PIOTR SERNACKI

Strzelec Piotr Sernacki, 44 lata, stolarz, żonaty.

18 września 1939 r. zostałem wzięty do niewoli rosyjskiej pod Tarnopolem wraz z innymi żołnierzami polskimi.

Odprowadzili nas do Podwołoczysk, gdzie załadowali nas na pociąg i odwieźli do Nowogrodu. W podróży pilnowali nas bojcy, a jeść dali dopiero po trzydniowej podróży. W Nowogrodzie trzymali nas sześć tygodni. Pracować nie zmuszali, ale karmili bardzo słabo. Z Nowogrodu 320 Polaków pieszo pędzili nas 60 km do miasteczka Korzec, gdzie przetrzymali nas rok i dwa miesiące.

Pracowaliśmy przy biciu kamieni na budowę szosy. Praca była bardzo ciężka. Norma na jednego robotnika była z początku 180 cm, a potem podwyższyli do trzech metrów. Odżywianie było bardzo marne, tak że człowiek ledwie mógł chodzić, a pracować musiał, bo jak nie pracujesz, to dawali tylko 400 g chleba i rzadkiej mącznej zupy bez żadnego tłuszczu. Z Korca wywieźli nas do Proskurowa, gdzie byliśmy do sierpnia i pracowaliśmy przy przeładunku kamieni. Praca też była bardzo ciężka i odżywianie marne, a płaty żadnej nie dawali. Z Proskurowa wywieźli nas do Jarmolińców. Tam pracowaliśmy do rozpoczęcia się wojny niemiecko-sowieckiej. W trzy dni po wybuchu wojny wszystkich nas, niewolników, pieszo gnali po jakich 60 km dziennie przez 17 dni. W podróży dawali jeść po 200 g chleba i więcej nawet nie dawali napić się wody. Kto chciał napić się wody albo nabrać, to strzelali z karabinów, tak że jednemu w moich oczach bojec przestrzelił rękę za to, że pochylił się nabrać wodę. Nazwiska nie pamiętam. Który osłabł w podróży i nie mógł iść, to bili kolbami i kopali nogami. A z tymi, co nie mogli już zupełnie iść, to nie wiem, co z nimi się stało. Bo wioząc ich nie widziałem.

W Winnicy załadowali nas na pociąg, na węglarki. Jechaliśmy sześć dni do Starobielska i przez całych sześć dni deszcz padał bez ustanku, tak że mokrzy, głodni i zmarznięci ledwie zostaliśmy przy życiu. W Starobielsku trzymali nas jakich sześć miesięcy. Pracy nie dawali. Karmili bardzo marnie: dawali 400 g chleba i malutkie słone rybki, tak że chodziłem opuchnięty z głodu.

Umierało dużo ludzi, nazwisk nie pamiętam.

NKWD-ziści byli do nas bardzo wrogo nastrojeni.

Zwolniony zostałem w sierpniu 1941 r. Po zwolnieniu stawałem na polskiej komisji wojskowej w Starobielsku, zostałem wcielony znów do polskiej armii, gdzie się znajduję dotychczas.