JÓZEF KOCZOROWSKI

Dnia 30 września 1946 r. w Krakowie, sędzia okręgowy śledczy Jan Sehn, członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, na ustny wniosek i w obecności członka tejże Komisji, wiceprokuratora Edwarda Pęchalskiego, przesłuchał na zasadzie i w trybie art. 4 dekretu z dnia 10 listopada 1945 r. (DzU RP nr 51, poz. 293), w związku z art. 254, 107, 115 kpk, byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Józef Koczorowski
Data i miejsce urodzenia 1 luty 1919 r. w Poznaniu
Imiona rodziców Karol i Helena Stachowiak
Wyznanie rzymskokatolickie
Narodowość i przynależność państwowa polska
Zawód technik drogowy i wodny
Miejsce zamieszkania Katowice-Załęże, Osiedle Oborki 3

Aresztowany zostałem w Krakowie 9 maja 1940 r. i osadzony w więzieniu przy ul. Montelupich. Stamtąd przewieziony zostałem do więzienia w Tarnowie, gdzie przebywałem do 14 czerwca 1940 r. W dniu tym wywieziony zostałem transportem kolejowym do Oświęcimia. W obozie oświęcimskim przebywałem do listopada 1944 r., kiedy to wywieziony zostałem transportem do Oranienburga.

Po krótkiej pracy w Transportkolonnie przydzielony zostałem 7 lipca 1940 r. do pracy w kierownictwie budowy (Bauleitung), na czele którego stał wówczas Untersturmführer Schlachter. Z końcem 1941 r. przybył do Oświęcimia ubrany wówczas po cywilnemu SS-Hauptsturmführer Bischoff. Przybył on do Oświęcimia jako pełnomocnik specjalny (Sonderbeauftragter) do budowy obozu dla jeńców wojennych (Kriegsgefangenenlager).

Do budowy tego obozu utworzona została specjalna tzw. Sonderbauleitung podległa Bischoffowi. Obie instytucje tzw. stara S-bauleitung i Sonderbauleitung zostały później pod kierownictwem Bischoffa połączone w jedną instytucję pod nazwą Zentralbauleitung der Waffen-SS und Polizei Auschwitz. W 1941 r. zatrudniała ona przy planowaniu i projektowaniu budowy i rozbudowy różnych obiektów obozowych 60, a w 1944 r. 164 fachowców. Zajmowała się ona sporządzaniem oraz wykonaniem planów budynków obozowych. Inicjatywa budowy poszczególnych obiektów wychodziła z komendantury. Komendantem obozu był od początku do listopada 1943 r. Obersturmbannführer Rudolf Höß. Za jego czasów rozrósł się obóz oświęcimski prawie do tych rozmiarów, jakie miał pod koniec istnienia i uzyskał wszystkie urządzenia do masowego mordowania więźniów. Mam na myśli komory gazowe i krematoria. Przypominam sobie, że przez ręce moje przechodził plan komory gazowej krematorium I w Oświęcimiu. W planie tym komora oznaczona była jako Leichenhalle na 600 osób. Cztery kolejne krematoria wykonane zostały i oddane do użytku za komendantury Hößa. On sam interesował się sprawami rozbudowy obozu i przychodził do baraków Bauleitungu. Przypominam sobie, że latem 1942 r. spotkałem Hößa wraz z Aumeirem i Grabnerem w Brzezince w miejscu, w którym uruchomiona została w wiejskiej chałupie gazowania. Bezpośrednio po tym spotkaniu obiekt ten wkreślaliśmy w jakiś plan terenowy. Chodziło wówczas o budynek gazowni na prawo od krematorium V. Obok budynku tego stały dwa baraki, do baraków tych wpędzano kobiety, skąd wychodziły one nagie i wchodziły do budynku gazowni.

Pracując w terenie sceny takie obserwowałem osobiście przez niwelator. Latem 1942 r. zbuntowali się więźniowie kompanii karnej, którzy zatrudnieni byli wówczas przy kopaniu fundamentów pod krematorium III, uformowali się oni w piątki i rozpoczęli marsz w kierunku Wisły. Kompania karna (SK [Strafkompanie]) liczyła wówczas ok. 250 więźniów. Z grupy zbuntowanych zbiegło zdaje się 19. Po tej ucieczce spędzono wszystkich więźniów należących do SK, łącznie nawet z chorymi, których wywleczono, a nierzadko przyniesiono na noszach ze szpitala, i tam Grabner w obecności Hößa, Aumeiera i Palitzscha, który Grabnerowi pomagał, rozstrzelał ok. 20 więźniów. Resztę więźniów z kompanii karnej popędzono wówczas w kierunku gazowni i dołów do spalania zwłok i tam rozstrzelano.

W 1941 r. byłem świadkiem jak Höß, jadąc konno przez Bauhof, strzelał z rewolweru do więźniów, którzy z powodu deszczu schronili się pod dach. Pracując w Bauleitungu miałem możność poznać pewne kulisy sprawy ucieczki grupy Jarzębowskiego i stąd wiem, że inicjatorem ucieczki był Stanisław Chybiński z Warszawy. Trzecim z tej grupy był Florian Basiński nr 365, przebywający wówczas w obozie pod nazwiskiem Józef Rotter. W obozie nazywali go koledzy „Kowbojem”. W niedługi czas po straceniu 25 więźniów z biur pomiarowych Basiński został ponownie w związku z inną sprawą aresztowany i sprowadzony do obozu, skąd wywieziono go następnie do Sosnowca i tam rozstrzelano. Fakt, iż w związku z ucieczką grupy Jarzębowskiego część więźniów (13) rozstrzelano, a resztę (12) powieszono, tłumaczę sobie interwencją Rapportführera Stiewitza. Spośród aresztowanych w związku z tą sprawą i osadzonych w bunkrze 27 więźniów, wybrał on 13 młodszych, z wyższymi numerami i tych na podwórzu bloku 11. we własnym zakresie, bez interwencji i udziału Berlina, rozstrzelano. Sprawę tę załatwił komendant Höß wraz z Oddziałem Politycznym we własnym obozowym zakresie. Przypuszczam, że Stiewitzowi chodziło o uchronienie starszych więźniów, z którymi załatwiał najrozmaitsze interesy, oczywiście połączone z jego korzyścią. W międzyczasie Stiewitz przeniesiony został do Rygi. Po jego odjeździe powieszono kolejnych 12 aresztowanych w sprawie Jarzębowskiego. W czasie egzekucji przez powieszenie tych 12 Höß był obecny na miejscu kaźni, czytał jakiś wyrok i krótkim swym przemówieniu oświadczył, że tym razem za ucieczkę powieszonych zostanie 12, a w razie powtórzenia się stu. Zaznaczył przy tym, iż zbiegowie mieli otruć SS-mana. Przejawem wpływu Hößa na decyzję Oddziału Politycznego, a w szczególności szefa tego oddziału Grabnera, jest fakt, że uratował on kilkakrotnie, raz nawet spod samej ścianki na podwórzu bloku 11., zatrudnionych w jego gospodarstwie prywatnym Kwiatkowskiego i Dubiela. Przypuszczam, że stało się to na skutek interwencji żony Hößa.

Jeden z więźniów, zatrudniony przy spalaniu zwłok w pierwszym krematorium opowiadał mi, iż Höß interesował się ich pracą, zachęcał ich do pośpiechu i w tym celu obdarowywał ich papierosami oraz przydzielał im dodatkową zupę. W krematorium tym spalano nie tylko zwłoki więźniów zmarłych w obozie, ale przywożono do jego gazowni także i ludzi spoza obozu. Przypominam sobie, że za ucieczkę jednego więźnia w 1941 r. przywieziono do Oświęcimia i rozstrzelano w miejscu, gdzie stoi obecnie rzeźnia, a więc prawie naprzeciw krematorium, 40 mężczyzn, podobno zabranych z tej wsi, z której pochodził zbiegły więzień. Była to jakaś wieś podwarszawska. Zwłoki rozstrzelanych spalono w krematorium I. Fakt ten podano nam do wiadomości na apelu wieczornym.

W komorze krematorium I gazowano ludzi zwożonych tam spoza obozu. Przypominam sobie, że zdaje się na początku 1943 r. przywieziono tu i zagazowano ok. 50 mężczyzn, kobiet i dzieci. Przywieziono ich autami obsługiwanymi przez SS-manów z szyldami na piersiach Sondergericht. Tu gazowano również zwożonych w tym celu do Oświęcimia komisarzy rosyjskich. Wszyscy ostatnio wymienieni nie przechodzili w ogóle przez obóz i nie figurowali w jego ewidencji.

Zaznaczam, iż pierwsze gazowanie w Oświęcimiu odbyło się w piwnicach bloku 11. Było to zdaje się w październiku 1941 r. Zagazowano wówczas około 600 rosyjskich jeńców wojennych i około 200 gruźlików z KB [Krankenbau]. Höß interesował się wszystkimi sprawami obozowymi, ingerował w te sprawach bez względu na kompetencje przysługujące różnym jego podwładnym, czuwał sam lub przez podległych mu ludzi z zarządu obozu nad szybkim wykonaniem robót i budów dla obozu, był wszędzie, wobec czego pierwsze gazowanie nie mogło odbyć się bez jego wiedzy i bez jego zgody, a ja twierdzę, że było przez niego zarządzone. Zresztą gazowanie przeprowadził Palitzsch, który był funkcjonariuszem komendantury a nie pracownikiem Oddziału Politycznego.

Stanowisko swoje wykorzystywał Höß dla korzyści osobistych. Zajętą dla siebie willę zwaną od jego nazwiska oficjalnie „Haus Höß” przebudował według swoich i swojej żony pomysłów siłą więźniów. Urządzenie wewnętrzne i umeblowanie tego domu zmieniał prawie corocznie. Potrzebny do wykonania tych wszystkich robót materiał pochodził z Bauhofu. Zatrudnieni w jego domostwie więźniowie „organizowali” dla gospodarstwa domowego Hößa środki żywnościowe i różne przedmioty codziennego użytku pochodzące z kanady. Tymi sprawami dyrygowała żona Hößa. Jestem przekonany, że nie mogło się to dziać bez wiedzy Hößa.

Odczytano. Na tym czynność i protokół niniejszy zakończono.