JÓZEF KOCIĘCKI

Dziesiąty dzień rozprawy, 4 grudnia 1947 r.

Przewodniczący: Następny świadek, Józef Kocięcki.

Świadek Józef Kocięcki, 47 lat, nauczyciel, wyznanie rzymskokatolickie, w stosunku do oskarżonych obcy.

Przewodniczący: Przypominam świadkowi o obowiązku mówienia prawdy. Za składanie fałszywych zeznań grozi kara do pięciu lat więzienia. Czy strony zgłaszają jakieś wnioski co do trybu przesłuchania świadka?

Prokuratorzy i obrońcy: Zwalniamy świadka od przysięgi.

Przewodniczący: Świadek będzie zeznawał bez przysięgi. Proszę przedstawić, co świadek wie o sprawie i co może zeznać w stosunku do poszczególnych oskarżonych.

Świadek: Gdy patrzę na tych zbirów oświęcimskich, to dreszcz zgrozy mnie przenika.

Przewodniczący: Nie chodzi o to, tylko czy świadek któregoś z oskarżonych poznaje i którego?

Świadek: Tak jest, przypominają mi się koszmarne wspomnienia z tych czasów.

Przewodniczący: Ja pytam jeszcze raz świadka, czy poznaje oskarżonych i którego?

Świadek: Poznaję Aumeiera, który bardzo często...

Prokurator Pęchalski: Prokuratura wezwała świadka specjalnie odnośnie do oskarżonego Müllera, wobec czego proszę, żeby Wysoki Trybunał zbadał świadka na tę okoliczność, względnie pozwolił nam zadawać pytania.

Przewodniczący: Niech świadek zezna, co wie o oskarżonym Müllerze.

Świadek: Müller uchodził w Oświęcimiu za jednego z najgorszych zbirów. Sadystycznie znęcał się nad więźniami, jak rozszalała bestia rzucał się na wychodzących lub powracających z pracy, kopał ich i bił ręką lub pałką. Mnie osobiście kiedyś też zbił straszliwie, tak że dotąd nie słyszę na prawe ucho i trudno mi pisać prawą ręką; według orzeczenia lekarzy mam naruszone nerwy prawej ręki. Kiedyś byłem świadkiem, że straszliwie zbił więźnia na apelu, gdy ten się nieco spóźnił ze zdjęciem czapki na komendę Mützen ab. Najlepiej popisał się jednak wtedy, gdy go trzykrotnie widziałem, jak wracała grupa robocza Rosjan. Ludzie ci wracali wieczorem po całodziennej pracy. Wieziono wtedy surowe kartofle do obozu. Jeńcy rosyjscy rzucili się skwapliwie na te kartofle, gdyż głodzono ich jeszcze bardziej jak nas. Wtedy Müller zaczął bić pałką, a gdy to nie pomogło, zaczął strzelać. Za pierwszym razem zwaliło się siedmiu, za drugim czterech, potem jeszcze kilku.

Przewodniczący: Wobec tego, że świadek powołany został dla złożenia zeznań co do oskarżonego Müllera, dziękuję. Czy są pytania?

Obrońca Kruh: Kiedy świadek spotkał się pierwszy raz z Müllerem?

Świadek: Przybyłem do obozu 20 listopada 1940 r. i widziałem dużo SS-manów.

Obrońca Kruh: Przy jakiej sposobności?

Świadek: Widziałem go w obozie, pełnił funkcję Blockführera. Ja zetknąłem się z nim w grudniu 1941 r., jak przechodził przez bramę.

Obrońca Kruh: A kiedy nastąpiło to pobicie, czy to jeden raz?

Świadek: Co do mnie, tylko jeden raz.

Obrońca Kruh: Świadek jest odosobniony w swoich zeznaniach co do Müllera.

Świadek: Müller bił więźniów jak rozwścieczony pies. A już taki odosobniony, ale zasadniczy wypadek pobicia więźnia, był w czasie stójki, gdy ten nie zdjął czapki.

Obrońca Kruh: A z tym strzelaniem, to był jeden strzał?

Świadek: Było trzykrotnie na przestrzeni dwóch miesięcy, za pierwszym razem padło siedmiu więźniów.

Przewodniczący: Zarządzam przerwę.