MARIA BRYŁA

Warszawa, 13 czerwca 1946 r. Wiceprokurator Zofia Rudziewicz przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka. Świadek po uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań

zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Maria Bryła z d. Tustanowska
Data urodzenia 8 lipca 1892 r.
Imiona rodziców Wiktor i Julia
Miejsce zamieszkania Bródek pod Warszawą
Miejsce urodzenia Wiedeń
Wyznanie rzymskokatolickie
Zajęcie rolniczka
Wykształcenie gimnazjum i konserwatorium w Krakowie
Karalność niekarana

Jestem wdową po profesorze Politechniki Warszawskiej Stefanie Bryle. Podczas wojny mąż mój został przez Niemców zamordowany.

Pierwszy raz został aresztowany w listopadzie 1942 roku w mieszkaniu przy ul. Noakowskiego 10. Przyjechali wówczas gestapowcy i wywieźli go na Pawiak, skąd został zwolniony po miesiącu. Mąż opowiadał mi, iż zadano mu pytanie, czy zna organizacje podziemne.

Drugi raz aresztowanie nastąpiło w listopadzie 1943. O godzinie 12.00 w nocy wtargnęli gestapowcy do naszego mieszkania, kazali mi, mężowi, córce mojej Marii (lat 21), matce mojej i służącej oraz lokatorce Bogdanowiczównie usiąść na krzesłach i nie ruszać się ani nie mówić pod groźbą rozstrzelania. Gestapowcy przeprowadzili rewizję, poczym oficer oświadczył, że nas aresztuje. Na moje pytanie, czy znaleźli coś obciążającego, odpowiedział mi, że nie, że ma taki rozkaz. Oprócz matki mojej (osiemdziesięcioletniej staruszki) i służącej, zostaliśmy wszyscy zabrani na al. Szucha. Tam przyłączono nas do grupy aresztowanych tej nocy Polaków. Ponad trzydzieści osób załadowano na ciężarowy samochód i przewieziono na Pawiak. Tam rozdzielono mnie z mężem. Córka i ja zostałyśmy przesłuchane po kilku dniach. Pytano nas, czy mąż nie należy do organizacji i, czy nie odbywały się u nas zebrania. Podczas przesłuchania nie bito nas, jednakże inne więźniarki były katowane. Jedna ze współwięźniarek powróciła z przesłuchania zupełnie skatowana, zbita pałkami po gołym ciele. Ja, córka i lokatorka zostałyśmy zwolnione po miesiącu. Mąż mój już nie wrócił. Nazwisko jego przeczytałam na plakacie zakładników rozstrzelanych jako odwet za zabicie kilku Niemców. Na plakacie podpisany był szef SS-Polizei.

Czy widniało nazwisko tego szefa, nie pamiętam.