MARIA POMIROWSKA

Warszawa, 5 czerwca 1946 r. Sędzia śledczy Halina Wereńko, delegowana do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich, przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka, bez przysięgi. Uprzedzona o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Pomirowska Maria
Imiona rodziców Franciszek i Bronisława
Data urodzenia 13 lutego 1890 r.
Zajęcie referentka w Polskim Czerwonym Krzyżu
Wykształcenie wyższe
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Czeczota 33 m. 1
Wyznanie rzymskokatolickie
Karalność niekarana

Była to sprawa 15 futbolistów, cała Warszawa śmiała się z Fischera.

6 września 1942 roku syn mój, Ryszard Pomirowski (ur. 6 października 1921), korzystając z pięknej pogody, udał się wraz z kilkoma kolegami do Skolimowa, by spędzić niedzielę na świeżym powietrzu.

Na polance w Skolimowie grali w piłkę nożną, przyłączyło się do tej zabawy kilku obcych chłopców, tak że było ich razem 15.

Koło 12.00 na drodze, koło której bawili się, przejeżdżali jacyś cywilni jeźdźcy otoczeni gromadką psów. Byli to Fischer i Leist ze swymi adiutantami. Zatrzymali się przed grupką chłopców i Fischer zapytał ich po niemiecku, czy są Niemcami. Na przeczącą odpowiedź, wyciągnął z kieszeni rewolwer, inni zrobili to samo, zjawili się też, niewiadomo skąd, jacyś ludzie z karabinami maszynowymi, otoczyli chłopców i wśród krzyków, poganiani i popychani, zostali skierowani do pobliskiej willi, niby to, by sprawdzić ich dokumenty, a tymczasem z polecenia Fischera zatelefonowano do Warszawy do gestapo po budy.

Przez cały ten czas Fischer zachowywał się bardzo brutalnie, wymyślając ordynarnie przy każdej sposobności i bijąc chłopców szpicrutą.

Po pół godzinie przyjechał samochód ciężarowy, zapakowano wszystkich i wywieziono na badanie w aleje Szucha. Żołnierze SA, którzy przyjechali z budą, w rozmowach z chłopcami wyrażali zdziwienie, że gubernator osobiście ich aresztował i że z taką upartą pewnością twierdzi, że odkrył spisek. „– Musieliście mieć chyba przy sobie broń – mówili – inaczej sam pan gubernator by się wami nie zajmował.”

Fischer, widząc chłopców rozmawiających z żołnierzami, kilkakrotnie galopem podjeżdżał, wymyślając żołnierzom i grożąc chłopcom pistoletem. Leist przez cały czas zachowywał się spokojnie.

Podczas badania gestapowcy wmawiali w chłopców, że należą do organizacji wojskowej i bito ich, chcąc wymusić zeznania.

W czasie jednego z przesłuchań gestapowcy naśmiewali się między sobą z „podchorążówki Fischera”. Jeden z nich, zdenerwowany długim przesłuchaniem nie dającym wyników, rzekł dosłownie: „– Gubernator myśli, że jest co najmniej Napoleonem i że każdy dzieciak polski chce go zamordować. Sprowadzili nam tych smarkaczy (chłopcy byli w wieku od 15 do 20 lat) i każą z niczego robić polityczną sprawę”.

Inny znów powiedział, że Fischer i Leist wtrącają się w nie swoje sprawy, wyszukując podchorążówki pod każdym krzakiem i widząc zamachowców w niedzielnych futbolistach.

Jednemu z chłopców na ostatnim przesłuchaniu, na jakieś dwa tygodnie przed wypuszczeniem, powiedział gestapowiec, że dawno by wszyscy byli wolni, gdyby nie Fischer, który żąda wywiezienia ich do obozu pracy.

Po dwu miesiącach, nie mogąc im nic dowieść, wypuszczono ich. Ale miano ich na Szucha w ewidencji i 2 lutego 1944 roku w nocy, w kilkanaście godzin po zamachu na Kutscherę, gestapowcy byli u wszystkich z rewizją i, mimo że nic podejrzanego nie znaleźli, zaaresztowano ich, zabrano na Pawiak, znęcano się nad nimi, prowadzono śledztwo i wywieziono ich w nieznanym kierunku .Słuch o nich zaginął i dotąd rodziny nic o nich nie wiedzą.

Znałam pięciu z tych chłopców. Nazwiska ich są – oprócz mego syna, którego personalia podałam na początku:

Łabęcki Stefan, ur. 29 sierpnia 1923 r., syn Romana i Heleny. Matka jego II voto Sałaszowa mieszka w Warszawie, ul. Czeczota 33 m. 1;

Piątkowski Leszek Adam Bohdan, ur. 19 października 1925 r., syn Bohdana i Ireny. Matka jego mieszka obecnie w Białej Rawskiej w szkole;

Zawadzki Anatoliusz Janusz, ur. 3 lipca 1924 r., syn Karola i Seweryny. Rodzice jego mieszkają teraz w Łodzi, ul. Główna 50 m. 18;

Zarębski Mirosław, zam. ul. Hołówki 3. W ową pamiętną noc 2 lutego gestapo było u niego, a nie zastawszy go w domu, wyrzucono jego matkę i babkę na schody, mieszkanie zapieczętowano, meble następnego dnia wywieziono, a w mieszkaniu osadzono Niemców. Mirosław Zarębski zginął na Mokotowie podczas powstania, a matka jego Michalina mieszka obecnie we Wrocławiu, ul. Curie Skłodowskiej 11.

Nazwisk innych chłopców nie pamiętam i co się z nimi stało, nie wiem.