BOGNA JAWORSKA

Dwunasty dzień rozprawy, 6 grudnia 1947 r.

Przewodniczący: Proszę następnego świadka, Bognę Jaworską.

(Staje świadek Bogna Jaworska.)

Przewodniczący: Proszę podać dane osobowe.

Świadek Bogna Jaworska, 22 lata, religii rzymskokatolickiej, urzędniczka Centrali Tekstylnej, w stosunku do oskarżonych obca.

Przewodniczący: Pouczam świadka w myśl art. 107 kpk, że należy mówić prawdę, składanie fałszywych zeznań karane jest więzieniem do lat pięciu. Czy strony zgłaszają wnioski co do trybu przesłuchania świadka?

Prokuratorzy: Nie.

Obrona: Nie.

Przewodniczący: Wobec tego świadek będzie zeznawała bez przysięgi. Co świadek może powiedzieć o samej sprawie, których oskarżonych rozpoznaje i co może przedstawić o nich Trybunałowi?

Świadek: Mogę powiedzieć w sprawie oskarżonej Lächert.

Przewodniczący: Czy świadek ją rozpoznaje?

Świadek: Z całą pewnością. Do obozu Oświęcim przybyłam 8 stycznia 1943 r. Po dwóch tygodniach zaczęłam pracować w pralni. W pierwszych dniach lutego zetknęłam się z Lächert, która traktowała wszystkich więźniów nieludzko. Wpadała ona często z pokoju służbowego do pralni i biła kobiety po twarzy. Między innymi pobiła moją przyjaciółkę, która nakładała węgiel do pieca. Lächert podbiegła do niej i – znalazłszy kawałek papierosa w jej kieszeni – pobiła ją po twarzy. Na to wszedł szef krematorium Hoffman i powstrzymał ją od tego bicia. Pewnego razu pobiła mnie razem z matką. Zeszłyśmy na obiad, ale zapomniałyśmy łyżek, dałam więc matce miskę do potrzymania, a sama pobiegłam po łyżki do pralni. Lächert zauważyła, że moja matka trzyma dwie miski, i zaczęła ją bić i kopać. W tym momencie nadbiegłam i chciałam wytłumaczyć. W odpowiedzi dostałam kilka razy po twarzy. W naszym obozie Lächert znana była pod przezwiskiem „Krwawa Brygida” i pod tą nazwą znał ją cały obóz. Była ona jednak u nas tylko na zastępstwie. W kwietniu spotkałam ją na ogródkach, na tak zwanym komandzie Gärtnerei. Władze obozowe nie zabroniły nam nawet w kwietniu nosić swetrów. Tymczasem Lächert zrobiła rewizję przy bramie obozowej i odebrała wszystkie swetry.

Pewnego dnia przy pracy w ogródkach zostałam pobita po twarzy.

W maju, w czasie likwidacji getta warszawskiego, przybywało do obozu dużo Żydów. Wtedy wydarzył się następujący wypadek. Pewna Żydówka zaplątała się w okolicy cieplarni, gdzie złapała ją Lächert, przewróciła na ziemię, wzięła kij, podniosła jej sukienkę i zaczęła robić badanie ginekologiczne w celu poszukiwania kosztowności. Widziałam [tę Żydówkę] później, jak leżała skrwawiona na ziemi.

Co się stało z nią, nie wiem. Wkrótce potem dokonywano selekcji, została więc może zabrana do gazu, względnie zmarła. W tym czasie, kiedy były masowe gazowania w krematorium i nie można było nadążyć ze spalaniem, wykopano w ogrodzie wielki dół, gdzie rzucano zwłoki, a następnie spalano.

Hildegard Lächert podchodziła bardzo często do tego dołu, stała tam z rozanielonym wyrazem twarzy i wdychała z przyjemnością ten dym.

1, 2 albo 7 czerwca odbyła się egzekucja przez powieszenie Żydówki za to, że usiłowała uciec z obozu. Odbyła się wieczorem na apelu. Gdy wszystkie byłyśmy zebrane, przyprowadzono ją pod szubienicę. Odwracałyśmy twarze, żeby nie patrzeć na egzekucję, wtedy Hildegarda Lächert zbliżała się do poszczególnych więźniarek i sama odwracała im twarze w stronę mającej się odbyć egzekucji.

Pobiła jedną z moich koleżanek Kunze, znam zresztą ten wypadek z opowiadania, i tak silnie uderzyła ją w głowę, że ta dłuższy czas musiała leżeć na rewirze i pozostał jej ślad na głowie od tego uderzenia. W tym miejscu nie odrosły jej włosy.

W łaźni była obsługa męska. Lächert często wprowadzała kolumny do łaźni. Po kąpieli odbywało się flitowanie owłosionych miejsc przeciwko insektom. Kobiety starały się uniknąć tego. Gdy Lächert przychwyciła którą na tym, biła ją i stawiała przed kapem, który ją tym płynem oblewał i śmiała się.

Żydówki w ciągu dnia zbierały chleb, względnie kupowały go za coś od innych więźniarek i zostawiały sobie na później. Lächert zabierała chleb więźniarkom, które szły do gazu.

To tyle o Hildegardzie Lächert.

O innych nie mogę nic powiedzieć.

Przewodniczący: (do Lächert) Czy oskarżona słyszała, co świadek zeznała i czy przyznaje się do tego?

Oskarżona Lächert: Proszę o zezwolenie na złożenie oświadczeń. Świadek oświadczyła, że w sierpniu odbyła się selekcja Żydówek; mnie wtedy w Oświęcimiu nie było.

W kwestii noszenia ciepłych rzeczy mogę powiedzieć, że kierowniczka zabroniła służbowo, aby więźniarki nosiły pod odzieżą ciepłe rzeczy. Świadek mogła widzieć, że ja często byłam karcona przez główną strażniczkę Ehrlich, gdy szłam razem z więźniarkami, które kupowały sobie wówczas rozmaite rzeczy, a często ułatwiałam im widzenie się z krewnymi. Więźniarki były często badane i główna strażniczka odbierała im wszystko to, co przy nich znalazła. Świadek mogła też widzieć, że ja zarówno z główną strażniczką, jak i komendantem, miałam awantury.

W czasie kąpieli odbywało się zawsze odwszenie i bardzo często też odbywało się w związku z tym palenie rzeczy.

Kapowi często polecałam, żeby wychodził z łaźni, ale on nie chciał wyjść. Ja musiałam spełniać każdy rozkaz, wydany mi przez główną strażniczkę i świadkowi z pewnością wiadomo, że byłam przez trzy tygodnie aresztowana i pozostawałam tylko na wozie [?], zanim odeszłam z obozu.

Świadek: Ja powiedziałam, że Lächert nie 8 stycznia była w pralni, lecz w początku lutego, a my dopiero 28 stycznia dostałyśmy się do pralni. Początkowo była inna dozorczyni, a potem w jej zastępstwie przyszła Lächert.

Jeżeli chodzi o swetry, to władze obozowe nie odbierały ich innym kobietom, pracującym pod dachem, tylko naszej kolumnie, która pracowała przez cały czas na polu.

Jeżeli chodzi o to, że Lächert ułatwiała kupowanie żywności czy widzenie się z rodzinami, mogę powiedzieć, że sama raz skorzystałam z takiego widzenia, ale ułatwiła mi to inna dozorczyni imieniem Ani i, gdyby ona tu była, powiedziałabym o tym, ale nie korzystałam z żadnych ułatwień ze strony Lächert, ani też nie widziałam, aby ktoś korzystał. Wiem, że była sadystką i biła nas bez powodu.

Przewodniczący: (do Lächert) Oskarżona słyszała tu, co świadek zeznawała o poszukiwaniu kosztowności. Czy oskarżona przyznaje ten fakt, czy zaprzecza?

Oskarżona Lächert: Wysoki Sądzie! Ja sądzę, że musiała tu zajść pomyłka. Ja wprawdzie kształciłam się jako pielęgniarka, ale takich rzeczy nie mogłabym laską wyczyniać.

Przewodniczący: Czy świadek podtrzymuje swoje zeznania?

Świadek: Tak.

Prokurator Szewczyk: Oskarżona wprowadza pewne zamieszanie swoimi oświadczeniami. Świadek zeznała, że od 8 stycznia była w obozie. Oskarżona, powołując się na zeznania świadka, podaje inne daty, wobec czego proszę o odczytanie z tomu 58, karta 121, oświadczenia oskarżonej co do jej pobytu w Lublinie, który trwał od października 1942 r. do sierpnia 1943 r., a zatem świadek przyszła do obozu później jak oskarżona i te terminy mogą się w całej osnowie pokrywać.

Przewodniczący: Proszę odczytać odnośny ustęp.

Aplikant Jaślan czyta: Karta 121. „W Ravensbrück przebywałam od kwietnia do października 1942 r., potem zostałam przeniesiona do obozu Lublin-Majdanek i tam przebywałam do pierwszych dni sierpnia 1943 r., do czasu mojego zwolnienia”.

Prokurator Szewczyk: Przed chwilą oświadczyła oskarżona, że przebywała do czerwca.

Oskarżona Lächert: Wysoki Sądzie! Chciałam oświadczyć, że z końcem lipca zostałam zwolniona i z początkiem sierpnia opuściłam obóz.

Prokurator Szewczyk: Świadek wspominała o tym, że oskarżona Lächert była nazywana na terenie Majdanka „Krwawą Brygidą”. Dlaczego specjalnie tę nazwę jej nadano?

Świadek: Nadałyśmy jej tę nazwę, gdyż żadna z dozorczyń nie postępowała z nami w taki sposób jak ona. Jeżeli się pracowało, to żadna z dozorczyń nie biła, natomiast oskarżona Lächert biła bez powodu i przy tym była wiecznie pijana, i wiecznie chodziła z pejczem.

Prokurator Szewczyk: A więc wyróżniała się od innych surowością?

Świadek: Nie surowością, tylko sadyzmem.

Prokurator Szewczyk: Proszę nam powiedzieć, jak to było z tym upijaniem się przez oskarżoną? Jak to wpływało na jej postępowanie?

Świadek: Gdy była pijana…

Prokurator Szewczyk: A często się to zdarzało?

Świadek: Bardzo często. Gdy wyprowadzała kolumnę na ogródki, nie było dnia, żeby była trzeźwa, wtedy biła, kopała, wyżywała się po prostu w tym biciu. Potem ochłonęła z tego i była spokojna.

Prokurator Szewczyk: Czy to badanie Żydówki przy pomocy kija odbyło się raz tylko, czy też świadek albo na podstawie własnych spostrzeżeń, albo relacji innych osób może stwierdzić, że to się częściej odbywało?

Świadek: Raz tylko widziałam to z daleka, to był wypadek głośny, cały obóz o tym wiedział. Czy takie wypadki były później, nie wiem, gdyż potem przeniosłam się do szwalni.

Prokurator Szewczyk: Jakie to skutki pociągało za sobą dla kobiety badanej?

Świadek: Kobieta była pokrwawiona, słaniała się na nogach, a wieczorem była selekcja i nie wiem, co się z nią stało.

Prokurator Szewczyk: A więc świadek nie wie, co się z nią stało. Jak długo świadek przebywała w Majdanku?

Świadek: Od 8 stycznia do 15 lipca 1943 r.

Prokurator Szewczyk: Był to początek pobytu oskarżonej Orłowskiej [Orlowski] w Majdanku. Czy świadek może o niej coś słyszała?

Świadek: Nie, nie znam jej.

Oskarżona Lächert: Chciałabym jeszcze złożyć oświadczenie.

Przewodniczący: Proszę.

Oskarżona: Wysoki Trybunale! Muszę stwierdzić, że nigdy nie byłam pijana i nie miałam miana pijaczki. Sądzę, że gdyby tak było, to ja byłabym w obozie koncentracyjnym.

Przewodniczący: Czy świadek pozostaje przy swoim zeznaniu?

Świadek: Tak.

Obrońca Wolska-Walasowa: Czy oskarżona Lächert biła więźniarki także na trzeźwo, czy też tylko po pijanemu?

Świadek: Robiła to zarówno na trzeźwo, jak i po pijanemu.

Obrońca Wolska-Walasowa: Czy świadek była daleko od miejsca, gdzie miał miejsce wypadek z tą Żydówką?

Świadek: Myśmy pracowały o 50 do 100 m.

Obrońca Wolska-Walasowa: Z tej odległości świadek nie mogła dobrze widzieć.

Świadek: Dobrze widziały inne więźniarki, które pracowały bliżej, i które mi opowiadały o tym, osoby wiarygodne.

Obrońca Wolska-Walasowa: Tak, że to ze słyszenia świadkowi wiadomo?

Świadek: Blisko oskarżonej była kapo i opowiadała nam o tym.

Obrońca Wolska-Walasowa: Ale świadek nie widziała tego sama?

Świadek: Widziałam z daleka i słyszałam nieludzkie krzyki. Może Wysoki Sąd powołać innych świadków, którzy zeznają to samo co ja.

Przewodniczący: Świadek jest zwolniona.