OTTO KRAUS

Szósty dzień rozprawy, 29 listopada 1947 r.

Przewodniczący: Proszę, czy jest czeski tłumacz?

Prokurator Pęchalski: Był przed chwileczką.

(Do pulpitu podchodzi tłumacz).

Przewodniczący: Proszę, świadek Otto Kraus.

Przewodniczący: Pouczam świadka w myśl art. 107 kpk, że należy mówić prawdę. Składanie fałszywych zeznań jest karane więzieniem do lat pięciu. Czy strony zgłaszają wnioski co do trybu przesłuchania świadka?

Prokuratorzy: Zwalniamy świadka od przysięgi.

Obrona: My także.

Świadek: Otto Kraus, 38 lat, urzędnik prywatny, wyznanie rzymskokatolickie, żonaty, zamieszkały w Pradze, w stosunku do oskarżonych obcy.

Przewodniczący: Niech świadek przedstawi sprawy w obozie w Oświęcimiu i czy poznaje którego z oskarżonych.

Świadek: Przyszedłem do Oświęcimia-Brzezinki w 1942 r. z obozu koncentracyjnego w Neuenhammer. Między wszystkimi obozami niemieckimi a obozem w Brzezince, była szalona różnica. Tu był obóz wyniszczenia. W okresie dwóch lat, kiedy byłem w Brzezince, poznałem wszystkich SS-manów, którzy mieli tam służbę. Z obecnych tutaj SS-manów, chciałbym wskazać na Grabnera, jednego z najniebezpieczniejszych, oskarżonego Buntrocka, jednego z najsurowszych i oskarżoną Mandel [Mandl], jedną z największych sadystek. Nadmienię, że wśród SS-manów byli i łagodniejsi, którzy nie znęcali się. Jako takiego z obecnych oskarżonych wymienię Blockführera Götzego, z którym można było spotkać się bez narażenia się na zranienie lub utratę życia.

SS-mani tłumaczą się, że wykonywali tylko rozkazy, tak jak wszyscy zbrodniarze wojenni tłumaczą się rozkazami wyższych przełożonych. To nie jest prawdą. Był Rapportführer Wolf, który więźniów nie dręczył, nie zabijał, ale im nawet pomagał.

W Brzezince zaszedł wyjątkowy wypadek, że SS-man Pestek, który miał służbę w czeskim obozie familijnym, zaprotestował przeciwko tym metodom i uciekł z innym więźniem do partyzantki. Wrócił jeszcze do obozu i chciał przewieźć wielu więźniów samochodem. Z obecnych tutaj na sali oskarżonych Buntrock zna doskonale ten wypadek, jak przy tej sposobności skatował więźnia Neumanna, który łącznie z Pestkiem przygotowywał się do ucieczki. SS-man Pestek został później zgładzony w Oświęcimiu.

Wszyscy SS-mani wykonujący służbę zachowywali się w sposób nieludzki i nam, więźniom, dawali do poznania, że są Übermenschami, członkami Herrenvolku. Widziałem u jednego z Blockführerów przepisy wewnętrzne obozu, gdzie jako punkt pierwszy było napisane: „Każdy więzień twój wróg nr 1”.

Gdy wszyscy nie zabijali, wytworzyli taki zbrodniczy system obozowy, rozpętując najniższe instynkty u więźniów, że ci sami wzajemnie się katowali i zabijali. Wszystko to robili celowo, żeby, gdy dzisiaj są uwięzieni, mogli mówić, że są niewinni. Jeżeli kogoś zabili, to nie nazywali tego zabójstwem, ale fertig machen.

Obóz w Brzezince był obozem wyniszczenia całych narodów. W pierwszym rzędzie poszli Żydzi, potem mieli pójść Polacy i Czesi. Obóz zaprojektowano na kilkadziesiąt tysięcy więźniów.

Czytałem w czeskich gazetach, że oskarżeni oświadczyli, że więźniowie umierali śmiercią naturalną lub przypadkowo. W okresie mego pobytu w Brzezince wiedziało każde dziecko, które tam było wiezione, do czego służą wysokie kominy, z których na wiele metrów buchały płomienie, z których unosił się w dzień i w nocy tłusty, gęsty dym, który pochodził z dziesiątek tysięcy ciał ludzi, których tam wymordowano.

Tak współpracowali wszyscy tu obecni oskarżeni SS-mani. Według planu Hitlera przy pomocy krematoriów miano rozwiązać zagadnienie żydowskie. Ci SS-mani mieli pomagać, względnie katować, dokonując zarazem rabunku dla siebie pieniędzy i złota, a także przedmiotów po zmarłych lub po prostu zabierania rzeczy więźniom. Wzbogacenie było główną pobudką, dla której katowano więźniów, co według SS-manów nazywało się organizowaniem, a miało na celu, aby po wojnie powodziło im się dobrze. Mówili oni, że w obozie koncentracyjnym są z jakiegoś rozkazu, względnie przymusowo. To nie jest prawdą, gdyż mogli oni dobrowolnie zgłosić się do służby frontowej, jednak nie chcieli, gdyż tam mogliby zginąć za swojego wodza, więc woleli siedzieć w obozie. W obozie koncentracyjnym Birkenau łączyli piękne z pożytecznym. Z jednej strony katowali i mordowali więźniów, a z drugiej strony ograbiali ich, a nawet nosili tak zwane Dienstkreuze. Otrzymywali je najzdolniejsi. Najniebezpieczniejszym z nich był oskarżony Grabner. Był to szef oddziału politycznego. Po polsku i czesku oznaczało to gestapo. Twierdzenie jego, że nie wie, jaka była liczba ofiar w Brzezince, jest nieprawdą. Uważam, że musi on bardzo dobrze wiedzieć, ilu ludzi zostało zniszczonych w obozie koncentracyjnym w Brzezince. Skoro tylko przychodził transport na dworzec kolejowy w Brzezince, względnie w Oświęcimiu, odprowadzały komanda każdego transportu jakieś listy na ten ludzki materiał, który był przeznaczony do wielkiej fabryki śmierci. Listy te odbierała komenda oddziału politycznego, a więc Grabner. Z reguły wybierano 20 proc. albo mniej do prac w obozie, a resztę posyłano do komór gazowych. Byli ludzie, którzy posiadali tajną ewidencję, ilu zginęło. Myśmy sami robili w obozie spisy, a według naszych obliczeń śmiercią w komorach gazowych zginęły w przybliżeniu dwa miliony obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, 150 tys. Czechów, 500 tys. Węgrów, 250 tys. Niemców, 90 tys. Holendrów, 60 tys. Belgów, 80 tys. Greków i kilkadziesiąt tysięcy Jugosłowian, Włochów i innych. Liczba ta wynosiła łącznie trzy i pół miliona, w większości Żydów. Oprócz tego około 400 tys. ludzi, którzy byli jako więźniowie polityczni, tak że całkowita liczba ludzi zmarłych w Brzezince wynosi 4 miliony. Twierdzę, że liczba ta musi być znana szefowi oddziału politycznego Grabnerowi.

Inną pracą oddziału politycznego w obozie było śledzenie poszczególnych jednostek. Każdy członek oddziału politycznego zajmował się śledzeniem pewnych ludzi, po czym następowało albo katowanie, albo tak zwany Meldung, za który była wielka kara. W Brzezince było wielkim przestępstwem, jeśli brat napisał list do siostry. Było to w związku z zarządzeniem oddziału politycznego, aby stosunki w Brzezince pozostały w tajemnicy. Jako przykład podaję, że żydowscy więźniowie musieli pisać do swych rodzin, podając inną datę i inną miejscowość niż ta, gdzie w rzeczywistości się znajdowali. Tak np. Czech i Polak musiał pisać jako adres nazwisko i imię, numer obozu, adres zaś obozu koncentracyjnego jako A, względnie B. Litera A oznaczała Oświęcim, B – Brzezinkę.

Więźniowie żydowscy pisali zupełnie inaczej. Przede wszystkim nie pisali numeru więziennego, lecz swoje imię i nazwisko, a potem: Obóz Pracy Birkenau bei Neuberg, a więc nie Auschwitz. Nie pisali też bloku ani numeru bloku, lecz np. Hausnummer 10b. W ten sposób oddział polityczny trzymał w tajemnicy, że Żydzi są w obozie koncentracyjnym, dając pozory, że są w obozie pracy i w ten sposób mieli wzbudzać zaufanie u reszty znajdującej się w Tarczynie lub w Łodzi, że mogą do nich zupełnie spokojnie przyjechać.

Mistrzowskim pociągnięciem Grabnera był wypadek przy przyjeździe do czeskiego obozu 7 września 1943 r., gdy sam osobiście rozdawał listy i zależało mu bardzo na tym, aby jak najwięcej listów zostało napisanych i wysłanych. Ten system listów utrzymał się aż do 2 marca 1944 r. Celem pozostawienia przy życiu tych 10 tys. więźniów było to, aby przyciągnęli resztę swych rodzin.

Oddział polityczny szedł w tej sprawie tak daleko, że wymyślił sobie nazwę „obóz pod Waltzen”. Listy z tym adresem wypełniali więźniowie w budynku przy krematorium. Tak się stało z transportem węgierskim w roku 1944, w lecie.

Z utrzymaniem tajemnicy w Birkenau połączone było szpiegowanie poszczególnych jednostek w obozie. Niektórzy więźniowie dostawali wiele ulg, aby za to wydawali swoich kolegów.

Cały system rządzenia w Brzezince polegał na tym, aby utrzymać większość więźniów w głodzie, podczas gdy funkcjonariusze i kierownicy obozu mieli jedzenia więcej, niż mogli zjeść. W ten sposób SS-mani utrzymywali obóz w swych rękach, przez współpracę z więźniami, którzy byli ich konfidentami.

Kierowniczką obozu żeńskiego była Maria Mandel. Była jedną z najbardziej wyrafinowanych sadystek pośród SS-manów. Sama własnoręcznie katowała kobiety, bez różnicy narodowości. Jako jej cechę charakterystyczną podaję, że np. poddawała cały obóz kobiecy odwszeniu w ten sposób, że wszystkie kobiety musiały defilować nago, także i przed mężczyznami, i wydawała rozkaz, aby mężczyźni obcinali włosy kobietom na całym ciele.

Wszyscy tu obecni SS-mani są odpowiedzialni za straszną mękę i niski poziom życiowy więźniów w Brzezince. Tak samo odpowiedzialny jest za to cały naród niemiecki.

Przewodniczący: Czy są pytania do świadka?

Prokurator Szewczyk: Czy świadkowi wiadomo o tym, że oskarżona Mandel brała udział w wybiórkach kobiet do gazowania, tak zwanych selekcjach?

Świadek: Widziałem selekcję w obozie kobiecym. Przeprowadzana była w ten sposób, że zawsze obecny był przy niej jakiś wyższy SS-man, zazwyczaj lekarz, również zawsze była obecna przy tym albo komendantka obozu kobiecego Mandel, albo jej koleżanka w mordowaniu Hasse, albo Drexler [Drechsel]. Widziałem – wszyscy musieli widzieć – auta, które odjeżdżały z obozu kobiet, wypełnione kobietami nagimi lub odzianymi tylko w koszule, krzyczącymi. Gdy któraś z nich zeskoczyła z auta, jadący za nimi na motorze SS-man strzelał.

Prokurator Pęchalski: Na jakich danych opiera świadek swe obliczenie co do ogólnej liczby ofiar straconych w Oświęcimiu?

Świadek: Byłem w obozie jako ślusarz.

Prokurator Pęchalski: Czy to są dane wyciągnięte z oddziału politycznego?

Świadek: Liczby te miałem od ludzi pracujących w tak zwanej kanadzie i w Sonderkommando, i z oddziału pisarzy politycznych.

Przewodniczący: Czy obrona ma pytania?

Obrona: Nie.

Przewodniczący: Świadek jest zwolniony.