WŁADYSŁAW KLUCZNY

Dnia 15 listopada 1946 r. w Gliwicach, sędzia śledczy Sądu Okręgowego w Gliwicach, z siedzibą w Gliwicach, w osobie sędziego Zygmunta Świtalskiego, przesłuchał niżej wymienionego w charakterze świadka, bez przysięgi. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania i o treści art. 107 kpk, świadek zeznał, co następuje:


Imię i nazwisko Władysław Kluczny
Wiek 44 lat
Imiona rodziców Antoni i Anna
Miejsce zamieszkania Sośnica, ul. Sztygarska 5
Zajęcie sztygar maszynowy w kopalni „Sośnica”
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarany
Stosunek do stron obcy

Na „bloku śmierci” ([blok] nr 11), w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, przebywałem od 3 marca do 24 marca 1942 r., następnie zaś zostałem przeniesiony na zwykły blok. Byłem w okresie mego pobytu na bloku nr 11. przesłuchiwany w Oddziale Politycznym dwa razy na tydzień, a mianowicie we wtorki i piątki, przy czym, aby wymusić zeznania, byłem bity gumą zakończoną ołowiem. Do bicia było przeznaczonych dwóch gestapowców, których jednak z nazwisk nie znam.

Z obozu w Oświęcimiu zostałem zwolniony we wrześniu 1944 r. O samej działalności Hößa nic powiedzieć nie mogę, natomiast jeżeli chodzi o SS-manów, to stwierdzam, że Blockführer Kowal kopał stale więźniów z całej siły, od czego mam znaki po dziś dzień na obydwu nogach.

Jeżeli chodzi o Palitscha [Palitzscha], to widziałem go zawsze z karabinem na bloku 11., a raz jeden byłem świadkiem, jak osobiście zastrzelił on jednego więźnia, którego nazwiska nie znam. Wydarzyło się to w lecie 1943 r. Niezależnie od tego wszyscy więźniowie wiedzieli, że Palitzsch w ogóle więźniów sam rozstrzeliwał. Znam jeszcze taki wypadek z 1943 r., kiedy będąc w ustępie, widziałem trupy leżące na placu, a obok nich stojącego z karabinkiem Palitzscha. Słyszałem od więźniów, że na Oddziale Politycznym decydował o życiu ludzkim Lachmann, który też dużo więźniów wysłał na tamten świat.

W czasie mego pobytu na bloku nr 11. każdego dnia rozstrzeliwano więźniów w liczbie ok. 20 osób dziennie. Wiem o tym stąd, że byłem wykorzystywany jako robotnik do zasypywania piaskiem miejsc zbroczonych krwią skazańców.

Przypominam sobie taki wypadek z wiosny 1943 r., kiedy to wszystkich więźniów, chłopców poniżej 18 lat, umieszczono na bloku 19. i następnie zabito ich zastrzykami. Później widziałem, jak trupy tych chłopców masowo wynoszono na noszach z tego bloku i umieszczano w piwnicach bloku 28. Działo się to, gdy komendantem obozu był Höß.

Gdy pracowałem dłużej w warsztacie kowalskim, znajdującym się koło krematorium I, to widziałem przez wiele dni, jak pędzono do krematorium całe masy Żydów (dorośli i dzieci) i zaobserwowałem, jak małe dzieci szły na śmierć, trzymając się za ubranie ojca lub matki.

W 1943 r. widziałem, jak 12 czy też 13 więźniom z biura budowlanego wiązał ręce więzień, imieniem Jakub, następnie zaś więźniowie ci zostali powieszeni.

W ogóle obóz w Oświęcimiu był straszny i ludzi traktowano okropnie, lecz nie jestem w stanie podać nazwisk SS-manów, którzy tych okrucieństw się dopuszczali. Na tym kończę moje zeznanie.

Odczytano.