JAN SZAROWICZ

Ostaszków, 25 listopada 1939 r.

Kochana Żono i dzieci!

Od naszego rozstania się w Bielsku upłynęło 12 tygodni i dopiero dzisiaj jestem w możności dać Wam wiadomość, że jestem zdrów i przebywam w ZSRR w Ostaszówce [Ostaszkowie], gdzie pracuję jako maszynista w elektrowni. Przez cały czas myślą byłem z Wami, bardzo za Wami tęskniłem i niepokoję się o Wasz los, co się z Wami dzieje, czy jesteście zdrowi, czy znajdujecie się w Bielsku i jaki [jest] Wasz stan materialny. Biedaczki, podzieliliście również ciężki i niebezpieczny trud wojenny z narażeniem życia. Opowiadał mi Józek, że Was spotkał we Włodzimierzu Wołyńskim w opłakanym stanie, co mnie bardzo zmartwiło.

Powodzenie moje dobre, jedzenie dostateczne, tylko tęsknota za rychłym zobaczeniem się z Wami za serce rwie. Z bratem Józefem jestem wspólnie i pracujemy w elektrowni. Józek również się martwi o los swojej rodziny, o której nic nie wie, [nawet] gdzie się znajduje.

Piszę pierwszy list, lecz nie wiem, czy Was zastanie w Bielsku. W każdym razie napiszcie mi pod niżej podanym adresem, czy i kiedy powróciliście do domu, jakie Wasze zdrowie i powodzenie, w jakim stanie zastaliście mieszkanie, czy dzieci chodzą do szkoły, czy macie środki na utrzymanie oraz inne wiadomości [dotyczące] spraw rodzinnych i sąsiedzkich.

Po otrzymaniu niniejszego listu odpiszcie mi zaraz, gdyż z niecierpliwością oczekuję wiadomości. Nie martwcie się o mnie, gdyż przyjdzie czas, może już wkrótce, że się zobaczymy.

Kończąc list, pozdrawiam Was serdecznie i całuję. Stale myślę o Was i często śnię.

Wasz mąż i ojciec
Jan Szarowicz

[Napis na marginesie]: Jesteśmy wszyscy z Bielska razem.

Adres mój:
Jan Szarowicz
poczta Ostaszków
skrzynka pocztowa nr 37
obłastkalininskaja
ZSRR

[Treść odwrotnej strony koperty]:

Nadawca Jan Szarowicz
poczta Ostaszków
skrzynka pocztowa nr 37
obłast kalininskaja
ZSRR

[Skrawek doręczonego papieru z adresem szwagra własnoręcznie napisanym przez Ojca]: Szwagier: Franciszek Balcar, Szopienice, ul. Szkolna 4, za urzędem pocztowym, I p. w lewo – od Janka z Bielska

[Strona tytułowa koperty]:

Dwa znaczki o wartości 15 kopiejek z datownikiem 23 listopada 1939 r. Ostaszków (w języku rosyjskim).

[oraz dane adresata]:

Sz. Pani
Zuzanna Szarowiczowa
poczta Bielsko/Bielitz
ul. Wojewody Grażyńskiego 74
u p. Jüttnera
woj. śląskie

HELENA SZAROWICZ, BRONISŁAWA KLIMEK

Bielsko-Biała, 11 sierpnia 1989 r.

Redakcja tygodnika „Zorza”
Pan Jędrzej Tucholski
Lista zaginionych – Ostaszków

W związku z ogłoszeniem apelu pana Jędrzeja Tucholskiego w piśmie „Zorza” o zgłaszanie dodatkowe nazwisk jeńców polskich internowanych na terenie ZSRR w 1939 r. zgłaszamy Ojca naszego, jeńca obozu w Ostaszkowie.

Ad 1. Jan Szarowicz, syn Stanisława i Wiktorii z d. Gąsior, ur. 2 grudnia 1895 r. w Lovis [sic!] (Siedmiogród), Węgry-Rumunia [sic!], zam. do 31 sierpnia 1939 r. w Bielsku, ul. Wojewody Grażyńskiego 74 (Śląsk), zabrany do niewoli radzieckiej 17 września 1939 r. w Tarnopolu wraz z wszystkimi członkami komisariatu Policji Państwowej w Bielsku oraz ze swym bratem Józefem, komendantem posterunku Policji Państwowej w Żorach k. Rybnika (Śląsk).

Ad 4. Starszy przodownik Policji Państwowej (od września 1939 r. miał otrzymać awans na aspiranta), komisariat Policji Województwa Śląskiego w Bielsku.

Ad 5. Do niewoli dostali się 17 września 1939 r. w Tarnopolu – według relacji naocznego świadka, śp. pana Aleksego Głowackiego z Bielska, powołanego rozkazem mobilizacyjnym do pomocniczej służby policyjnej, który namawiał Ojca do ucieczki, co jednak okazało się niemożliwe. Stąd wiedzieliśmy o Jego losie przed otrzymaniem jedynego listu.

Ad 6. Z obozu w Ostaszkowie – napisany i nadany pocztą 25 listopada 1939 r. (z podanym adresem zwrotnym) na adres naszej Matki Zuzanny Szarowicz: Bielsk, ul. Wojewody Grażyńskiego 74, który to list, po uprzednim ocenzurowaniu przez Oberkommando der Wehrmacht (tak brzmi pieczęć), dostarczyli dwaj funkcjonariusze gestapo za pokwitowaniem odbioru 27 grudnia 1939 r. Adres zwrotny nadawcy w języku polskim brzmiał: Jan Szarowicz, poczta Ostaszków, skrzynka pocztowa nr 37, obłast kalininskaja ZSRR.

Na wysłane natychmiast listy i kartki nie otrzymaliśmy nigdy żadnej odpowiedzi ani ich zwrotu. W liście wysłanym do nas 13 stycznia 1949 r. z Szopienic (obecnie dzielnica Katowic) nasz kuzyn Karol Balcar, członek AK, zamordowany w wieku 28 lat w Oświęcimiu w 1943 r., przekazał nam wiadomość, że w ostatni dzień 1939 r. zgłosiła się do nich pewna pani, żona policjanta z Piasków k. Lublińca (nazwiska niestety nie zapamiętano). Była razem ze swoim mężem w Ostaszkowie w charakterze sanitariuszki i przyniosła pasek papieru, oderwany od większej całości, z wypisanym ręką Ojca adresem Jego szwagra. Pani ta została rozłączona ze swym mężem i odesłana do swego domu 20 listopada 1939 r. Przed wyjazdem zdążyła pozbierać kilkanaście adresów, m.in. adres szwagra Ojca w Szopienicach.

Powyższe materiały stanowią tylko część z zachowanych. Pozostałe dokumentują przeszłość legionową naszego Ojca od sierpnia 1914 r.

Ad 7. Załączamy:

a. fotografię Ojca w mundurze, na odwrocie oryginalna pieczątka komisariatu Policji Państwowej w Bielsku oraz własnoręczny podpis jego kierownika, wówczas podkomisarza, Herliga (prawdopodobnie jego nazwisko figuruje na waszej liście w podwójnym brzmieniu jako komisarz Herlik oraz Herling), prawdziwe nazwisko i imię oraz stopień służbowy brzmią: Józef Herlig, komisarz;

b. kserokopię listu Ojca z Ostaszkowa oraz kopertę tego listu (strona tytułowa koperty jest bardziej czytelna na oryginale);

c. fragment listu naszego kuzyna dotyczący wizyty (i doręczenia własnoręcznie napisanego przez Ojca skrawka papieru z adresem) tej pani wracającej z Ostaszkowa, mającej kilkanaście innych adresów do przekazania.

KAROL BALCER

[Fragment listu kuzyna z Szopienic z 13 stycznia 1940 r.]:

Teraz jeszcze o jednej rzeczy chcę chociaż napisać, a mianowicie trochę szczegółów o wujku „Szarym”.

Otóż w dzień starego roku była tu u nas pewna pani, żona jednego policjanta z Piasków k. Lublińca, która była razem ze swoim mężem w Ostaszkowie (coś ok. 450 km od Moskwy). Gdy odjeżdżała stamtąd, wujek już był zdrowy (to było 20 listopada). Pełniła tam obowiązki kucharki, sprzątającej – w ogóle rolę babską przy chorych. Ta pani właśnie twierdziła, że nie mieli się najgorzej ci wszyscy chorzy. Była to wyspa na jakimś jeziorze, obwarowana, [a] raczej otoczona drutem kolczastym i licznymi posterunkami z karabinami maszynowymi w jakimś starym klasztorze. Na tydzień darowali [?] paczkę herbaty, gorącą wodę otrzymywało [się] rano i wieczorem, a w południe ciepłą strawę.

Pani ta chciała tam wraz ze swoim mężem zostać, lecz jej nie pozwolili i drogą wymiany dostała się do chałupy. Dopiero przed samymi świętami, po miesięcznej męce, dotarła do domu, a ponieważ na Nowy Rok przyjechała do swoich teściów do Szopienic, to tu do nas wstąpiła.

Proszę jednak mnie ani nikogo innego z nas nie winić, że dopiero teraz o tym piszę. Mama miała ochotę tam pojechać i wszystko opowiedzieć, ale te mrozy przeszkodziły [?] i nie pojechała. Jeden na drugiego czekał, żeby list napisać, ale tak jakoś niesporo wszystkim [?] było, [tak] że dopiero dzisiaj się do tego zabrałam. Z tego wszystkiego nawet zapomnieliśmy pani zapytać, jak się nazywa lub [jaki jest] jej adres.

W załączeniu przesyłam kawałeczek kartki z adresem, lecz nie wiem, czy to pismo wujka, czy też jej, bo ona miała tych adresów więcej, tylko tak urwała.