HANNA MAŁAWSKA-PRIMAS

Łódź, 25 czerwca 2000 r.

Hanna Maławska-Primas z d. Koniarska,
[...]

Archiwum Akt Nowych
Komitet dla Upamiętnienia
[Polaków Ratujących Żydów]
ul. Hankiewicza 1
02-103 Warszawa

Pragnę dać świadectwo postawy Polaków wobec Żydów.

Byłam dzieckiem i nie pamiętam bądź nie znam imion i nazwisk przechowywanych Żydów. Natomiast mogę podać inne okoliczności.

Pierwszym, o którym wiem, był mężczyzna. Przez dłuższy czas przebywał w mieszkaniu kapitana Wojska Polskiego, pana Aleksandra Świerbutowicza w Warszawie przy ul. Bagatela 13 m. 2. Po wojnie mieszkania podzielono i obecnie ma ono nr 4. Mieszkała tam w tym czasie również moja ciotka, pani Zofia Mioduszewska z dzieckiem i młodą nianią do dziecka. Zajmowała jeden z pokoi w pięciopokojowym mieszkaniu. Mężczyzna ukrywał się w pokoju stołowym, w niszy za ogromnym, starodawnym kredensem. Tam właśnie sypiał. Co prawda z perspektywy czasu widzę, że skrytka ta nie była doskonała, dlatego chyba mężczyzna ten nie wytrwał tam długo i dobrze, bo przyszedł moment, że w wyniku czyichś przesłuchań, pewnego dnia (wtedy ja pilnowałam dziecka), do drzwi zapukało gestapo i dokonało rewizji, przetrząsając mieszkanie, prując nawet materace. Nie znaleźli bibuły, która leżała na biurku pod jakimś biurowym przyborem, ani skrytki z dokumentami i bronią.

Niemniej właściciela zabrano i wywieziono z Warszawy. Po pewnym czasie wysiedlono wszystkich, a lokal zajęła rodzina niemiecka.

Do mieszkania moich dziadków, wieczorem, przyszła moja ciotka Zofia Mioduszewska z młodą, elegancką panią – była to Żydówka. W drodze do jakiegoś celu zatrzymała się u mojej babci i nocowała. Tej nocy spała ze mną w jednym łóżku, w mieszkaniu przy ul. Marszałkowskiej 14.

Była i starsza kobieta Żydówka, którą skontaktowała ze mną ciotka. Pojechałyśmy obie z centrum Warszawy na Koło, do mieszkania moich rodziców, na ul. Obozowej 72 blok 6 m. 4. Po śmierci mojej matki ojciec poumieszczał moje siostry u rodziny, sam, jak to się mówiło szmuglował żywność przez zieloną granicę z Rosjanami. Ja uczyłam się w jedynej w Warszawie szkole handlowej przy ul. Bagatela 10. Przez kilka tygodni dzieliłam się z tą kobietą mieszkaniem, pościelą i żywnością. Bóg czuwał, że nie dłużej. Pewnego bardzo wczesnego ranka do drzwi zapukał dozorca z wojskowymi i cywilnymi Niemcami. Była to rewizja na całym osiedlu im. Stefana Żeromskiego. Byłam sama, bardzo się bałam, by nie zauważyli książek historycznych o Polsce w mojej biblioteczce. Znajome dzieci wypożyczały je ode mnie. Na całym osiedlu znaleźli podobno tylko dwie bimbrownie.

Hanna Maławska-Primas z d. Koniarska,
córka Lucjana i Marii z d. Kenek

P.S. Za oryginałem pisma, wysyłam i niniejszą kopię, uzupełnioną o dane, które uwiarygodniając moją osobę, potwierdzają i moje oświadczenie.