczorem zostali przez tzw. paia komando wyprowadzeni poza obóz do zagazowania. Osoby te były oznaczone numerami serii 77 tys. Ich numerami oznaczono następnie kobiety aryjskie również z transportu lubelskiego, które w tym czasie przebywały w obozie. O tej selekcji piszę również w mym sprawozdaniu umieszczonym pod datą Oświęcim, 18 lutego 1945 r., które przedkładam jako załącznik do protokołu (załącznik nr 2) oraz w napisanej przeze mnie kronice obozu, którą przedkładam jako załącznik nr 3 niniejszego protokołu. Przeprowadzenie tej selekcji wynika również z liczb, zawartych w mym notatniku dziennych meldunków.

W szczególności stan więźniów wynosił 18 kwietnia 1944 r. 4949 osób

Z tego przeniesiono 169 osób (11 kobiet do HKB, 155 osób do obozu
kobiecego, 3 mężczyzn do obozu BIId), a 35 osób zmarło – razem ubytek 204 osób

w obozie pozostało zatem 4745 osób

Stan liczebny 19 kwietnia 1944 r. wynosił tylko 4444 osoby

wobec czego reszta 301 osób poszła jako wyselekcjonowana do gazu.

Następna selekcja z dnia 19 września 1944 r. jest już zapisana w drugim zeszycie zawierającym dzienne meldunki. W notatniku tym prowadziłem w rubryce „Uwagi” liczbę Żydów przebywających w kwarantannie.

18 września 1944 r. przebywało w obozie 1630 Żydów

19 grudnia 1944 r. liczba ta zmniejszyła się do 1299 Żydów

co przy odliczeniu 1 zmarłego daje liczbę 330 Żydów wyselekcjonowanych i zagazowanych.

1 grudnia 1944 r. stan więźniów wynosił 3689 osób

2 października 1944 r. przybyło 411 osób

czyli stan na 2 października 1944 r. powinien wynosić 4100 osób

w rzeczywistości wynosił jednak tylko 3999 osób

różnica w liczbie 101 osób została zatem zagazowana.

6 października 1944 r. stan liczbowy więźniów wynosił 3861 osób

7 października 1944 r. zmniejszył się do liczby 3835 osób

co przy uwzględnieniu 6 aryjczyków skierowanych do szpitala (F) daje różnicę 20 osób wyselekcjonowanych i zagazowanych.

Przedkładam materiały i notatki dotyczące tej selekcji. Na podstawie tych notatek przypominam sobie następujące szczegóły: Lagerkapo Olasen Hans z Hamburga żalił się na mnie dr. Tilo [Thilo], że za dużo więźniów przeznaczam do Schonung, chroniąc ich w ten sposób od pracy w obozie. Na skutek tego oskarżenia Thilo polecił mi przedstawić sobie wszystkich więźniów przeznaczonych przeze mnie do ochrony, zanotować ich numery i oświadczył, że wszystko jest dobrze. Następnie udał się do kancelarii, gdzie polecił wszystkich tych ludzi trzymać wieczorem w pogotowiu. Było ich 15, w tym trzech Żydów łódzkich bez numerów. Byli to więźniowie, których nazwiska odnotowałem sobie obok listy numerów sporządzonej dla Thilo. Nazwiska te dopisałem na podstawie kartoteki kancelarii (świadek przedkłada notatkę, pisaną ręcznie atramentem na ostatniej stronie formularza Fragebogen fur Euftlinge obejmującą 16 pozycji. W każdej pozycji jest wpisany numer, imię i nazwisko oraz data urodzenia. W pozycji 2, 4 i 11 zaznaczono ohne Nummer. Jako pierwszy figuruje następujący wpis: „B-7435 Leon Nissim – 9 kwietnia 1927”, jako ostatni „B-2784 Burak Józef – 17 lipca 1929”. Po prawej stronie obok nazwisk znajduje się pisana ołówkiem stenograficzna notatka, którą świadek odczytuje: „Lagerartz lieus sich die Schonungskranken verstellen. Schenungskranken wurden vergast”. Na dwa dni przed tym przeprowadził Thilo dodatkową selekcję więźniów przybyłych do obozu transportem z Annabergu [Góra Świętej Anny], jak mówił wtedy w celu stwierdzenia, czy nadają się oni do transportu. Wybrał wówczas 12 numerów, które pielęgniarz odaktował [odznaczył] na odwrocie przedłożonej przeze mnie karty z kartoteki katastru kancelarii. Pod notatką tą zaznaczyłem ołówkiem własnoręcznie „Fabrikarbeiter Bl. 11/IIa”. 7 października 1944 r. wieczorem Thilo przysłał auto, zabrał z owej Schonungsliste wszystkich więźniów mających numery, a więc 12 oraz 8 owych wybranych do prac w fabryce. Okazało się, iż Thilo zapomniał, że do prac w fabryce wybrał 12 osób z Anneberskiego transportu i na skutek tego czterech z nich zdołało się uratować. Wszyscy inni, a więc w sumie 20 osób, zostali zagazowani. (Przedłożone przez świadka z kartoteki karta koloru różowego, wypełniona jest na pierwszej stronie pismem maszynowym, przy czym nazwisko i numer więźnia zamazane są czarnym tuszem. Niezamazane jest imię Izrael Kurt, ur. 16 września 1925 r. i dalsze dane osobowe. Na odwrocie znajduje się kolumna 12 cyfr, wypisanych jedna pod drugą atramentem pismem ręcznym. Kolumnę rozpoczyna numer B 10 729 KSfA, a kończy 10 690. Obok nr. 10 719 znajduje się notatka K – bis 16 J. Alt. Świadek wyjaśnia, iż litery KSfA oznaczają Korperschwache vom Annabergertransport, a druga notatka Knabe bis 16 JahreAlt).

29 października 1944 r. przed rozwiązaniem obozu wyselekcjonowano i zagazowano 64 osoby. Ponieważ mój pomocnik nie prowadził już wówczas dokładnego stanu liczbowego, odnotowałem ten ubytek pod datą 3 listopada 1944 r. w rubryce ad Abgang z oznaczeniem, iż ludzie ci zostali skierowani do F. W związku z tym wyjaśniam, że większe grupy więźniów wyselekcjonowanych do zagazowania zabierano wprost z poszczególnych obozów. Mniejsze grupy zbierano natomiast w łaźni obozu BIIf, skąd odwożono ich do krematorium.

Przedkładam 54 meldunki dzienne, które były składane każdego dnia pomocnikowi służby sanitarnej (SDG [Sanitätsdienstgrad]). Meldunki te sporządzałem albo osobiście albo też [robił to] mój pomocnik mgr Krause z Będzina. Obejmują one okres od 1 do 30 września 1944 r. W meldunku pierwszym podano statystykę chorych według chorób, a w drugim – zestawienie całej załogi obozu według funkcji i rasy, osobno aryjczyków i osobno Żydów. Są to dokumenty oryginalne, które zabrałem z kancelarii ambulansu. Przedstawiam je, ponieważ z porównania meldunków z 18 i 19 września 1944 r. wynika, że ze szpitala wyselekcjonowano 19 września 222 więźniów żydowskich. 18 września 1944 r. przebywało w szpitalu 305 chorych Żydów, a 19 września 1944 r. pozostało ich tylko 83. Reszta została posłana do gazu. Tych 222 uwzględniłem już w selekcji z 19 września 1944 r., poprzednio przeze mnie dokładnie omówionej. Jak już zeznałem ofiarą selekcji padło wówczas 330 osób. Z samego szpitala obozu BIIa wybrano zatem 222 więźniów, a z pozostałych bloków 108. Jak wynika z podanych przeze mnie liczb, zagazowano od 29 sierpnia 1943 do 29 października 1944 r. tylko z samego obozu kwarantanny BIIa łącznie 3824 osoby. Liczba ta nie obejmuje jednak wszystkich więźniów, którzy z obozu kwarantanny poszli do gazu. Jak z przedłożonych przeze mnie notatek wynika, wielu chorych skierowaliśmy do leczenia w szpitalu obozowym BIIf. Wielu z nich wyselekcjonowano tam i posłano do gazu, tego moja statystyka nie uwzględnia. Pewien obraz daje jednak ambulatoryjna ewidencja tych chorych, którzy tak ciężko zapadali na zdrowiu, iż nie mogli być leczeni w ambulatorium. Nie były to jednak choroby nieuleczalne tylko ciężkie, wymagające leczenia szpitalnego. Przedkładam notatniki zawierające nazwiska tych chorych. Pierwszy, zaczynający się od nr. 38 pod datą 20 września 1943 r., a zakończony nr 1749 – 31 grudnia 1943 r., drugi rozpoczęty numerem bieżącym 1 w dniu 2 stycznia 1944 i doprowadzony do numeru bieżącego 1562 pod datą 2 sierpnia 1944 r., trzeci obejmujący nr. od 1563 do 2173 w czasie od 3 sierpnia 1944 r. do 3 listopada 1944 r. Z tego trzeciego notatnika wynika np., że 1 października 1944 r. skierowano do szpitala (BIIf) 20 więźniów. Przypominam sobie, iż stało się to na polecenie lekarza obozowego Thilo. Mianowicie zestawiliśmy wtedy transport przeznaczony do wysyłki do innego obozu. Wówczas Thilo obejrzał tych ludzi, wybrał spośród nich 20 i polecił przesłać ich do szpitala. Szesnastu pierwszych z tej grupy, 20 posłano następnego dnia do gazu. Pozostali przy życiu opowiedzieli mi o tym dokładnie, a losem tych ludzi interesowałem się, ponieważ wśród zagazowanych był Hans Brodnitz, znany dyrektor UFA [Universum Film AG, UFA].

W moich notatkach znajduje się więcej takich informacji. Zdarzały się wypadki, że do szpitala posyłano ludzi chorych na tyfus plamisty, leczono ich tygodniami, a następnie jako rekonwalescentów posyłano do gazu. Na ogół w szpitalu przeprowadzano częściej selekcje, przeciętnie dokonywano ich co trzy tygodnie. W książce ambulatoryjnej z początku 1944 r., zakończonej numerem bieżącym 1562, prowadzono od drugiego jej końca książkę zmarłych, rozpoczętą 11 grudnia 1943 numerem bieżącym 1, a przerwaną pod datą 28 kwietnia 1944 r. numerem bieżącym 813. Dalszym ciągiem tej książki jest przedłożona przeze mnie duża księga zmarłych, zaczynająca się pod datą 29 kwietnia 1944 r. nr. 814 i doprowadzona do nr. 1746 – 5 listopada 1944 r. Pierwsza część tej księgi zawiera spis leków wydawanych więźniom. Książka ta zatytułowana jest jako Medikamenten Verbrauch. Ostatnie karty zawierają statystykę chorób prowadzoną przez szpital obozowy. Przedkładam sporządzoną przeze mnie statystykę chorych i zmarłych wraz z komentarzem osobiście napisanym, w którym szczegółowo omawiam i objaśniam tabele statystyczne. Statystykę tę sporządziłem na podstawie przedłożonych przeze mnie ksiąg chorych i zmarłych. Statystykę i komentarz uważam za uzupełnienie mych zeznań, załączam je do niniejszego protokołu i podpisuję własnoręcznie (załącznik nr 4).

Selekcje w obozie BIIa przeprowadzali lekarze SS Helmerson [Helmersen], Thilo, König i Mengele. Odbywało się to w ten sposób, że wszyscy więźniowie musieli wystąpić przed blok, ustawić się po pięciu w szeregach, a lekarz, maszerując przed pierwszym szeregiem, wybierał z niego tych, którzy z jakiegokolwiek powodu mu się nie podobali. Inaczej tego określić nie mogę, ponieważ nie przeprowadzono żadnego badania lekarskiego. Wystarczyło, by ktoś miał czyraka lub był zawinięty bandażem, aby został skierowany do gazu. Mój przyjaciel Paul Krüger, Wiedeńczyk, został wysłany do gazu jedynie dlatego, iż miał starą bliznę po operacji wyrostka robaczkowego. Miarą tego, jak dokonywano selekcji, niech będzie informacja, iż w ciągu dziesięciu minut taki lekarz przebadał wszystkich więźniów z jednego bloku, a więc przeciętnie ok. 500 osób. Prócz tego rodzaju selekcji, selekcjonowano również z przeznaczeniem do gazu podczas kontroli bloków. Lekarz więzień, opiekujący się chorymi na bloku, musiał meldować lekarzowi SS-manowi przeprowadzającemu kontrole przypadki zachorowań. Pamiętam, że gdy zameldowałem Thilo, że mam chore dzieci na szkarlatynę, natychmiast skierował je do gazu i tego samego dnia po południu odesłał je do krematorium. W innym wypadku Mengele zauważył w czasie kontroli naszego obozu BIIa Francuza z Lyonu, który miał na ręku około półtoraroczne dziecko. Widząc to, skierował owego Francuza, mimo iż był to człowiek zupełnie zdrowy i silny, wraz z dzieckiem do krematorium. Wystarczyła szkarlatyna albo ospa wietrzna, by dotknięci nimi trafili do pieca. W związku z dotychczasowymi zeznaniami wyjaśniam jeszcze, że ów jednoręki pisarz blokowy na bloku 8. obozu kwarantanny w Oświęcimiu nazywał się Staszek Kulczycki i pochodził z Warszawy. Izbowym na izbie 5. bloku 17. a w Oświęcimiu był Józek (nr 17 777). Na parterze tego bloku, oznaczonym jako blok 17., starszym blokowym był August Glas z Königsbarg (nr 21 385). Wszystkie te wymienione osoby w sposób barbarzyński znęcały się nad więźniami, biły ich i katowały, Józek osławiony był jako dusiciel. Staszek był homoseksualistą, dopuszczał się wybryków i ekscesów w stosunku do małych chłopców.

Rozdział o selekcjach pragnę uzupełnić jeszcze wzmianką, iż Helmersen przeprowadził dwie selekcje na blokach. Zazwyczaj odbywały się one przed blokami – podczas których więźniowie usiłowali ukryć się pod pryczami, co jednak spostrzeżono, i SS-mani towarzyszący Helmersenowi strzelali na ślepo do tych ukrytych [więźniów], zabijając bardzo wielu. W związku z pytaniami prokuratora Pęchalskiego wyjaśniam, że SS-mańskie władze obozu prowadziły własną buchalterię i statystykę, w której dokładnie notowały ubytki w stanie liczebnym danego obozu. Buchalteria ta była oczywiście niezgodna z buchalterią i ze statystyką prowadzoną przez nas więźniów. W naszej buchalterii nie mogliśmy uwidaczniać ofiar selekcji, posłanych do gazu. Oni notowali to jednak i dlatego też przy raportach nie kwestionowali podanego przez nas stanu liczebnego, aczkolwiek stan ten nie zgadzał się ze stanem z dnia poprzedniego, wysłanych do gazu. Zresztą apel codzienny, odbywający się przed zapadnięciem zmroku, był przeprowadzany w obecności Rapportführera i Rapportschreibera. Rapportführer porównywał stan wykazany w książce apelowej, prowadzonej przez starszych bloku, ze spisami BIf., przedłożonymi przez SS-Rapportschreibera, i gdy te zapisy się nie zgadzały, dawano sygnał alarmowy syreną. Na skutek tego łańcuch straży zewnętrznych obozu pozostawał na swych stanowiskach przez 48 godzin, w tym czasie specjalne posterunki przy użyciu psów przeszukiwały cały obszar obozu. Przypominam sobie, że pewnego razu zostałem odkomenderowany nagle do sauny, nie zdołałem powrócić do bloku przed apelem, wówczas przyjechał SS-man na rowerze celem stwierdzenia, czy tam się znajduję. Wszyscy więźniowie z mego obozu musieli oczywiście czekać aż do powrotu owego cyklisty. W tych wszystkich dniach, w których była przeprowadzona selekcja, gdy na podstawie naszych ksiąg brakowało nawet kilkaset osób, tych środków ostrożności nie stosowano. Wynika z tego, iż SS-mańskie władze obozu dokładnie wiedziały, ilu ludzi posłano do gazu.

Obecnie zilustruję na podstawie posiadanego materiału sprawę transportów nadchodzących do Brzezinki. Wszystkie transporty przybywające z więźniami przeznaczonymi do obozu w Oświęcimiu zatrzymywały się przed rampą, na bocznym torze dworca kolejowego. Stąd kierowano pełne transporty do obozu w Brzezince lub do obozu w Oświęcimiu, względnie do jednego z obozów pobocznych np. w Bunie. Wszystkie te transporty ze względu na sytuację topograficzną przejeżdżały w pobliżu ambulansu BIIa, w którym pełniłem funkcję i dlatego mogłem je zaobserwować. Jak wiadomo, pierwszej selekcji dokonywano już na rampie – robił to najczęściej Mengele. Z transportów skierowanych do obozów wybierano od razu wiele osób, które szły wprost do gazu, reszta, przeznaczona do obozu w Brzezince, przybywała na odcinek kwarantanny, gdzie pracowałem. Do moich obowiązków należało prowadzenie ewidencji tych transportów. Prowadziłem je na tych luźnych kartkach, które obecnie przedkładam. Notowałem datę przybycia transportu, rodzaj więźniów przybyłych do kwarantanny, datę zakończenia kwarantanny, blok, w którym przybyłych więźniów umieszczono oraz na skutek wyraźnego polecenia lekarza obozowego stan liczebny więźniów w określonym dniu. W rubryce, przeznaczonej na wpisanie bloku, notowałem dla siebie ołówkiem liczbę osób, które wprost z rampy z poszczególnych transportów posyłano do gazu. Liczbę tę ustalałem na podstawie informacji uzyskanych od więźniów umieszczonych w obozie kwarantanny, z którymi stale się stykałem z racji mego stanowiska. (Świadek przedkłada listę zaczynającą się transportem Żydów holenderskich z dnia 24 października 1943 r., a zakończoną transportem Żydów słowackich z 3 listopada 1944 r. Lista ta składa się z sześciu luźnych, nieponumerowanych, szczepionych spinaczem kart, zapisanych po jednej tylko stronie na odwrocie części urzędowego formularza, Fragebogenu). Zaznaczam, iż jako wysłanych do gazu notowałem tylko mężczyzn z danego transportu – dokładnych zestawień i obliczeń dotąd nie przeprowadziłem, przedłożę je Komisji w dniu jutrzejszym w przybliżeniu według mych obliczeń. Do obozu kwarantanny kierowano z rampy najwyżej 20 proc. mężczyzn przybyłych z transportem. Reszta szła do gazu. Danymi dotyczącymi kobiet nie chciałem się w ogóle zajmować, nie mając do tego potrzebnego materiału, a odpowiednie liczby dadzą się w drodze indukcji ustalić. Zdarzało się, zwłaszcza w tym czasie, gdy urządzono bocznicę kolejową aż do krematoriów w Brzezince, że nadchodziły tam transporty, z których nikt nie przybywał do obozu kwarantanny ani też nie był skierowany do żadnego innego obozu, tylko całe transporty, tak jak nadeszły, szły wprost do gazu. Ewidencja takich transportów usuwała się spod wszelkiej kontroli. Ponadto przywożono do krematorium w Brzezince każdego dnia samochodami więźniów spoza obozu, których tam palono, oczywiście, że i ci nie figurują w ewidencji obozu. Wszelkich danych w ewidencji obozowej brakuje również dla transportów Żydów węgierskich, Żydów z gett likwidowanych na skutek cofania się Niemców oraz dla transportów żydowskich z Teresienstadtu [Theresienstadtu]. Większość tych ludzi była umieszczana w dawnym obozie cygańskim, tam ich nie rejestrowano, lecz w największym procencie skierowywano wprost do gazu. Niektórych z nich umieszczano w obozie kwarantanny, lecz tu ich również nie rejestrowano, tylko po kilku dniach zabierano transportami.

Zdaje się, że w maju 1944 r. nadszedł do Brzezinki transport Francuzów, ponumerowanych w serii 185–186 tys. Było ich ok. 2000 z czego wszyscy zdrowi zostali umieszczeni w obozie sąsiednim, a więc BIIb, a chorych skierowano do naszego obozu BIIa. Po paru dniach zarówno z naszego, jak i z obozu BIIb owi Francuzi zostali zabrani, rzekomo do transportu – nikt jednak odejścia takiego transportu nie widział. Jestem przekonany, że i ci ludzie poszli do gazu. Tego samego zdania byli wszyscy w obozie. Może nie od rzeczy będzie, gdy wspomnę, że wśród tych, którzy z owego transportu Francuzów do naszego obozu zostali skierowani, znajdował się duchowny katolicki. Rapportführer Kurpanik dostrzegł na jego piersi duży krzyż, zerwał go, rzucił na ziemię i wraz z Blockführerem Weissem deptali znak krzyża nogami wśród kpin i wulgarnych przymówek. Owego duchownego tak długo maltretowali, aż upadł, brocząc krwią.

W związku z tym zaznaczam, że prawą ręką Kurpanika był ów osławiony starszy blokowy Mietek Katarczyński, pochodzący z Warszawy, lat 24, brunet. W celu przedstawienia jego charakteru przytaczam następujące zdarzenie. Pewnego razu postawiono w obozie dwóch stójkowych SS-manów, by uniemożliwić kontakt z sąsiadującym obozem żeńskim. Katarczyńskiemu zabrakło wówczas wódki, wobec czego zwrócił się do jednego ze stójkowych i zaproponował mu, by ten następnego dnia przyniósł mu ją, za co dostanie zegarek na rękę. Stójkowy zgodził się na to i dnia następnego przyniósł wódkę. Ponieważ nie mógł odnaleźć Katarczyńskiego, zwrócił się do napotkanego chłopca z obozu, opowiedział mu całą rzecz i polecił odszukać Mietka. Chłopiec ów wykonał to polecenie, zakomunikował [też] treść polecenia Katarczyńskiemu. Po chwili podszedł do niego Kurpanik i zapytał chłopca, o czym rozmawiał ze stójkowym. Chłopiec, chcąc ratować stójkowego, oświadczył, że rozmawiał z nim o swej ojczyźnie tzn. Jugosławii, gdyż zarówno ów chłopiec, jak i stójkowy pochodzili tego z kraju. Kurpanik wymierzył mu po tej odpowiedzi 15 razów, a gdy chłopiec mimo to obstawał przy swym twierdzeniu, zagroził mu rozstrzelaniem. Wmieszał się w to ktoś z osób stojących w pobliżu, wytłumaczył owemu chłopcu, że Kurpanik wie już o wszystkim, a wtedy chłopak powtórzył Kurpanikowi treść zlecenia otrzymanego od stójkowego. Kurpanik podszedł do stójkowego, odebrał mu wódkę i na oczach owego stójkowego wypił ją wraz z Katarczyńskim. Oczywiście stójkowy zegarka nie otrzymał. Po paru dniach miał jednak okazję do zemsty, wprawdzie nie na Katarczyńskim, ale na starszym obozu Hermanie Domańskim. Zbliżył się on nieostrożnie do ogrodzenia drucianego i został przez owego stójkowego postrzelony w nogę. Wynika z tego, że Katarczyński zdradził treść rozmowy z owym chłopcem Kurpanikowi. Fakt ten naświetla – sądzę – jego charakter.

Mietek Katarczyński jako blokowy (Blockältester) kradł zwłaszcza kiełbasę przeznaczoną dla więźniów, wydzielając im mniejsze porcje. Kiełbasę tę następnie sprzedawał i kupował wódkę, którą wypijał wraz z Rapportführerem Kurpanikiem. Pewnej niedzieli brakło mu wódki. Katarczyński miał jednak kiełbasę, wobec czego przeprowadził następującą transakcję. Polecił izbowemu zwrócić się do Dawida Fischela z Sosnowca, który był wśród więźniów znany jako odbiorca kiełbasy, z zapytaniem, czy kupiłby ją. Fischel wyraził zgodę, a wówczas ów izbowy przyniósł mu od Katarczyńskiego dwie kiełbasy, za które ten mu zapłacił. Izbowy odniósł pieniądze Mietkowi. Tymczasem Kurpanik przywdział bluzkę więzienną Katarczyńskiego, włożył jego czapkę i w tym przebraniu udał się do izby starszego blokowego. Do izby tej wezwał następnie Fischela, odebrał od niego kiełbasę i zagroził mu karnym przeniesieniem do innego obozu, do kompanii karnej. Groźby tej jednak nie wykonał, ponieważ Fischel zdołał się wykupić, wręczając Kurpanikowi złoty zegarek i dwie pary pończoch dla żony Kurpanika.

Dawid Fischel był człowiekiem zapobiegliwym i pomysłowym tak, że nawet w warunkach obozowych zarabiał pieniądze. Okazja ta nadarzyła się, gdy w sąsiadującym z naszym obozem, obozie BIIb, zostali umieszczeni więźniowie przywiezieni z Theresienstadtu. Był to obóz rodzinny, w którym pozostawiono początkowo więźniom ich mienie. Nocą kwitł handel między obozami. Był to przeważnie handel zamienny. Zamieniano kosztowności na chleb, kiełbasę lub margarynę. Kupowano również i za pieniądze, bo mimo najostrzejszych kontroli zawsze udało się niektórym zachować przy sobie trochę pieniędzy. Było to wprawdzie dość trudne, gdyż nad tym czuwał Kurpanik wraz ze swoimi pomocnikami, starszymi blokowymi Mietkiem Katarczyńskim, Polakiem Franciszkiem Karasiewiczem (nr 1825), Albertem Hemerlem, Rudolfem Oftringerem (nr 15 477) i Żydem Finkusem oraz kapo obozowym Hansem Clasenem. Więźniów przybyłych na teren obozu Kurpanik wzywał do wydania pieniędzy. Pomocnicy jego bili tych więźniów, maltretowali ich tak długo, aż im wydali posiadane pieniądze. Zdarzali się jednak ludzie twardzi, którzy mimo tych szykan nie przyznali się, iż posiadają pieniądze i w ten sposób na teren obozu gotówka w walutach wszelkiego rodzaju wpływała.

Przypominam sobie wypadek lekarza Żyda Arkadija Petrowicza Mostowoja, przybyłego z transportem Żydów belgijskich, który zdołał mimo kontroli Kurpanika przeszmuglować w bucie 2000 dolarów. Za cenę 900 dolarów kupił sobie stanowisko lekarza w ambulansie od zatrudnionego tam i wspomnianego już przeze mnie Gorina Awruma, starszego bloku w ambulansie. Oftringer wsławił się m.in. i tym, że dobrowolnie zgłosił się na kata obozowego i wielu ludzi własnoręcznie powiesił. Z moich znajomych powiesił on dr. Jakuba Wagschala z Tarnopola i Józefa Kennera, również polskiego Żyda.

Franciszek Karosiewicz miał dziewczynę nazwiskiem Grunwald w sąsiadującym obozie Żydów czeskich. Przekupując i upijając Kurpanika i innych SS-manów, mógł utrzymywać z nią stosunki. Po zagazowaniu Czechów 9 marca 1944 r. usiłował popełnić samobójstwo, zażywając sublimat. Z ambulansu skierowaliśmy go do szpitala BIIf. Tam byli pielęgniarzami sami Polacy i potraktowali Karosiewicza tak, jak na to zasługiwał. Pewnego dnia odwiedził tam Karosiewicza Mietek Katarczyński. Dowiedziawszy się o traktowaniu Karosiewicza przez personel, złożył skargę Kurpanikowi, ten porozumiał się z lekarzem obozu szpitalnego dr. Thilo, w rezultacie Karosiewicza przeniesiono ze względu na bezpieczeństwo jego osoby do bloku Reichsdeutschów.

W tym miejscu zestawię według rangi starszyznę obozową: najniższą szarżą wśród więźniów był tzw. Stubendienst (izbowy), następnie szedł Blockschreiber (pisarz blokowy), po nim Blockältester (starszy blokowy), potem Lagerkapo (kapo obozowy), Rapportschreiber (pisarz raportowy) i Lagerältester (starszy obozu). Ponad to w każdym obozie istniał Kuchenkapo (kapo kuchni). Szefem kuchni był jednak SS-man. Najniższą szarżą SS na odcinku obozowym, np. na odcinku BIIa, był Blockführer, jego przełożonym – Rapportführer, a nad nim stał Lagerführer, któremu podlegały wszystkie odcinki obozowe obozu męskiego w Brzezince. W komandach pracy był najniższą szarżą Vorarbeiter (przodownik) nad nim stał Unterkapo, podległy kapo, a ten Oberkapo. Ponadto z komandami pracy jest związana funkcja tzw. Arbeitseinsatzu. Prowadził on wykazy i listy poszczególnych komand. Kierowanie pracą i rozdział ludzi do poszczególnych komand należało do SS-manów, Arbeitseinsatzführera i Arbeitsdienstführera.

Wracając do sprawy transportów, o której już poprzednio wspominałem, dodaję, iż mężczyzn wysyłanych wprost z rampy kolejowej do krematorium, tzn. tych, którzy do obozu kwarantanny w ogóle nie przychodzili i których nie rejestrowano, odnotowywałem w prowadzonej przeze mnie liście na podstawie informacji uzyskanych od osób, które z danego transportu pozostały przy życiu i przybyły do kwarantanny. Notowałem to ołówkiem w rubryce blok (na pierwszej karcie) w rubryce Stand (na drugiej karcie), przy czym na karcie tej odnotowałem również cztery transporty w rubryce Block. W celu uniknięcia nieporozumień wynotowałem obecnie z mej ewidencji liczby wysłanych z poszczególnych transportów do gazu i do kwarantanny, w szczególności z transportu z dnia 21 października 1943 r. przybyło do obozu 347 osób, a do gazu posłano wprost z rampy 1116. Dane, dotyczące wszystkich transportów objętych moim wykazem, przedstawiają się, jak następuje:

Data transportu Przybyło do kwarantanny Skierowano do gazu

21 października 1943 r. 347 1116

22 października 1943 r. 149 446

28 października 1943 r. 72 276

3 listopada 1943 r. 463 1379 3 listopada 1943 r. 284 896

3 listopada 1943 r. 120 476

6 listopada 1943 r. 952 2889

6 listopada 1943 r. 9 48

15 listopada 1943 r. 13 49

18 listopada 1943 r. 243 778

19 listopada 1943 r. 275 803

23 listopada 1943 r. 241 782

2 grudnia 1943 r. 13 56

18 grudnia 1943 r. 92 314

13 stycznia 1944 r. 119 386

19 stycznia 1944 r. 224 896

19 stycznia 1944 r. 8 37

7 lutego 1944 r. 3 37

10 lutego 1944 r. 141 587

24 lutego 1944 r. 24 86

25 lutego 1944 r. 3 26

26 lutego 1944 r. 4 37

27 lutego 1944 r. 10 54

1 marca 1944 r. 2 8

5 marca 1944 r. 6 21

5 marca 1944 r. 179 98

15 marca 1944 r. 8 31

31 marca 1944 r. 10 46

4 kwietnia 1944 r. 24 103

7 kwietnia 1944 r. 9 38

13 kwietnia 1944 r. 320 1067

25 kwietnia 1944 r. 3 18
16 maja 1944 r. 3 14

19 maja 1944 r. 14 32

22 maja1944 r. 19 96

4 czerwca 1944 r. 3 25

6 czerwca 1944 r. 8 28

10 czerwca 1944 r. 21 78

30 czerwca 1944 r. 12 61

30 czerwca 1944 r. 6 33

30 czerwca 1944 r. 446 1428

1 lipca 1944 r. 180 582

14 lipca 1944 r. 12 72

26 lipca 1944 r. 8 9

20 lipca 1944 r. 9 38

20 lipca 1944 r. 34 276

22 lipca 1944 r. 19 94

23 lipca 1944 r. 85 370

26 lipca 1944 r. 27 61

28 lipca 1944 r. 468 1232

3 sierpnia 1944 r. 10 39

9 sierpnia 1944 r. 23 142

9 sierpnia 1944 r. 43 271

12 sierpnia 1944 r. 19 68

12 sierpnia 1944 r. 2 16

17 sierpnia 1944 r. 346 1202

17 sierpnia 1944 r. 8 58

17 sierpnia 1944 r. 10 84

19 sierpnia 1944 r. 27 112

22 sierpnia 1944 r. 61 202 22 sierpnia 1944 r. 4 52

22 sierpnia 1944 r. 94 326

2 września 1944 r. 6 72

3 września 1944 r. 5 38

7 września 1944 r. 32 71

8 września 1944 r. 13 56

8 września 1944 r. 15 39

20 września 1944 r. 31 146

20 września 1944 r. 8 62

2 października 1944 r. 441 1025

9 października 1944 r. 5 12

16 października 1944 r. 5 19

20 października 1944 r. 18 79

28 października 1944 r. 59 137

29 października 1944 r. 19 84

30 października 1944 r. 216 732

Razem 7253 24 688

Łącznie 31 941

Z zestawienia liczb wynika, że wyliczonymi wyżej transportami przywieziono na rampę w Brzezince 31 941 mężczyzn. Z liczby tej przybyło do obozu kwarantanny BIIa tylko 7253 mężczyzn, a pozostałych 24 688 skierowano wprost z rampy do gazu. Do obozu trafiło zatem z tych transportów tylko ok. 22 proc. przybyłych na rampę w Brzezince mężczyzn, a reszta, tj. ok. 78 proc., poszła do gazu. Jak już przy omawianiu selekcji wyjaśniłem, bardzo wielu spośród przybyłych do obozu szło do gazu. Inni padali ofiarami rozstrzeliwań lub tzw. Sonderaktionen, czyli akcji specjalnej. Tych ofiar ani w liczbach dotyczących wyselekcjonowanych do gazu z obozu, ani w zestawieniu wysłanych do gazu wprost z rampy nie uwzględniałem. Dotyczy to w pierwszej kolejności transportu rosyjskich jeńców wojennych, który przybył do obozu 28 listopada 1943 r. w liczbie 334 mężczyzn. Byli to wszystko ciężko poszkodowani inwalidzi wojenni.

10 grudnia 1943 r. późnym wieczorem zajechały auta towarowe i zabrały całą tę grupę, a więc 334 Rosjan, celem przetransportowania ich rzekomo do Lublina. W kwietniu 1944 r. przybyło do naszego obozu bardzo wielu więźniów z Lublina, byli wśród nich lekarze obozowi i kapo, i starsi blokowi z obozu na Majdanku, którzy stwierdzili kategorycznie i zgodnie, iż transport taki nigdy do Majdanka nie nadszedł. Jestem przekonany, że cały transport poszedł do gazu, o czym świadczą również i okoliczności, wśród których owych Rosjan z obozu naszego zabrano. Odbyło się to już nocą, a SS tego rodzaju akcje specjalne tylko nocą przeprowadzało. Jak wyżej w zestawieniu liczb podałem, z transportu z 2 grudnia 1943 r. skierowano do naszego obozu 13 osób. Po jakimś tygodniu zabrano ich rzekomo do sauny i od tego czasu więcej nie powrócili.

26 lutego 1944 r. nadszedł do Brzezinki transport rosyjskich jeńców wojennych z Lamsdorfu w liczbie 84 więźniów. Transport ten w drodze do sauny przechodził obok naszego bloku i mogliśmy dokładnie go przeliczyć. Następnego dnia z sauny przyszło do naszego obozu z tego transportu tylko 66 jeńców. Stwierdziliśmy później, że pozostałych 18 w saunie rozstrzelali.

Z końcem marca 1944 r. przybył do naszego obozu transport holenderskich Żydów, składający się z mężczyzn, kobiet i dzieci. Transport ten został umieszczony na bloku 4. naszego obozu BIIa. Blok ten był ściśle zamknięty, nie wolno było z niego wychodzić, a dostęp do niego mieli tylko funkcjonariusze obozowi, m.in. i ja jako lekarz ambulansowy. W kancelarii obozowej oświadczono mi, że cały ten transport jest tylko w naszym obozie „depot” i że ludzie ci nie będą zaliczeni do stanu liczebnego naszego obozu. Po dziesięciu dniach cały ten transport zabrano na auta, zawieziono do sauny i zagazowano. Odtransportowanie tych ludzi odbyło się z zachowaniem wszelkich środków ostrożności i metod stosowanych przy odstawianiu ludzi do gazu.

Na stronach trzeciej i czwartej mojej kroniki opisałem los więźniów przybyłych do obozu kwarantanny 5 grudnia 1943 r. z Flossenbürga. Obecnie przedkładam materiały dotyczące tego transportu, a w szczególności pierwszą listę wagi więźniów, drugą listę wagi więźniów oraz notatki dotyczące stanu zdrowia i zdolności do pracy więźniów z tego transportu. Tę ostatnią ewidencję prowadziłem na polecenie lekarza obozowego. Pierwsza rubryka obejmuje datę, druga (a) zdolnych do pracy po pewnym czasie, trzecia (b) takich, którzy z pewnym prawdopodobieństwem mogą być w przyszłości zdolni do pracy, czwarta (HKB) skierowanych do szpitala, piąta (+) zmarłych, a szósta stan liczebny z końcem dnia. Zaznaczam, że w miesiącach listopadzie i grudniu 1942 r. wysłano z Oświęcimia do Flossenbürga transport 5000 więźniów serii: 87 tys., 90 tys., 92 tys., 93 tys., 95 tys. Z transportu tego przybyło do Oświęcimia 5 grudnia 1943 r. tylko 81 więźniów. Są to ci więźniowie, którzy w pierwszej liście wag są objęci numerami 1–81. Reszta z owych 5000 zginęła we Flossenbürgu.

W styczniu 1944 r. wybuchła na naszym odcinku obozowym BIIa epidemia tyfusu plamistego. Więźniów dotkniętych tą chorobą musieliśmy przesyłać do szpitala, mieszczącego się na odcinku obozowym BIIf. Przedkładam listę chorych na tyfus, obejmującą 66 nazwisk, zaczynającą się pod datą 7 stycznia 1944 r., a zakończoną w dniu 31 stycznia 1944 r. Interesowaliśmy się losem tych chorych w celu stwierdzenia, czy badanie na tyfus wypadło pozytywnie. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się, że więźniowie figurujący na liście pod numerami 13, 17 i 39 oraz 50 zmarli na tyfus. Więźniowie figurujący pod numerami 1, 2, 3, 4, 5, 6, 11, 14, 15, 16, 18, 20, 22, 23, 25, 26, 27, 28, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 40, 41, 42, 43, 45, 48, 49, 51 i 52 zostali 21 stycznia 1944 r. posłani do gazu. Wśród nich była część takich, u których chorobę tyfusu istotnie stwierdzono, reszta znajdowała się właściwie na obserwacji. Z lekarskiego punktu widzenia muszę stwierdzić, iż wszyscy ci ludzie wysłani do gazu, czy to jako chorzy, czy też podejrzani o tyfus nadawali się do wyleczenia. Śmiertelność naturalna wśród chorych na tyfus była bardzo mała, ze statystyki mej, którą przedłożyłem, wynika, że na 180 chorych na tyfus śmiercią naturalną zmarło w wyniku tej choroby sześć osób.

Brzezinka jest okolicą malaryczną, o czym SS-mani dokładnie wiedzieli i ze względu na swoje osoby starali się tę chorobę zwalczyć. W tym celu wysyłano chorych na malarię do innych obozów, położonych w okolicach niemalarycznych, a w szczególności na Majdanek. W dniach 9 i 15 kwietnia 1943 r. nadeszły z Lublina dwa duże transporty, w których znajdowali się chorzy na malarię lub ozdrowieńcy. 25 listopada 1943 r. wydano pisemny rozkaz, który przedkładam, by wszystkich chorych na malarię rejestrowano. Rozkaz ten otrzymaliśmy w oddziale BIIa dopiero w kwietniu 1944 r. W wykonaniu tego rozkazu sporządziliśmy listy więźniów chorych na malarię na poszczególnych blokach naszego oddziału obozowego. Chorych tych w liczbie 212 osób umieszczono najpierw w bloku 8., a następnie w bloku 13., odcinka obozowego BIIa, i 10 sierpnia 1944 r. wysłano do Flossenbürga. W bloku nr 13 przebywało ostatnio przed transportem 227 osób. W ostatniej chwili wycofano z niego 15 więźniów rosyjskich tak, że z transportem odeszło 212 osób. Pismo o wycofaniu z datą 15 sierpnia 1944 r. przedkładam wraz z innymi dokumentami odnoszącymi się do chorych na malarię.

Przedkładam osiem kopii różnych pism, ułożonych przeze mnie dla SS-mańskiego lekarza obozowego, z prośbą o skierowanie ich do przełożonych władz obozowych. Na pisma te powoływałem się w przedłożonych przeze mnie, a załączonych do protokołu, referatach. Chodzi w nich o poprawę losu więźniów obozu. Oczywiście ów SS-man pisma te podpisał i zabrał ze sobą, nie wiem jednak, czy posłał je dalej, w każdym razie żadne z nich skutku nie odniosło, mimo iż z uwagi na warunki zdrowotne więźniów były w zupełności uzasadnione.

Dalsze dwa pisma z podpisem lekarza obozowego Thilo (są to kopie, które Thilo przez przeoczenie podpisał w rozpędzie) dotyczą skierowania przebywających w naszym obozie jako „depot” do dawnego obozu BIIa (cygańskiego). Ludzie ci zostali posłani do gazu.

W październiku 1944 r. polecił mi dr Thilo przebadać więźniów z transportu z Warszawy. Zbadałem ich i na tej podstawie sporządziłem listę 6 października 1944 r. obejmującą 256 nazwisk, którą obecnie przedkładam. Czynię to, aby wykazać, jakie kaleki umieszczano w obozie, a po drugie, aby przy tej okazji naświetlić działalność lekarza więźnia Polaka, pochodzącego z Poznania dr. Zenktelera. Nieprzymuszony, z własnej ochoty w swym charakterze jako starszy obozowy odcinka obozowego BIIf sporządził on tę listę i spośród inwalidów, wykazanych przeze mnie jako poszkodowanych na ciele, uznał więźniów objętych pozycjami 23, 26, 41, 50 i 52 za zdolnych do pracy. Z drugiej listy obejmującej niezdolnych do pracy uznał za zdolnych więźniów wymienionych pod numerami bieżącymi: 1, 22, 70, 80, 91, 106, 125, 171, 176, 189, 190, 193, 206, 208, 209, 212, 214, 215, 216, 217, 220, 221, 224, 223, 228, 229, 230, 231, 234, 238, 240, 242, 246, 248, 247, 253 i 256. Pobieżne tylko przejrzenie diagnoz rzuca światło na sumienność lekarza Zenktelera. O osobistości tej miałem możność złożyć obszerniejsze sprawozdanie na komisji plenarnej.

Ponadto przedkładam plik list, zestawień i pism w celu umożliwienia Komisji na ich podstawie ustalenie nazwisk osób przebywających w swoim czasie w obozie. Znajdują się w tym pliku m.in. zestawienia i listy personelu lekarskiego i pielęgniarzy, lista inwalidów, lista umysłowo chorych, orzeczenia instytutu higieny i inne pisma kancelarii ambulatorium.

W uzupełnieniu załączonych przeze mnie do protokołu sprawozdań pisemnych wyjaśniam, co następuje: 24 października 1943 r. przybył do Brzezinki transport tzw. amerykańskich Żydów z Warszawy. Czy byli to prawdziwi Amerykanie, czy też Żydzi, którzy zaopatrzyli się w fałszywe paszporty amerykańskie, nie wiem. Ludziom tym mówiono, że jechać mają do Szwajcarii. Przez niedyskrecję kogoś z Sonderkommando, w którego ręce transport ten się dostał na rampie w Brzezince, dowiedzieli się oni, że idą na śmierć do krematorium. Transport ten obejmował 1700 mężczyzn i kobiet. Jedna z kobiet wyrwała SS-manowi rewolwer i zastrzeliła Lagerführera Schillingera i drugiego SS-mana z jego otoczenia – nazwiska jego nie dowiedziałem się – oraz raniła trzech SS-manów, a wśród nich następcę Schillingera, późniejszego Lagerführera Schwarzhubera. Po strzałach SS-mani zbiegli, powrócili z posiłkami i z karabinów maszynowych wystrzelali wszystkich przybyłych transportem, a następnego dnia, tj. 25 października 1943 r., wzięli pod obstrzał nasz obóz. Na tej podstawie datę tych wydarzeń dokładnie pamiętam. Szczegółów tego zajścia w krematorium dowiedziałem się z ust samego Kurpanika, który w mej obecności opowiadał o tym Oftringerowi.

W tym czasie, gdy przybyłem do Brzezinki, były już czynne krematoria II i III, krematorium IV było na wykończeniu, a krematorium V w budowie. Ludzie zatrudnieni przy budowie tych dwóch ostatnich krematoriów mieszkali w bloku 18. odcinka obozowego BIId. Przy gazowaniu i paleniu w krematoriach zatrudnione było tzw. Sonderkommando. Ludzi do tego komanda wybierał lekarz obozowy, względnie Rapportführer spośród więźniów przybyłych transportami do obozu kwarantanny BIIa. Najczęściej przeznaczano do Sonderkommanda całe transporty. I tak spośród 446 greckich Żydów przybyłych do obozu kwarantanny 30 czerwca 1944 transportem nr 49, wybrał Thilo 21 lipca 1944 r. – 434 więźniów i skierował ich do obozu BIId. Tam wybrano 400 więźniów i przeznaczono ich do Sonderkommando dla krematorium. Następnego dnia zaprowadzono to Sonderkommando do krematoriów do pracy, a gdy odmówili wykonania pracy, całe komando w sile 400 więźniów zagazowano i spalono. Dowiedziałem się o tym od rachmistrza zwłok, Żyda słowackiego Neumanna, który pracował na odcinku obozowym BIIf i prowadził ewidencję zwłok osób zmarłych w szpitalu oraz na innych odcinkach. Opowiadał mi to osobiście ów Neumann, który z racji rozrachunków z krematorium dowiedział się o zagazowaniu owych Żydów greckich na miejscu w krematorium. Zresztą SS nie taiła tego i akcja ta była znana w całym obozie. SS-mani rozpowszechniali ją w celu odstraszenia innych od wzbraniania się wykonania zleconej pracy. Zdarzało się bowiem często, że ludzie wzbraniali się pracować w Sonderkommando krematoryjnym i odmawiali pracy. Takie Sonderkommando szły bez reszty do gazu.

Ludzie zatrudnieni w tym Sonderkommando mieszkali aż do sierpnia 1944 r. w bloku 11. odcinka obozowego BIId. Blok ten był zawsze ostrzej, aniżeli inne bloki, strzeżony, można się było jednak z nimi mimo wszystko skomunikować. Z końcem sierpnia przeniesiono ich na stałe do krematorium tak, że na noc do bloków mieszkalnych już nie powracali. We wrześniu 1944 r. krematoria nie pracowały w pełni, ponieważ w tym czasie nie nadchodziły już tak pilne transporty węgierskie. Wobec czego władze SS postanowiły przeprowadzić redukcję komanda zatrudnionego w krematoriach. Oznaczało to, że ludzie ci pójdą do gazu. Dowiedziawszy się o tym, postanowili się bronić, choćby nawet zginąć przyszło, to nie dobrowolnie, tylko po walce. Powstało zamieszanie, SS ściągnęło posiłki i w sobotę 21 września 1944 r. ok. godz. 1.00 w południe wystrzelało wszystkich więźniów. Wielu wówczas zastrzelono, dokładnie nie wiem, w każdym razie komanda, zatrudnione w krematorium liczyły wtedy ok. 200 więźniów, a SS-mani rozpowiadali później, że żaden nie uszedł z życiem.

W tym czasie, gdy Sonderkommando krematoryjne nocowało jeszcze w bloku 11. odcinka BIId, opowiadał mi zatrudniony w tym komandzie Zisner, polski Żyd z Sosnowca, jak odbywa się procedura gazowania i palenia zwłok w krematorium. Stąd wiem, że przeznaczonych na śmierć skierowywano najpierw do szatni, gdzie rozbierali się, a następnie pędzono ich do gazoszczelnej komory. Gdy komora ta była pełna, zamykano żelazne drzwi i wrzucano przez otwory specjalnie do tego służące puszki Cyklonu B. Gazowanie trwało ok. 15 min, a następnie ludzie z Sonderkommando wydobywali zwłoki z komory gazowej i przenosili je do pieców, gdzie je spalano. Przed wrzuceniem zwłok do pieca specjalna grupa strzygła je, dentyści wyrywali złote zęby, a trzecia grupa badała części rodne kobiet, czy nie mają tam ukrytych wartościowych przedmiotów. Puszki Cyklonu B widziałem na własne oczy, ponieważ trucizny tej używano również do odwszenia bloków. Odwszenie przeprowadzał SS-man Glaire [Klehr], kierownik sauny. Kierownikiem krematoriów był SS-man Moll.

W celu uzupełnienia obrazu życia obozowego nakreślę jeszcze krótko sprawę zmiany bielizny więziennej. Jak Komisja miała możność przekonać się na miejscu, w Oświęcimiu istniały pełne magazyny bielizny. Mimo to bielizny tej więźniom nie wydawano ani brudnej nie zmieniano. Z uwagi na plagę wszy prosiliśmy lekarza obozowego Thilo, by sprawą tą się zajął i wydał odpowiednie zarządzenia, lecz prośby nasze żadnego skutku nie odnosiły. Zmiana bielizny była więc w tych warunkach wydarzeniem w obozie i dlatego też notowałem ją w zeszycie meldunków dziennych (Tägliche Meldungen). Jak wynika z zapisków w tym zeszycie, więźniom wydano świeże koszule w dniach: 15 kwietnia, 30 czerwca, 22 sierpnia i 20 września 1944 r., a koszule i kalesony 21 października 1944 r. W kobiecych oddziałach obozu sprawa ta przedstawiała się jeszcze gorzej. Kobietom w ogóle bielizny nie wydawano, chodziły odziane w prymitywne cienkie szlafroki, a więc chodziły prawie nago.

Przypuszczam, że wychowanek mój Luigi Lerri opowiedział w swych zeznaniach dokładnie swoją historię, wobec czego naszkicuję ją tylko w skrócie. Z początkiem czerwca 1944 r. nadszedł do Brzezinki mieszany transport włoski. Mężczyźni przyszli do obozu kwarantanny, a kobiety skierowano na obozowy odcinek dla kobiet. Luigi poszedł z kobietami. Tam uznano go jednak za dorosłego i przemocą przeniesiono do naszego obozu. Zanim tu przybył, zarządzono zagazowanie całego transportu. Zabrano kobiety z kobiecego odcinka obozowego i mężczyzn z naszego obozu. Luigi w obozie kobiecym był już wypisany ze stanu liczbowego, a do naszego obozu jeszcze nie zdążył dotrzeć. Przybył już po odtransportowaniu Włochów. Widząc go zapłakanego, umieściłem go w bloku 2., gdzie lekarzem blokowym był polski Żyd dr Bergmann. Ponieważ Rapportführer Kurpanik wiedział o istnieniu Luigiego w obozie i przychodził dwukrotnie po niego, musiałem chłopca kryć i przenosić kolejno na bloki 7., 10., 12. i 13., w czym pomocni byli mi Polacy – Gaczyński z Krakowa i Bohdan Cynka z Poznania oraz pisarz raportowy, Żyd niemiecki Frank. W międzyczasie udało mi się zarejestrować chłopca pod numerem żydowskim, a następnie uzyskać dla niego oficjalnie stanowisko gońca ambulansu. Po zlikwidowaniu obozu kwarantanny zostaliśmy przeniesieni do szpitala BIIf, dokąd zabrałem ze sobą Luigiego. Tam ukrywałem go aż do końca.

Nadmieniam, że lekarze spośród więźniów pełniący funkcję w obozie pomagali dzieciom i starali się je ratować przed śmiercią, na ile to w istniejących warunkach obozowych było możliwe. Przypominam sobie, iż nawet na terenie krematorium uratowano jakiegoś chłopca od spalenia, ukrywano go jakiś czas w tzw. Effektenlager BIIg, co później z nim się stało, nie wiem. Dużo na tym polu zrobił polski lekarz Malinowski z Warszawy, który badał bardzo sumiennie powierzone jego pieczy dzieci, dzięki temu rozpoznawał chorobę już w zarodku, mógł ją skutecznie zwalczyć, ratując w ten sposób dzieci od spalenia. Jak już bowiem poprzednio zeznałem, nawet ospa wietrzna była pretekstem do zagazowania dziecka. Nie meldował on lekarzowi obozowemu przypadków zachorowań, które w rozumieniu lekarza Niemca uzasadniały zagazowanie dziecka. Takie dzieci przesyłał na mój blok po przeniesieniu mnie na odcinek BIIf, gdzie opiekowałem się inwalidami i ozdrowieńcami i na skutek tego mogłem i te dzieci tam ukryć. Malinowskiemu było na imię Jan, w obozie był oznaczony nr. 125 739 (urodzony w 1900 r.).

Wspomnę jeszcze, iż w obozie mieliśmy każdego dnia najświeższe wiadomości z radia angielskiego. Znaliśmy fakty, które radio niemieckie podawało dopiero tydzień później. Wiadomości te podawał nam polski Żyd Józek Kenner, który został następnie powieszony w związku z nieudaną próbą ucieczki. Piszę o tym w mojej kronice, którą załączyłem. W jaki sposób wiadomości te do niego dochodziły, Józek nam nigdy nie zdradził. Jednocześnie i na świecie wiedziano dokładnie, co dzieje się w obozie. Dowodem tego, że już 10 marca 1944 r. „gratulowało” radio angielskie kapitanowi Nowotnemu, iż jego rozwiedziona żona została 9 marca 1944 r. wraz z całym transportem więźniów czeskich z Theresienstadtu spalona. Potwierdził to również dr Brodnitz, o którym zeznawałem. Przybył on bowiem z Berlina i opowiadał nam, że na wolności wiedzą dokładnie, ilu Żydów węgierskich każdego dnia zagazowano. Przypuszczam, iż w obozie istniała możliwość komunikowania się ze światem zewnętrznym drogą radiową. Szczegółów nie znam, w każdym razie gdyby chodziło o wiadomości wyniesione z obozu przez zbiegłych więźniów, moglibyśmy o ich rozpowszechnieniu w świecie dowiedzieć się dopiero po pewnym dłuższym czasie, a nie już dnia następnego. Jednym z takich zbiegłych był 19-letni Żyd słowacki Walter Rosenberg, któremu udało się 8 kwietnia 1944 r. uciec, przedrzeć się na Słowację, gdzie wstąpił do oddziałów partyzanckich i według mych informacji żyje jeszcze do dziś.

Dla całego odcinka męskiego obozu w Brzezince istniał Oddział Polityczny, który mieścił się w tzw. Blockführerstubie odcinka BIIe. Kierowali tym oddziałem SS-mani. Nazwisk ich nie pamiętam. Przypuszczam, że szczegółów udzielić może w tej sprawie Ganszer. W oddziale pracowało specjalne komando złożone z więźniów. Kapo był Ukrainiec nazwiskiem Bohdan (imienia nie pamiętam). Podkapo francuski Żyd Katzengold. Oddział polityczny utrzymywał bezpośredni kontakt z centralą w Berlinie, przeprowadzał rejestrację więźniów, wydzielał dla niech numery, decydował o przydzieleniu do kompanii karnych (SK [Strafkompanie]), zarządzał przeprowadzenie akcji specjalnych, wydawał polecenie gazowania, wybierał z grup przeznaczonych do gazu więźniów, których zatrzymać należało jeszcze w obozie, prowadził album fotografii więźniów (fotografowano zwłaszcza Żydów reichsdeutschów). Tam wypełniano również kwestionariusze dla każdego więźnia i prowadzono kartoteki oraz cenzurowano korespondencję.

Obecnie przedkładam plan obozu w Brzezince, znaleziony już po opuszczeniu obozu przez Niemców w pracowni kartograficznej obozu w Oświęcimiu. Pracownia ta mieściła się w specjalnym bloku, w części obozu zamieszkałej przez SS-manów. (Świadek przedkłada plan zatytułowany „Lageplan des Kregsgefangennenlagers Ausschwitz O/S” sporządzony w skali 1:2000. Z dalszych napisów na tym planie wynika, iż wykonany on został w celu narzucenia kanalizacji dla wód odpływowych. W prawym rogu na dole znajdują się następujące notatki: „Schmutzwasserkanalisation eingetragen am 12.VIII.1943”, „Eingetragen im Planausgabebuch unter Nr. 2895/25 sierpnia 1943”. Z dalszej notatki wynika, że plan nakreślił więzień o nr. 471 w dniu 18 czerwca 1943 r.). Plan ten przedstawia obóz w Brzezince, w którym byłem więziony aż do czasu opuszczenia obozu przez Niemców. W celu wyjaśnienia mych zeznań, w których powoływałem się na cyfrowe oznaczenia poszczególnych odcinków obozowych, wyjaśniam, co następuje: Budynki, znajdujące się na całym terenie oznaczonym na planie Bauabschnitt 1 nazywano w korespondencji obozowej oficjalnie odcinkiem BI, przy czym wschodnią połowę tego odcinka oznaczono jako BIa, a zachodnią – jako BIb. Odcinek ten został wybudowany w 1942 r. i służył jako pomieszczenie dla kobiet (Frauenlager). Do sierpnia 1943 używano bloków 7. i 11. odcinka BIa jako szpitala dla mężczyzn, a łaźni odcinka BIb do października 1943 r. jako łaźni dla mężczyzn. Łaźnię tę nazwano alte Sauna w odróżnieniu od nowej dużej sauny wybudowanej w pobliżu krematorium. Cały odcinek BI był otoczony drutem kolczastym pod wysokim napięciem i wieżami strażniczymi. Odcinki BIa i BIb były oddzielone od siebie ulicą obozową, po której obu stronach biegły również ogrodzenia naładowane prądem wysokiego napięcia. Teren oznaczony na planie jako Bauabschnitt 2 oraz cały kompleks budynków, znajdujących się na tym terenie, nazywano lager BII. Do odcinka tego należało również terytorium zajęte pod krematoria wraz z krematoriami, nową sauną i tzw. Effektenlager. Pierwszy najbardziej na wschód wysunięty szereg bloków tego odcinka nazywano lager BIIa, na bramie wjazdowej znajdował się duży szyld z napisem „Obóz kwarantanny” (Quarantenlager). Znajdowało się tu 16 bloków mieszkalnych i trzy bloki oznaczone w planie literami „W”, które do połowy były umywalniami, a do połowy służyły za ustępy. Barak oznaczony w planie nr. 12 był kuchnią. Dalsze dwa szeregi bloków, między którymi przebiegała ulica obozowa nr 6, oznaczono jako lager BIIb. Obejmował on 38 bloków i dwie kuchnie. Tu więzione były osoby przybyłe transportami z Theresienstadtu, a od lipca 1944 r. kobiety. Następne odcinki w kierunku zachodnim były oznaczone jako lager BIIc, lager BIId, dalej BIIe, lager BIIf i BIIg. Odcinki BIIc do BIIe były zabudowane tak samo jak odcinek BIIb. Odcinek BIIc ukończono w maju 1944 r. i umieszczono w nim dziewczęta węgierskie. Odcinek BIId został ukończony w sierpniu 1943 r., służył jako Arbeitslager, z niego wychodziły poszczególne komanda do pracy. Odcinek BIIe ukończono w maju 1943 r. Do końca lipca służył jako obóz cygański (Zigeunerlager), następnie jako tzw. Stammlager dla Żydów węgierskich i Żydów z polikwidowanych gett, a wreszcie jako szpital dla kobiet (HKB fur Frauen). Ten ostatni odcinek różnił się od innych tym, że nie było w nim pryczy i ludzie spali na gołym cemencie. Odcinek BIIf, ukończony w lipcu 1944 r., obejmował 18 bloków i służył za szpital dla

Na świecie mówi się właściwie tylko o obozie w Oświęcimiu. Pamiętać jednak należy, że właściwym piekłem na ziemi był obóz w Brzezince. Tam stały krematoria, tam żyli ludzie w warunkach urągających człowieczeństwu, mieszkali w stajniach, gdyż inaczej bloków przeznaczonych dla ludzi nazwać nie mogę, byli gorzej niż w Oświęcimiu odziani i żywieni. Żywność dla więźniów w Brzezince nadchodziła tam z magazynu głównego Oświęcim I i była magazynowana w głównym magazynie, mieszczącym się w BIId. Stąd wydawano suche jedzenie dla poszczególnych odcinków. Odbierali je magazynierzy tych odcinków i przechowywali w składach odcinków, np. odcinka BIIa. Pisarz blokowy wraz z zatrudnionymi w komandzie żywnościowym więźniami, przenosili te suche porcje do magazynu blokowego, skąd wydawali je izbowym, a ci rozdzielali między więźniów. Wszyscy ci, przez których ręce te produkty przechodziły, kradli. Robili to nie tylko więźniowie, ale także SS-mani, którzy kradli wprost z magazynów. W efekcie więzień zamiast 300 g chleba dziennie otrzymywał 200–220 g, zamiast zwykłej porcji kiełbasy (40 g) – 15 g. Dodatkowa porcja kiełbasy wydzielana dwa razy w tygodniu miała wynosić 85 g, w rzeczywistości więzień otrzymywał najwyżej 20 g. Porcja margaryny oficjalnie miała ważyć 40 g, do więźnia docierało najwyżej 15–20 g. Zamiast dwóch łyżek stołowych marmolady, wydawano jedną łyżeczkę kawową. Zdarzały się również wypadki, że wszystkie porcje suche, z wyjątkiem chleba, zostały skradzione i więźniowie prócz chleba nic innego nie otrzymali. Przed rozdziałem chleba przeprowadzano następującą procedurę: wybierano najmniejszy bochenek i wszystkie inne skrawano do jego miary, a dopiero następnie dzielono na porcje.

Świadek zeznawał w języku niemieckim zrozumiałym dla Sądu, wobec czego przesłuchiwano go bez udziału tłumacza. Po odczytaniu protokołu i przetłumaczeniu go przez sędziego na język niemiecki, świadek oświadczył, co następuje:

Die vorstehende Protokollniederschrift wurde mir von dem Richter in Gegenwart des Staetsanwalts und der Protokollführerin in polnischer Sprache, die ich ziemlich gut verstehe wortlich vorgelesen, und in die deutsche Sprache Ubersetzt. Ich annerkenne die Aufname als richtig, meine Aussagen wort – und sinngemass wiedergebend, demnach auch weinen Willen entsprechend und unterzeichne das Protokoll eigenhandig. Die beigeschlossenen 4 Arbsiten /Kommentar zu dem Kranken und Todtenstatistiken sammt baigeschlossenen Statistiken, Lagerbilder, Chronik des Lagers Auschwitz 2 Lager BIIa und Frauen und Kinder – schickeule/, habe ich auf Grund statistischen Materiales selbst abgefasst und uberreiche sie der Kommission in der Uberzeugung, dass die darin augefuhrten Teils eine wesuntliche Erganzung meiner Aussage darstellen und erst ein richtiges Bild uber die Lagerverhaltniese vermitteln konnen. Fur die Richtigkeit der darin gemachten Angaben stache ich jederzeit voll und ganz ein und habe zum Beweis dessen die Anlagen Blatt fur Blatt eigenhundigunterzeichnet.

Na tym zakończono czynność i protokół niniejszy w dniu 27 kwietnia 1945 r.

Przedłożone przez świadka dokumenty umieszczono w odrębnej paczce z oznaczeniem na niej jej zawartości.