EWA GRZYBOWSKA

Bydgoszcz, 23 września 1989 r.

Ewa Grzybowska
[…]

Szanowny Panie!

Składam Panu wyrazy najgłębszego szacunku i podzięki za trud, jaki Pan podjął, by ustalić listę pomordowanych i zaginionych Polaków – naszych dziadków, ojców, mężów. Bóg zapłać!

Jestem córką jednego z nich. Jako półroczne dziecko odbyłam exodus rodziny policyjnej. Oto dane dotyczące ojca.

Władysław Grzybowski, ur. 27 lipca 1903 r. w Bronisławowie, pow. Łuków. Syn Konstantego i Marii z Celińskich. Od 1923 r. w Wojsku Polskim st. szwoleżer 1 Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego, I szwadron (prowadził kancelarię). Od 1927 r. w Policji Państwowej (posterunki w Sosnowcu, Kozienicach, Strzemieszycach, Jędrzejowie). Ostatnie miejsce pracy (1936– 1939): posterunek Policji Państwowej [w] Złotnikach, pow. Jędrzejów, woj. kieleckie. Nr legitymacji służbowej: 1221.

Ewakuowany we wrześniu przed 50 laty na Kresy Wschodnie. 17 września [1939 r.] po wkroczeniu Sowietów znalazł się wraz z żoną i dwiema córkami w Łucku. Postanowił wracać do domu. Został aresztowany w Brześciu nad Bugiem (kiedy dokładnie, nie wiem, a matka już nie żyje – prawdopodobnie pod koniec września lub na początku października, mama mówiła, że byliśmy w tej ucieczce sześć tygodni). Zatrzymał nasz wóz patrol sowiecki, ponieważ ktoś z patrolu (ponoć kobieta z czerwoną opaską na ramieniu) zauważył, że ojciec pod płaszczem gabardynowym ma spodnie policyjne, a także białe ręce. Zaczęto mu urągać: Eto polskie pany… i w tym stylu. Zrobiono rewizję wozu. Znaleziono broń, dokumenty ojca. Poprowadzono go do twierdzy w Brześciu nad Bugiem, gdzie mieściło się dowództwo radzieckie. Po jakimś czasie udała się tam matka z dziećmi. Wartownik przy bramie ostrzegł ją lojalnie: „Niech pani tam nie idzie. Męża i tak nie zobaczy, a na Sybir wywiozą was i tak oddzielnie…”. Matka wróciła do domu z dziećmi. O ojcu słuch zaginął. Wkrótce po wojnie odezwał się jakiś kolega ojca ze Śląska i twierdził, że widział ojca jesienią 1939 r. w jakimś obozie przejściowym. Ten kolega uciekł właśnie z owego obozu. Posyłam Panu również odbitkę zdjęcia ojca, wyjętego z legitymacji służbowej. Nic więcej po ojcu nie pozostało!

Serdecznie Pana pozdrawiam i życzę Panu dużo sił, żeby pracę Pan zakończył ku swojemu zadowoleniu i pożytkowi dla nas wszystkich.

Wdzięczna
Ewa Grzybowska