JANINA SŁUPCZYŃSKA

Warszawa, dnia 8 marca 1946 r sędzia okręgowy śledczy II rejonu Sądu Okręgowego w Warszawie Halina Wereńko, delegowana do Komisji Badania Zbrodni Niemieckich na m.st. Warszawę, przesłuchała niżej wymienioną w charakterze świadka. Po uprzedzeniu świadka o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznanie oraz o znaczeniu przysięgi sędzia odebrała od niej przysięgę na zasadzie art. 109 kpk, po czym świadek zeznała, co następuje:


Imię i nazwisko Janina Słupczyńska z d. Kupczyńska
Imiona rodziców Kazimierz i Apolonia z d. Kosacka
Data urodzenia 14 marca 1900 r.
Zajęcie ekspedientka w sklepie na bazarze Różyckiego na Pradze
Wykształcenie osiem klas szkoły rękodzielniczej w Lublinie
Miejsce zamieszkania Warszawa, ul. Dobrowoja 15 m. 9
Wyznanie rzymskokatolickie

Wybuch Powstania Warszawskiego [w] 1944 r. zastał mnie w domu nr 132 przy ul. Wolskiej w Warszawie. 3 lipca 1944 r. razem z mężem Wiesławem Słupczyńskim, z wykształcenia inżynierem, przenieśliśmy się do piwnic magazynu w parku Sowińskiego, gdzie przebywali także dozorca i kilku mieszkańców domu magistrackiego [przy] ul. Elekcyjnej róg Wolskiej, rodzina Żabickich (trzy osoby), Józef Krupiński (młody powstaniec) i Pasterski. Razem dziesięć osób.

5 sierpnia 1944 r. rano posłyszałam krzyki i jęki od strony ul. Wolskiej. Wyszłam z piwnicy i zobaczyłam, że przy siatce parku, na chodniku ul. Wolskiej, odbywa się masowa egzekucja mężczyzn, kobiet i dzieci. Dom Hankiewicza (ul. Wolska 129) stanął w płomieniach. Wróciłam do piwnicy. Po południu widziałam, że mężczyźni z ludności cywilnej znoszą trupy na skwerek parku i układają na stosy. Około godz. 15.00 doszłam do wału koło zabudowań gospodarczych magazynu pod świerkami. Zobaczyłam rów wykopany kilkanaście kroków od bramy, w którym twarzą do ziemi klęczało pięciu mężczyzn. Stojący obok Ukraińcy w mundurach niemieckich – poznałam po okrzykach, że byli to Ukraińcy – strzelali do klęczących z ręcznej broni maszynowej. Obok Ukraińców widziałam SS-manów (czarne epolety i oznaki na klapach munduru), dobijali rannych. Zwłoki zabrali mężczyźni z grupy noszącej zwłoki na stosy. Zobaczyłam, że zawołano następną piątkę mężczyzn do rowu i że [ci] kolejno uklękli. Wydaje mi się, że ta piątka była wybrana z grupy mężczyzn noszących zwłoki, ponieważ byli rozebrani do połowy i bardzo zmęczeni z powodu upału i pracy. Zobaczywszy egzekucję, załamałam się i poprosiłam naszych mężczyzn w schronie, by uciekali na cmentarz prawosławny. O godz. 4.00 rano 6 sierpnia 1944 r. wyszli mój mąż, Pasterski, Krupiński i czwarty mężczyzna, którego nazwiska nie znam. Odtąd nikogo z nich już więcej nie spotkałam, zaginęli bez wieści. 5 sierpnia 1944 r. ok. godz. 16.00 widziałam, że jeszcze na ul. Wolską koło parku przyjechał samochód, z którego wysiadł jakiś oficer niemiecki. Wołał coś kilka razy. Po jego odjeździe egzekucje trwały dalej. Później ludzie mi mówili, że oficer przywiózł rozkaz, by zaprzestano rozstrzeliwanie ludności cywilnej.

6 sierpnia 1944 r., już po odejściu mężczyzn, mnie, Pasterską i młodą Żabicką znaleźli w piwnicy żołnierze niemieccy. Skierowali nas do kościoła św. Wawrzyńca na Woli, a stąd pieszo w kierunku Pruszkowa.

W Ursusie uciekłam z transportu.

Na tym protokół zakończono i odczytano.