STANISŁAW GAWEŁ

1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód, stan cywilny):

Kapral podchorąży Stanisław Gaweł, 23 lata, absolwent szkoły handlowej, kawaler.

2. Data i okoliczności zaaresztowania:

Aresztowano mnie 16 kwietnia 1940 r. w okolicy Przemyśla po przekroczeniu granicy rosyjsko- niemieckiej, na skutek wydania mnie przez miejscowych Ukraińców w ręce straży granicznej. Do 20 września 1940 r. siedziałem w więzieniu w Przemyślu, następnie wywieziono mnie do Starobielska, skąd na Północ do obozów pracy w Komi ASRR, miasto Czibiu.

3. Opis obozu, więzienia:

Warunki mieszkaniowe i higieniczne poniżej krytyki. Na celi normalnie 16-osobowej siedziało 120 osób, tak że o tym, żeby się położyć, nie było mowy. Wyżywienie bardzo marne, ludzie słabsi fizycznie chodzili, trzymając się ściany. Opieka lekarska prawie żadna. Za błahe przewinienie wsadzano do ciemnicy, gdzie rozbierano do naga i posadzkę betonową zlewano wodą, a porcję żywnościową zmniejszano do minimum. Na celach nie było łóżek, menażek, łyżek czy czegoś podobnego. Każdy spał na tym, co miał na sobie.

Z Przemyśla do Starobielska wieziono mnie 16 dni, a ze Starobielska na Północ 18 dni. W wagonach towarowych, nieopalanych, przy 60-stopniowym mrozie. Wyżywienie: chleb czarny i słony śledź, do picia śnieg w ograniczonych ilościach. Konwój składał się z żołnierzy NKWD i jeżeli ktoś prosił choćby o wodę do picia, to jeśli pociąg stał, kładziono go na śnieg na godzinę lub dwie, a jeśli pociąg ruszał, wiązano go i leżał na platformie. W Starobielsku wyrokiem zaocznym tzw. piątki NKWD zostałem skazany na pięć lat obozu pracy.

4. Życie w obozie, więzieniu:

Na Północy byłem w obozie leśnym nr 3 Poźnia [?]. Warunki tak straszne, że człowiek, który tam nie był, nie jest zdolny wyobrazić sobie. Praca od 16 do 18 godzin na dobę. Wyżywienie i umundurowanie w zależności od wyrobienia procentu normy. Norma prawie że niemożliwa do wyrobienia, zwłaszcza że brygadierzy Rosjanie nigdy nie dali Polakowi uczciwie procentów, lecz ujmowali, dodając swoim. Wskutek tego Polacy chodzili źle umundurowani i stale głodni. 80 proc. odmrożeń wśród Polaków, a chorych na szkorbut 60–70 proc. Za sto procent normy otrzymywało się 900 g chleba, litr zupy z rybich śmierdzących głów i pół litra gotowanego owsa. Jeśli przez cały miesiąc wyrabiał nie mniej niż sto procent, po potrąceniu wszystkich kosztów utrzymania i umundurowania otrzymywał ok. 50 kopiejek dziennie, za które nic nie można było kupić. Sklepik tylko dla stachanowców, a na pasku [?] w obozie paczka machorki 50 rubli. Polacy, którzy posiadali lepsze ubrania, buty itp., z miejsca zostali okradzeni, co nie spowodowało żadnych skutków prawnych w stosunku do winnych, którzy robili to jawnie. Brak bielizny, zawszenie w bardzo dużym stopniu, a pluskwy nie do wytrzymania.

5. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:

Opieka lekarska bardzo słaba. Jeżeli lekarzem był Polak, to robił co mógł, ale bardzo mało mógł i brakowało lekarstw. Dla słabszych fizycznie, którzy nie mogli z siebie dużo dać, karcer na porządku dziennym. W ślad za tym 300 g chleba i woda – i widmo grobu. W moim obozie na 80 Polaków w czasie mego pobytu sześciu zmarło, a ok. 30 pojechało do szpitala w bardzo kiepskim stanie. Nazwiska dwóch ze zmarłych pamiętam: Przystajko – urzędnik pocztowy ze Lwowa i Ryszard Gryczuk – młody chłopiec, 18 lat, z Warszawy.

6. Stosunek władz NKWD do Polaków:

Stosunku władz NKWD na sobie spróbowałem. Poza ekscesami w transportach, bo w śledztwie przyznałem się, że szedłem na Węgry, za co zaaplikowano mi pięć lat.

7. Czy i jaka była łączność z krajem i rodziną?:

Łączności z krajem i rodziną żadnej nie miałem, a informacje otrzymywałem od śledczych, że Polska jeśli będzie, to będzie czerwona.

8. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?:

23 lipca 1941 r. zostałem zwolniony, lecz władze sowieckie agitowały, a nawet posuwano się do gróźb, żeby zostać na dotychczasowych robotach. Lecz wobec niezłomnej postawy Polaków zorganizowano – aczkolwiek niechętnie – transport, dano każdemu po 75 rubli na drogę i 5 września 1941 r. wyjechaliśmy do Tocka [Tockoje], gdzie przyjechaliśmy 23 września 1941 r.