KATARZYNA WILK

Kielce, dnia 7 lutego 1948 r. o godz. 9.50 ja, Stanisław Kostera z Referatu Śledczego [przy] komisariacie Milicji Obywatelskiej, działając na mocy art. 20 przepisów wprowadzających kpk, zachowując formalności wymienione w art. 235–240, 258 i 259 kpk, przy udziale protokolanta Józefa Łukasika, którego uprzedziłem o obowiązku stwierdzenia swym podpisem zgodności protokołu z przebiegiem czynności, przesłuchałem niżej wymienioną w charakterze świadka. Świadek, po uprzedzeniu o ważności przysięgi, złożyła przypisaną przysięgę, [uprzedzona również o] prawie [do] odmowy zeznań z przyczyn wymienionych w art. 104 kpk [oraz o] odpowiedzialności za fałszywe zeznanie w myśl art. 140 kk, oświadczyła:


Imię i nazwisko Katarzyna Wilk
Imiona rodziców Teofil i Tekla
Wiek 63 lata
Miejsce urodzenia Piła, pow. stopnicki
Wyznanie rzymskokatolickie
Zawód robotnica
Miejsce zamieszkania Kielce, ul. Wojska Polskiego 160a
Stosunek do stron obcy
W niniejszej sprawie wiadomo mi , co następuje:

Niemieckie władze okupacyjne założyły obóz w koszarach Fijałkowskiego w 1941 r., w porze letniej. Przebywali w nim jeńcy rosyjscy. Ilu ich się przewinęło przez ten obóz, nie mogę zapodać, ponieważ transporty przychodziły i [Niemcy] odwozili [je] dalej.

Natomiast zginęło w tym obozie przeszło 10 tys. jeńców. Najwięcej z nich zmarło z głodu. Wszystkich jeńców chowano w lesie na Bukówce.

W obozie żywiono ich tylko samą brukwią, czasem koniną, jeżeli jaki koń zdechł. Wykorzystywano ich do robót leśnych, kopania okopów, do wywożenia gnoju (zamiast końmi), do ładowania wagonów na stacji kolejowej i innych różnych prac.

Z początku w obozie nie było żadnej izby chorych i pomocy lekarskiej jeńcom nie udzielano. Dopiero później założono izbę chorych, ale nie dla jeńców, tylko dla Ukraińców, którzy tam pełnili służbę. Jeńcom, którzy nie podpisali listy, żadna opieka lekarska nie przysługiwała.

W obozie nie było krematorium, zwłoki jeńców chowano w lesie. Codziennie furmankami wywożono trupy zamordowanych jeńców do lasu i tam inni jeńcy je chowali w jednym dole.

Znałam tylko jednego w tym obozie – Willego Nabera (Władysława Wojciechowskiego), który pochodził z Prus Wschodnich. Willi Naber był wysoki, szczupły, chodził w okularach. Był w obozie tłumaczem i prawdopodobnie zastępcą kierownika obozu.

Obóz ten Niemcy zlikwidowali dopiero przed wejściem wojsk rosyjskich, a jeńców z niego wywieźli dalej.

Na tym kończę swoje zeznanie. Po odczytaniu podpisałam.