ANTONÍN HŘEBÍK

Piętnasty dzień rozprawy, 27 marca 1947 r.

Obecni jak w siódmym dniu rozprawy.

Początek posiedzenia o godz. 9.05.

Przewodniczący: Wznawiam rozprawę Najwyższego Trybunału Narodowego w sprawie przeciwko Rudolfowi Hößowi. Proszę poprosić świadka Hřebíka.

Świadek dr Antonín Hřebík, 45 lat, adwokat, poseł do parlamentu czechosłowackiego, żonaty, bezwyznaniowy, w stosunku do stron obcy.

Przewodniczący: Jakie są wnioski stron co do trybu przesłuchania świadka?

Prokurator Cyprian: Zwalniamy z przysięgi.

Adwokat Ostaszewski: Zwalniamy z przysięgi.

Przewodniczący: Za zgodą stron Trybunał postanowił przesłuchać świadka bez przysięgi. Upominam o obowiązku zeznawania prawdy i odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania.

Świadek został powołany na okoliczność [dwóch kwestii] – niech świadek odpowie na te pytania:

1. Jaką rolę odegrał obóz w Oświęcimiu w zniszczeniu narodu czeskiego, a w szczególności członków „Sokoła”?

2. Jaki był osobisty udział Hößa w wykonywaniu egzekucji na bloku 11.?

Świadek: Najwyższy Trybunale Narodowy, do 1941 r. w protektoracie Czech i Moraw nikt nie wiedział, co oznacza Oświęcim. W 1941 r. Oświęcim stał się znany w całym protektoracie Czech i Moraw z powodu tzw. akcji sokolskiej. Muszę parę słów powiedzieć o tym, co oznacza sokolstwo w Republice Czechosłowackiej.

[„Sokół”] to organizacja ogólnonarodowa, ponadpartyjna, która działa w republice od 85 lat. Została założona głównie dla oporu przeciw Niemcom, jak również dla nawiązania stosunków wśród Słowian. Te związki słowiańskie rzeczywiście przez całe 85 lat sokolstwo utrzymywało. Z Polakami sokoli mieli stosunki już od 1881 r.

W Pierwszej Republice gmina sokolska była wyraźnie antyfaszystowska. Wydawała manifesty i walczyła przeciw faszyzmowi. Jak ta organizacja jest lubiana, tego dowodem jest [fakt], że prezydent Masaryk był przez 50 lat członkiem „Sokoła”, jest nim od dzieciństwa również obecny prezydent Beneš. Dziś sokolstwo w republice liczy około miliona członków.

Niemcy dobrze wiedzieli, jaki jest stosunek sokołów do nich. Po wybuchu wojny zaczęli aresztowania członków i funkcjonariuszów „Sokoła”. Zostało ich aresztowanych i poddanych przesłuchiwaniom ok. 20 tys., a 5000 spośród nich zamęczono.

W 1941 r. organizacja została rozwiązana, a wszyscy jej kierownicy aresztowani. Całe kierownictwo na rozkaz Karla Hermanna Franka dostało się do Oświęcimia. Wtedy po raz pierwszy dowiedzieliśmy się, co to jest Oświęcim.

Gdy odjeżdżaliśmy z Teresina [Terezina – Theresienstadtu], SS-mani powiedzieli nam, że Oświęcim to Knochenmühle – młyn na kości. Wszyscy funkcjonariusze „Sokoła” zostali oznaczeni literami RU – Rückkehr unerwünscht, to znaczy „powrót niepożądany”. Rzeczywiście, gdy ci pracownicy przybyli do Oświęcimia, w ciągu paru miesięcy prawie wszyscy wymarli. Było ich ok. tysiąca, a pozostało przy życiu 80. W Oświęcimiu starano się, żeby ci pracownicy naprawdę szybko wymierali.

Nie będę wyliczać przed Wysokim Trybunałem wszystkich cierpień i [przykładów] znęcania się, gdyż Trybunał przesłuchał już w tej sprawie cały szereg świadków. Chciałbym jednakże podkreślić, że np. gdy wieczorem wracaliśmy z pracy, musieliśmy się uczyć śpiewać. To się odbywało tak, że musieliśmy się zupełnie rozebrać, stać boso na cementowej podłodze przy otwartych oknach, chociaż był mróz 35 stopni, a SS-mani i kapo mówili, że Höß ma słyszeć, jak wieczorem śpiewamy. Jeżeli ktoś nie potrafił, bo nie umiał po niemiecku, był karany w ten sposób, że całą noc musiał stać na cemencie przy otwartym oknie.

Gdy wracaliśmy z pracy, posyłano nas jeszcze na tzw. Ehrenarbeit, pracę honorową, wykonywaną tylko w nocy. Budowaliśmy nowe bloki, ażeby było więcej miejsc, gdyż przybywały wtedy do obozu kobiety.

Wkrótce rozpoczęto wybieranie niektórych z nas na tzw. lekką pracę. To byli ci, którzy nie mogli pracować; zostali odesłani do Birkenau. Taki transport został pierwszy raz wysłany w marcu 1942 r., gdy wybrano 2800 ludzi, w większości Polaków, ale byli wśród nich także sokoli czescy. Po czterech tygodniach z 2800 zostało 14, z czego dwóch sokołów.

Ponieważ uznano, że więźniowie za wolno umierają, [SS-mani] pomagali im w ten sposób, że tych, którzy nie mogli chodzić, tłukli po głowie ciężkimi drewnianymi klocami, aż ich zabili. Jeśli któryś nie umarł wskutek takich ran, to gdy leżał na ziemi, zakładali na niego drewniany kloc i kapo tak długo się na nim huśtali, aż go udusili. Tak się stało, że wkrótce z tysiąca zostało nas tylko 70.

W Czechach i na Morawach sprawiło to wielkie wrażenie, gdyż do tego czasu gdy ktoś umierał w Oświęcimiu, wysyłano telegram do rodziny: „Mąż pani umarł”. Takich telegramów szło codziennie kilka. Między tymi, którzy zginęli w Oświęcimiu, byli wybitni czescy i morawscy pracownicy, m.in. dr Bukovský, minister republiki, który był również przewodniczącym Związku Sokołów Słowiańskich. Zmarł także dyrektor Archiwum Ziem Czeskich Janczewsky [Jenšovský], główny fizyk Pragi Rdrliczka, burmistrz Wyszkowa dr Horn, pisarz Jędraszek i wielu, wielu innych, tak że sokolstwo straciło całe swoje kierownictwo z małymi wyjątkami.

O pozostałych męczarniach i [wypadkach] znęcania się nie będę mówił, gdyż jest to znane Wysokiemu Trybunałowi, ale chcę powiedzieć, że o tym wszystkim dobrze Höß wiedział.

Byłem w kwietniu, maju i czerwcu 1942 r. na bloku 11., gdzie w podziemiu znajdowały się bunkry. Ten blok był oddzielony wysokim murem od reszty obozu. W podziemnych bunkrach wymierzano kary cielesne. Widziałem, jak raz przyszedł Höß, a z nim kilku SS-manów, zeszli do bunkra i usłyszeliśmy stamtąd straszne krzyki i wycia tych, którzy byli tam bici i tłuczeni. Na dole znajdował się wtedy Höß i ci SS-mani, którzy z nim przyszli. Dopiero gdy umilkły te krzyki, wyszedł z bunkra.

W kwietniu czy maju 1942 r. doszła na blok 11. wiadomość, że niektórzy więźniowie, którzy byli na bloku 11. – byli to Polacy – na drugi dzień mają nie iść do pracy, a zostać na bloku. Taka wiadomość przyszła i na inne bloki. Na drugi dzień rano na bloku 11. zgromadziło się 200 Polaków. Przyszedł Höß z kilkoma SS-manami, zamknięto drzwi, które oddzielały blok od reszty obozu, a nas posłano na pierwsze piętro i tam nas zamknięto. Mniej więcej po dwóch godzinach wróciliśmy na dół. Widzieliśmy, jak Höß właśnie odchodził z SS-manami. Na korytarzu, na parterze leżało w paczkach złożonych 200 ubrań więźniów, a na dworze przed czarną deską, gdzie tracono ludzi, było wiele krwi. Myśmy dostali rozkaz, żeby tę krew zmyć, a ubrania przenieśliśmy na taczki, którymi odwieziono je z bloku. Przy egzekucji, które tam wykonywano było szereg funkcjonariuszy z bloku 11. Ci nam powiedzieli, że 200 Polaków, którzy byli na korytarzu, na dole, po 10 musiało nago wychodzić na zewnątrz, jeden po drugim. Jeden za drugim musieli ustawiać się przed czarną deską, która dziś jeszcze jest w Oświęcimiu, i jeden za drugim zostali rozstrzelani. Wtedy razem zostało zastrzelonych 200 [więźniów].

Zrobiło to wielkie wrażenie. Wszyscy się pytali, czemu to się stało. Polacy badali to u tych, którzy byli zatrudnieni w kancelarii. Dowiedzieli się, że to było dlatego, że w Polsce był gdzieś jakiś bunt i że to był odwet. Wszystkich tych 200 Polaków bez sądu zostało rozstrzelanych. O tym wiedział Höß, bo przy tym był.

To jest wszystko, co miałbym do powiedzenia Wysokiemu Trybunałowi.

Prokurator Siewierski: Może świadek wyjaśni, jaki charakter miało to więzienie w Teresinie?

Świadek: Teresin jest to miasto jak każde inne, w którym mieszkają ludzie, jak w każdym innym. Podczas wojny zostało opróżnione, wszyscy musieli wyjechać i z tego miasta Niemcy zrobili getto. W starym mieście z czasów Marii Teresy jest mała twierdza, z której Niemcy uczynili więzienie. To nie było już getto, tylko normalne więzienie praskiego gestapo. Niemcy nazywali to więzienie Durchstation. Tam więźniowie byli więzieni przez szereg miesięcy, stamtąd przesyłano ich do sądu na przesłuchania i do obozów koncentracyjnych.

Prokurator Siewierski: Czyli to więzienie miało charakter polityczny?

Świadek: Tak. To było więzienie polityczne.

Przewodniczący: Czy są jeszcze pytania? (Nie ma). Świadek jest wolny.